, Sandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t.6 (SCAN 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To na pewno jakiś złośliwy górnik nagadał chłopcom takich rzeczy, by zemścić się na nadzorcach.Chłopcy jednak opisali kopalnię bardzo szczegółowo, mówili o drobiazgach, na które zazwyczaj nie zwraca się uwagi.Sędziowie zeszli na dół.Oczywiście żaden z robotników nie odważył się wystąpić w roli świadka.Nikt jednak nie zaprzeczył słowom chłopców.Po prostu nie chcieli się w ogóle odzywać.I już to mówiło samo za siebie.Zeznania chłopców potwierdziły się co do najmniejszego drobiazgu, potrafili ponadto wymienić nazwiska wszystkich górników.Sąd polecił wygasić ogień w piecu i wysłać na górę drobnego robotnika.Potwierdził on, że tą drogą można wydostać się z kopalni.Nikt tylko nie mógł zrozumieć, jak poradzili sobie ze śmiertelnie chorym Knutem.Krata została, oczywiście, ponownie wmurowana, ale wyraźne ślady wskazywały, że zrobiono to niedawno.Koronny dowód przedstawił Kaleb, który wskazał, gdzie pochowano Sorena i kilku innych chłopców.Natychmiast zarządzono odpowiednie prace, w wyniku których przestępstwa Nermarkena i Haubera zostały ostatecznie ujawnione.Próbowali, naturalnie, zwalać winę jeden na drugiego, ale to żadnemu nie pomogło.Obaj zostali powieszeni.Tego widoku chłopcom oszczędzono.Także dlatego, że do powieszenia Nermarkena trzeba było podwójnej liny, a i tak szubienica trzeszczała podejrzanie pod jego ciężarem.Okazało się, że praca dzieci w kopalniach nie była zjawiskiem powszechnym.Stosowano ją tylko w Kongsberg i tylko za czasów tych dwóch pozbawionych sumienia nadzorców.Dag jednak zachęcał Kaleba do kontynuowania nauki.Istniało mnóstwo miejsc, które należało skontrolować pod tym kątem.Dzieci pracowały wszędzie.Harowały od bladego świtu do ciemnej nocy i rzadko, lub zgoła nigdy, otrzymywały zapłatę.W rok po procesie w Kongsberg Dag dostał pierwszego ataku.Co prawda wyszedł z tego, ale zdecydował się zakończyć pracę asesora.Pozostając w domu mógł też więcej nauczyć Kaleba.Liv bardzo się cieszyła, że nareszcie ma męża przy sobie i może się nim opiekować.Ona i Are mieli jednak inne jeszcze zmartwienia.Juliana von Lovenstein und Scharffeneck została wdową.Komendant zmarł w listopadzie 1635 roku.W rok później Juliana ponownie wyszła za mąż za wybitnego szwedzkiego dowódcę wojskowego, Johana Banera, i przez jakiś czas towarzyszyła mu w wojennej wyprawie.Jej córka, Marka Christiana, oraz mały Mikael zostali w Lowenstein.Przerwy w korespondencji stawały się coraz dłuższe.- Nie chciałbym całkiem utracić mojego wnuka - mówił Are.- Marzę o tym, by go zobaczyć.Przecież jego ojcem jest Tarjei.I chcę mu przekazać ostatnie słowa ojca.Liv napisała do Cecylii, a ona, jak zawsze, gotowa była do pomocy.Tak więc któregoś dnia Are ze lśniącym nowym kuferkiem podróżnym w ręce stanął na nabrzeżu portu w Kopenhadze, witany przez Cecylię i Alexandra.Ów solidny gospodarz miał na sobie swoje najlepsze samodziałowe ubranie i czuł się kompletnie zagubiony w tym wielkim świecie, bowiem przez całe życie nigdy nie wyjeżdżał dalej niż do Christianii.Dzięki Cecylii i jej mężowi wkrótce poczuł się u nich jak w domu; oboje starali się odsuwać od niego wszelkie trudności.Po kilku dniach wszyscy troje rozpoczęli długą podróż do Dolnej Saksonii.Byli wstrząśnięci, widząc, jak strasznie spustoszone zostały Niemcy.Are z wielkim niepokojem oczekiwał przyjazdu do Lowenstein.Nawet nie miał odwagi wierzyć, że zamek przetrwał zawieruchę.Ale zamek stał.Spotkanie trzyletniego Mikaela z dziadkiem było wzruszające.Pominąwszy oczywiste trudności językowe, ci dwaj porozumieli się natychmiast.Juliana wróciła do domu, bo wędrowne życie było zbyt męczące, a ona nie czuła się całkiem zdrowa.Pozostała w zamku, dopóki goście nie wyjechali.Mikael miał czarne, lśniące i zupełnie proste włosy z lekkim miedzianorudym połyskiem, mocno wygięte brwi, co dodawało mu powagi, i ogromne, ciemne oczy.Był, oczywiście, trochę podobny do Cornelii, ale rysy twarzy odziedziczył niewątpliwie po Ludziach Lodu, a Cecylia twierdziła, że bardzo jej przypomina Tancreda z czasów, gdy miał trzy lata.Alexander jednak uważał to za przesadę.Juliana opowiadała zabawne anegdoty o malcu, które wskazywały, na jego zdolność do wyciągania szybkich wniosków oraz dowodziły stałości uczuć.Wyglądało na to, że między trzynastoletnią Marką Christianą a Mikaelem panuje pełne porozumienie.Dziewczynka okazywała wzruszającą troskliwość małemu synkowi swojej kuzynki.Marka Christiana była żywym, inteligentnym dzieckiem, może nie uderzająco pięknym, lecz pod każdym względem interesującym.Are polubił ją bardzo.Goście spędzili w zamku trzy tygodnie.Are chciał jak najdłużej przebywać z wnukiem, ale w końcu musiał wracać do domu na żniwa.Zresztą Alexander i Cecylia także tęsknili już do swoich dzieci.Przed wyjazdem Are długo obejmował Mikaela, ale teraz, kiedy już poznał chłopca, dzieląca ich odległość nie wydawała mu się taka wielka.Uważał, że bardzo się do siebie zbliżyli.Juliana obiecała, że wkrótce przyjadą do Norwegii, by chłopiec mógł poznać rodzinny dom ojca.Are wracał do Lipowej Alei i czuł się teraz człowiekiem bywałym.Bądź co bądź zwiedził kawał świata.Niewielu z Grastensholm tego doświadczyło.Podróżował równo dwa miesiące i miał mnóstwo do opowiedzenia swojej rodzinie: Brandowi, Matyldzie i Andreasowi.Gdy tylko znalazł się w lipowej alei, zobaczył, że lipa która od dawna wyglądała już marnie, zniknęła.Został tylko pociemniały pieniek.- Dag! - szepnął z rozpaczą.- O, Boże, to Dag!Tak, Dag odszedł.Wszystko stało się tak nagle, opowiadała Liv.Kolejny atak, po którym nie odzyskał przytomności.Na pewno niczego sobie nawet nie uświadomił, pocieszała się.Następnego dnia Are i Liv poszli na cmentarz.Liv wsunęła mu rękę pod ramię.- Teraz zostaliśmy sami, braciszku.Tylko ty i ja.Młodszy brat, wyższy od niej o głowę, odparł:- Tak, ponieważ my pochodzimy z Ludzi Lodu.Jesteśmy wytrzymali i silni.Mamy przed sobą wiele samotnych lat.- Tego właśnie ojciec nie mógł znieść i wybrał śmierć razem ze swoją Silje.Are w milczeniu skinął głową.- Tak wielu utraciliśmy już oboje, ty i ja - mówiła dalej Liv ze smutkiem: - Dzieci i wnuki.Wszystko przez to straszne przekleństwo.Wiesz, Are, kiedy Dag umarł ogarnęło mnie takie przemożne pragnienie, aby pójść za nim.- Rozumiem cię.To samo odczuwałem po śmierci Mety.Ale nasze dzieci i wnuki potrzebują nas.Jesteśmy dla nich oparciem.- Tak, wiem.I może teraz skończą się nasze tragedie, nie sądzisz?- Owszem.Mógłby być koniec, przynajmniej na jakiś czas.Liv zamyśliła się.Wiesz co, Are? Przez wiele lat strasznie się bałam o Daga.Widziałam, że jego czas się kończy.I byłam pewna, że jeśli on umrze, to ja się załamię.A teraz jestem jakaś spokojniejsza.Pełna żalu, ale uspokojona.Tak, to naturalne.Znowu umilkła, a po chwili powiedziała:- Jest jeszcze wiele rzeczy, którymi możemy się cieszyć, prawda?- O tak, na pewno!- Myślę, że Brand i Matylda dobrze ze sobą żyją? - spytała niepewnie.- O tak, jest dużo lepiej, niż się spodziewałem.Matylda to wspaniała kobieta.A twoje dzieci też mają udane małżeństwa?- Oczywiście! Do Irji zawsze miałam słabość, a już Alexander po prostu jest wspaniały - ciągnęła Liv w zamyśleniu.- Cecylia powiedziała mi kiedyś coś, co by świadczyło, że na początku mieli jakieś kłopoty, ale to chyba nie miała nic wspólnego z ich uczuciami.Nie, nie zrozumiałam, a co chodziło, a nie chcę wypytywać.Rodzice powinni zachowywać dyskrecję, zawsze byłam tego zdania.Zatrzymali się przy grobie rodziny Meidenów.Myślami znowu wrócili do Daga [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl