,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie byli w żadnym pokoju,w żadnej komnacie czy klasie.Byli w korytarzu.W zakazanym korytarzu na trze-cim piętrze.I teraz już wiedzieli, dlaczego jest zakazany.Patrzyli prosto w ślepiamonstrualnego psa psa, który wypełniał całą przestrzeń między sufitem a pod-łogą.Pies miał trzy głowy.Trzy pary wytrzeszczonych, wściekłych oczu, trzy no-sy, dygocące i marszczące się w ich stronę, trzy potworne pyski o żółtych kłach,z których wisiały strąki śliny.Stał nieruchomo, wpatrując się w nich sześciomaoczami, i Harry zrozumiał, że jedyną przyczyną, dla której jeszcze żyli, było za-skoczenie ich nagłym pojawieniem się za tymi drzwiami, ale to zaskoczenie jużmijało, co można było poznać po narastającym głuchym warczeniu.Harry wymacał klamkę mając do wyboru pewną śmierć i Filcha, wybrałFilcha.Rzucili się do tyłu, Harry zatrzasnął drzwi, a potem popędzili prawiepolecieli jak na miotłach mrocznym korytarzem.Filch musiał odejść, żebyszukać ich gdzie indziej, bo nigdzie go nie było, ale i tak w ogóle o to nie dbali chcieli tylko być jak najdalej trójgłowego potwora.Nie zatrzymali się, póki niedobiegli do portretu Grubej Damy na siódmym piętrze. A gdzie wy, na miłość boską, byliście? zapytała, patrząc na ich szlafroki,ledwo trzymające się na ramionach, i różowe, spocone twarze, Nieważne.świński ryj, świński ryj wydyszał Harry, a portret wysunąłsię do przodu.Przelezli przez dziurę do pokoju wspólnego i padli, rozdygotani,na fotele. Co oni sobie myślą, trzymając coś takiego w szkole? odezwał się w koń-cu Ron. W ciasnym korytarzu? Ten pies potrzebuje jakiegoś wybiegu.Hermiona odzyskała już oddech i zły humor. Nie macie oczu? warknęła. Nie widzieliście, na czym on stał? Może na podłodze? zapytał drwiąco Harry. Nie patrzyłem mu podłapy, byłem zajęty jego głowami. Nie, nie na podłodze.Stał na jakiejś klapie.Najwyrazniej czegoś pilnuje.Wstała, obrzucając ich wściekłym spojrzeniem. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.Mogliśmy wszyscy zginąć.albozostać wyrzuceni ze szkoły.A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko temu, pójdę dołóżka.Ron spojrzał na nią, usta miał otwarte. Nie, nie mamy nic przeciwko temu.A może uważasz, że ciągnęliśmy cięsiłą, a ty się bardzo opierałaś, co?Ale słowa Hermiony nie dawały Harry emu spokoju.nawet, kiedy położył siędo łóżka.Pies czegoś strzegł.Co to mówił Hagrid? Gringott to najbezpiecz-107niejsze miejsce na świecie, jeśli chce się coś ukryć.może tylko Hogwart jestbezpieczniejszy.Wyglądało na to, że Harry odkrył, gdzie jest teraz owinięta brązowym papie-rem paczka z krypty siedemset trzynaście.Rozdział 10Noc DuchówMalfoy nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy następnego dnia zobaczyłHarry ego i Rona, wyglądających na nieco zmęczonych, ale w dobrych humo-rach.Prawdę mówiąc, kiedy się rano obudzili, uznali, że spotkanie z trójgłowympsem było wspaniałą przygodą i już tęsknili za kolejną.Harry zdążył już opo-wiedzieć Ronowi o swoich podejrzeniach co do paczuszki z Gringotta i spędzilirazem mnóstwo czasu, zastanawiając się, co też może wymagać aż takich środkówbezpieczeństwa. To musi być albo bardzo cenne, albo bardzo niebezpieczne powiedziałRon. Albo i jedno, i drugie.Na razie wiedzieli jednak tylko, że to coś ma około dwóch cali długości i żenie mają szansy na odgadnięcie, co to jest, bez większej ilości danych.Ani Neville, ani Hermiona nie okazywali najmniejszego zainteresowania tym,co mogło się znajdować za psem i pod klapą w podłodze.Neville był zaintereso-wany tylko jednym: żeby już nigdy nie zbliżyć się do korytarza na trzecim piętrze.Hermiona nie odzywała się do Harry ego i Rona, ale robiła takie wszechwie-dzące miny, że uznali to za okoliczność sprzyjającą.Teraz pragnęli znalezć jakiśsposób, by odegrać się na Malfoyu i ku ich wielkiemu zadowoleniu możliwośćtaka pojawiła się tydzień pózniej, wraz z poranną pocztą.Kiedy sowy jak zwykle wleciały do Wielkiej Sali, uwagę wszystkich przy-kuł długi, wąski pakunek, niesiony aż przez sześć sówek [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|