, Rama II 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy wejściu znaj­dował się monitor, ukazujący obraz z kamery śledzącej bioty.Kraby maszerowały w nie zmienionym szyku.- A co będzie, jak skończą? - spytał Wakefield, spogląda­jąc na przytwierdzoną do tablicy mapę.- Ostatnim razem poszły “drogą" między polami - sektora­mi i znalazły jakąś dziurę - odpowiedziała Francesca z drugiego końca stołu - do której wyrzuciły śmieci.W ostatnim sektorze niczego nie znalazły, więc nie wiadomo, co zrobią.- Czy wszyscy są zdania, że te bioty to “śmieciarze"?- Na to wygląda - rzekł Brown.- Podobnego biota, tyle że samotnego, spotkał Jimmy Pak z ekipy Nortona.Oni także doszli do takiego wniosku.- Nasze rozumowanie nie jest obiektywne - wtrącił Taka­gishi.- Doktor Brown sam mówił, że nie uważa za prawdopo­dobne, aby ludzki umysł był w stanie zrozumieć, czym jest Rama.I dlatego nasza rozmowa przypomina mi hinduskie przysłowie o ślepcach, którzy napotkali słonia.Każdy z nich dotknął go w in­nym miejscu, każdy opisał go inaczej.i wszyscy mieli rację.- Więc nasze kraby nie są pracownikami Ramańskiego Wy­działu Gospodarki Komunalnej? - spytał Tabori.- Tego nie powiedziałem - odparł Takagishi.- Chodzi mi o to, że bardzo szybko doszliście do wniosku, że ta szóstka bio­tów nie zajmuje się niczym innym poza zbieraniem śmieci.Nie mamy dostatecznych dowodów na poparcie takiej hipotezy.- Czasem konieczna jest ekstrapolacja - rzekł Brown­a nawet spekulacja oparta na dostępnych danych.Sam pan wie, że cała nauka opiera się na wysokim prawdopodobieństwie, nig­dy na pewności.- Zanim na dobre ugrzęźniemy w dyskusji o metodologii nauk, chciałbym coś zaproponować - wtrącił Janos z uśmie­chem.- Właściwie jest to pomysł Richarda, ale ja przerobiłem go na grę.Chodzi o światła.Od naszego pojawienia się w krainie Ramy - zaczął - trzykrotnie zmieniło się oświetlenie wnętrza statku.- Eee.- wyraził niezadowolenie Wakefield.- Daj mi skończyć - roześmiał się Janos.- Światła naj­pierw zapaliły się, potem zgasły, a teraz zapłonęły znowu.Pro­ponuję, żebyśmy złożyli się po dwadzieścia marek.Każdy na­pisze swoją “prognozę" dotyczącą świateł, a ten, kto zrobi to naj­lepiej, zgarnie całą pulę.- A kto wyda werdykt? - sennym głosem spytał Reggie Wilson.W ciągu ostatniej godziny bez przerwy ziewał.- Po­mimo to, że zgromadziły się tu najlepsze mózgi, wątpię, czy kto­kolwiek z nas zdołał zrozumieć Ramę.Osobiście uważam, że światła zapalają się i gasną w sposób chaotyczny i nie ma w tym żadnego głębszego znaczenia.- Napiszcie, co myślicie, a potem wyślemy to generałowi O'Toole.Richard i ja zgodziliśmy się być sędziami.Gdy nasza wyprawa dobiegnie końca, porównamy to, co napisaliście, a szczę­śliwy zwycięzca będzie mógł postawić komuś dobry obiad.Doktor David Brown wstał od stołu.- Skończyłeś, Tabori? - spytał lodowatym tonem.- Je­żeli tak - dodał nie czekając na odpowiedź - to może posprzą­tamy po jedzeniu i weźmiemy się do roboty.- Dobrze, już dobrze - mruknął Janos.- Chciałem tylko jakoś rozładować atmosferę.Brown odwrócił się na pięcie i wyszedł.- O co mu chodzi? - zapytał Richard, patrząc na France­skę.- Myślę, że boi się tego polowania - odparła.- Od rana jest w złym humorze.Ma poczucie, że cała odpowiedzialność spoczywa na nim.- A może po prostu jest durniem? - mruknął Wilson.­Idę się zdrzemnąć.Wilson wyszedł.Nicole przypomniała sobie, że miała wszyst­kich zbadać.Nie było to trudne.Wystarczyło na minutę zbliżyć się do każdego z kosmonautów ze skanerem, który automatycz­nie odczytywał wszystkie informacje.Jeżeli żaden z kanałów nie zawiadamiał o niebezpieczeństwie, wszystko było w porządku.Kosmonauci okazali się zdrowi, włącznie z Takagishun.- Znakomicie - uśmiechnęła się do niego Nicole i wyszła na zewnątrz, żeby poszukać Browna i Wilsona.Namiot Browna znajdował się na samym końcu obozowiska.Wszystkie namioty były jednakowe i przypominały wysokie, wąskie czapeczki.Nicole pomyślała, że tak właśnie wyglądają indiańskie wigwamy.David Brown siedział na ziemi i trzymał na kolanach prze­nośny komputer.Na ekranie wyświetlony był jeden z rozdziałów książki Takagishiego Atlas Ramy.- Doktorze Brown, czy można? - spytała Nicole.- O co chodzi? - Brown nie starał się ukryć rozdrażnienia.- Muszę sprawdzić pańskie dane biometryczne - powie­działa Nicole.- Nie badałam pana od pierwszej misji.Brown spojrzał na nią z niechęcią, ale Nicole nie dała za wy­graną.Amerykanin wzruszył ramionami i wyłączył komputer.Nicole uklęknęła przy nim i włączyła skaner.- W magazynie są krzesełka - powiedziała.Brown milczał.Dlaczego jest taki niegrzeczny? - zastanawiała się.Z powodu raportu, jaki napisałam o nim i o Wilsonie? Nie.Chyba dlatego, że nie jestem uległa.- W ciągu ostatnich siedemdziesięciu dwóch godzin miał pan podwyższone ciśnienie - powiedziała Nicole beznamięt­nym głosem.- Najprawdopodobniej jest to wynik długotrwa­łego stresu.Brown spojrzał na Nicole.Potem popatrzył na wykres.- Krzywa przedstawia ciśnienie, które przekroczyło grani­ce tolerancji.Pojedyncze skoki są dopuszczalne, ale to, co tu widzę, może być niebezpieczne.- Miałem ostatnio dużo roboty - mruknął Brown.Nicole sprawdzała dane z innych czujników, które również wykazały wartości krytyczne.- Jaki jest najczarniejszy scenariusz? - spytał.Nicole spojrzała mu w oczy.- Zawał - powiedziała.Brown gwizdnął.- Czy można na to coś poradzić?- Po pierwsze, musi pan więcej spać.Widzę, że od śmierci Borzowa spał pan zaledwie jedenaście godzin.Dlaczego nie po­wiedział mi pan o swoich kłopotach ze snem?- Myślałem, że to z podniecenia.Zażyłem proszki nasen­ne, ale bez rezultatu.Nicole zmarszczyła brwi.- Nie przypominam sobie, żebym dawała panu jakiekolwiek lekarstwa.Brown uśmiechnął się.- Cholera, zapomniałem pani powiedzieć.Dostałem je od Franceski.- Kiedy to było? - spytała Nicole.Nacisnęła kilka klawi­szy i na ekranie skanera pojawił się inny wykres.- Nie jestem pewien - powiedział Brown po chwili waha­nia.- Chyba.- Mam - powiedziała Nicole.- Poznaję po analizie che­micznej.To było trzeciego marca, w pierwszym dniu po śmierci Borzowa.Wtedy pan i Heilmann podzieliliście się dowództwem.Wygląda na to, że zażył pan jedną tabletkę medivilu.- I tego wszystkiego dowiedziała się pani z danych biome­trycznych?- No, nie całkiem - uśmiechnęła się Nicole.- Interpre­tacja wyników nie jest sprawą jednoznaczną.Sam pan powie­dział w czasie lunchu, że ekstrapolacja i spekulacja są czasami konieczne.Na chwilę ich spojrzenia spotkały się.Czyżby on się mnie bał - zastanawiała się potem Nicole.Brown spuścił wzrok.- Dziękuję pani - powiedział.- Dziękuję za ostrzeże­nie.Postaram się więcej odpoczywać i przepraszam, że nie po­wiedziałem pani o środku nasennym.Nicole wyszła z namiotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl