, 59 James Luceno Agenci Chaosu I Próba bohatera 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raz po raz trafia-Å‚y w czarny, nieruchomy kadÅ‚ub jednostki wroga.175 ArtylerzySci  Erinnica przygotowali siê na kontratak, ale niedoczekali siê ani pocisków, ani strug roz¿arzonej plazmy.Nagle nieprzyjacielski okrêt zmieniÅ‚ kurs i przyspieszyÅ‚, jakbyjego kapitan zamierzaÅ‚ umkn¹æ z pola walki.Zamiast tego artylerzy-Sci zaczêli ostrzeliwaæ ze wszystkich dziobowych stanowisk planetêOrd Mantell.W kierunku powierzchni pomknêÅ‚y oSlepiaj¹ce poci-ski.Przelatuj¹c przez warstwy atmosfery, wyryÅ‚y w niej ogniste tu-nele.EksplodowaÅ‚y na powierzchni z tak¹ siÅ‚¹, ¿e nawet górne war-stwy skÅ‚êbionych, grubych chmur rozbÅ‚ysÅ‚y upiornym blaskiem.Chwilê póxniej z czarnego otworu w rufowej czêSci kadÅ‚ubawyÅ‚oniÅ‚ siê gigantyczny w¹¿.PrzypominaÅ‚ bardziej ¿ywe stworzenieni¿ mechanizm.Widocznie têpo zakoñczony i usiany czarnymi cêt-kami nos potwora zwêszyÅ‚  KoÅ‚o Fortuny , bo skierowaÅ‚ siê ku po-woli wiruj¹cemu pierScieniowi.Stworzenie zaczêÅ‚o siê wydÅ‚u¿aæ,caÅ‚y czas zbli¿aj¹c siê do niewielkiej orbitalnej stacji.Wyci¹gaÅ‚o siêi roztr¹caÅ‚o na boki otaczaj¹ce  KoÅ‚o stada maÅ‚ych barek, frach-towców i pasa¿erskich transportowców.Z hangarów kr¹¿ownika-lotniskowca  Thurse wystartowaÅ‚y es-kadry mySliwców typu TIE i X-skrzydÅ‚owców.Piloci skierowalimaszyny ku potworowi.Rzucili siê na koszmarnego gada niczymstada wygÅ‚odniaÅ‚ych drapie¿nych ptaków, ale ich atak nie odniósÅ‚¿adnego skutku.Przyczepione do rufy okrêtu Yuuzhan i chronioneprzez dovin basale gigantyczne stworzenie zaatakowaÅ‚o  KoÅ‚o For-tuny z zaciekÅ‚oSci¹ jadowitego wê¿a.Zapewne zamierzaÅ‚o wytr¹-ciæ stacjê z orbity, bo po chwili skurczyÅ‚o siê i zaatakowaÅ‚o na nowo.Tym razem otworzyÅ‚o podobn¹ do czeluSci paszczê i pochwyciÅ‚oskraj pierScienia orbitalnej stacji.PokrêciÅ‚o Å‚bem w prawo i w lewo,jakby uwa¿aÅ‚o  KoÅ‚o za kruchy, smakowity obwarzanek.Z ukrytych pod sufitami xródeÅ‚ awaryjnego oSwietlenia s¹czyÅ‚osiê rubinowe SwiatÅ‚o.W jego blasku przesycone wszechobecnympyÅ‚em i kurzem powietrze wygl¹daÅ‚o jak krwawa mgieÅ‚ka.Zawo-dzenie alarmowych syren zagÅ‚uszaÅ‚o wszystkie inne dxwiêki.Hantylko z wielkim trudem domySlaÅ‚ siê, co krzycz¹ do niego Fasgoalbo Roa.Wszyscy trzej biegli Å‚ukowato zakrêcaj¹cym korytarzem.Chcieli dostaæ siê na pokÅ‚ad  Radosnego Sztyletu , zanim to, copochwyciÅ‚o  KoÅ‚o , zdecyduje siê rozerwaæ je na strzêpy.Raz po raz orbitaln¹ stacj¹ wstrz¹saÅ‚y fale udarowe bliskicheksplozji.Widocznie gdzieS w przestworzach toczyÅ‚y siê zaciête176 walki.Biegn¹cy mê¿czyxni zataczali siê od Sciany do Sciany albowpadali na obite miêkkimi wykÅ‚adzinami przegrody.NajczêSciej jed-nak zderzali siê z twardymi, kanciastymi przedmiotami, które odsufitu lub Scian oderwaÅ‚a siÅ‚a gwaÅ‚townych wstrz¹sów.Chocia¿ wiêkszoSæ ogarniêtych panik¹ mieszkañców albo go-Sci  KoÅ‚a przepychaÅ‚a siê korytarzami w przeciwnym kierunku, RoaupieraÅ‚ siê, ¿e obraÅ‚ najkrótsz¹ drogê do l¹dowiska.Po ka¿dym ko-lejnym gwaÅ‚townym szarpniêciu dziesi¹tki biegn¹cych istot wpada-Å‚o na inne, SlizgaÅ‚o siê, potykaÅ‚o albo zwalaÅ‚o na podÅ‚ogê.Niektórzyobijali siê o Sciany albo przegrody, innych zaS mia¿d¿yÅ‚ ciê¿ar ciaÅ‚istot tÅ‚ocz¹cych siê w alkowach albo na skrzy¿owaniach korytarzy.Nie lepiej radzili sobie zamo¿niejsi goScie, którzy postanowili ucie-kaæ repulsorowymi taksówkami.Pojazdy tak¿e zderzaÅ‚y siê ze Scia-nami albo ze sob¹.Czêsto w wyniku takich zderzeñ przewracaÅ‚y siêi wysypywaÅ‚y pasa¿erów na twardy durbeton.Roa pod¹¿aÅ‚ pierwszy; Han i Fasgo krok albo dwa za nim.W pewnej chwili byÅ‚y przemytnik skrêciÅ‚ w lewo  w korytarz wio-d¹cy jedn¹ ze szprych  KoÅ‚a.ZbiegÅ‚ na ni¿szy poziom po oszronio-nych stopniach jakiejS klatki schodowej, a potem wpadÅ‚ do krêtego,w¹skiego korytarza, na którego Scianach widniaÅ‚o mnóstwo rysi pêkniêæ.Z uszkodzonych przewodów i kabli energetycznych try-skaÅ‚y tu i ówdzie fontanny iskier.Zanim jednak przebiegli pierwsze dziesiêæ metrów, coS szarpnê-Å‚o orbitaln¹ stacj¹ z tak¹ siÅ‚¹, ¿e odmówiÅ‚y posÅ‚uszeñstwa generatorysztucznej grawitacji.Han i jego towarzysze, zamiast przeciskaæ siêmiêdzy tarasuj¹cymi przejScie poÅ‚amanymi szafkami i regaÅ‚ami, pofru-nêli w powietrze.Pchani impetem, wznosili siê ku wybrzuszonemui popêkanemu sufitowi niczym nurkowie wypÅ‚ywaj¹cy na powierzchniêoceanu.Nagle, bez jakiegokolwiek ostrze¿enia, generatory sztucznejgrawitacji wÅ‚¹czyÅ‚y siê i ci¹¿enie powróciÅ‚o.Wszyscy trzej, zaskocze-ni, z gÅ‚uchym Å‚omotem runêli twarzami na zaSmiecon¹ podÅ‚ogê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl