, Norton Andre Strzez sie sokola 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie pojawił się Sokolnik idący tak szybko, że w takt kroków kołysały się manierki zwisające z metalowych szponów.Zdrową rękę oparł na rękojeści pistoletu strzałkowego.— Jedziemy! — rzucił ku nim, kierując się zarazem do uwiązanych na postronkach kucyków i torgiańczyka.Dał im jasno do zrozumienia, że chodzi mu o bardzo szybki odjazd.Tirtha i Alon bez żadnych pytań pośpiesznie osiodłali swoje wierzchowce.Objąwszy prowadzenie, Nirel skierował się na północ i puścił konia kłusem.Tirtha podjechała do niego i zapytała:— Co zobaczyłeś?— Chyba o mało nas nie odkryto — odparł.Znów włożył na głowę hełm, a jego upierzony brat zataczał w górze coraz większe kręgi.— Znalazłem świeże ślady po drugiej stronie strumienia.Dziewczynę ogarnął gniew na samą siebie.Co najlepszego zrobiła minionej nocy, w dodatku wciągając tych dwoje?! Jeżeli w pobliżu przebywał ktoś nawet bardzo słabo uzdolniony, zaalarmowała go tak szybko, jakby celowo zostawiła ślady w miękkiej ziemi albo zapaliła sygnalizacyjny ogień.Jej postępowanie było co najmniej szaleńcze, a na pewno bardzo nieroztropne.— Banici? — zapytała.Przez tę krainę najprawdopodobniej wędrowaliby nowi mieszkańcy Karstenu, a nie ludzie ze Starej Rasy, wrażliwi na szepty Mocy.Zwykli Karsteńczycy tylko przypadkiem mogli ich zauważyć.— A czy można coś odczytać ze śladów w mule? — Sokolnik wzruszył ramionami.— Były tam dwa duże, podkute konie, reszta to kuce.Powiedziałbym, że grupa liczyła sześć osób.Jechali na południowy wschód.Na południowy wschód… Przecież oni sami tam zmierzali i we wczorajszym transie dziewczyna wyczuła, że są blisko celu podróży.Może tamta ściana skalna z czarnym pasem leży tylko o dzień drogi.Gdyby musieli ją okrążać, nadłożyliby wiele mil.Ich zapasy już się kończyły, a może zabraknąć czasu na polowanie czy zbieranie świeżych wiosennych korzonków.— Jak ci się zdaje, kiedy tam byli? — spytała.— O wschodzie słońca.Jego lakoniczna odpowiedź nie uspokoiła dziewczyny.Czy mogła wierzyć, że jej trans nie miał nic wspólnego z przybyciem nieznajomych? Siady nad potokiem mogły albo prowadzić do położonego opodal obozu, albo wskazywać na pogoń! Dlaczego ten Gerik miałby jechać ich śladem? Przyszła jej do głowy tylko jedna przyczyna: Alon.Jeśli ten rozbójnik odgadł, że jakiś niezwykle uzdolniony członek Starej Rasy uniknął rzezi w zagrodzie Parlana — czy powodowany dumą pojechałby za nim? Kim właściwie był ten Gerik? Istotnie był rozbójnikiem? A może drużynnikiem jakiegoś ambitnego wielmoży, który toczył bój o pozostałości Karstenu? — Ruchem ręki przywołała Alona.Teraz wszyscy troje jechali szeregiem.— Kim jest Gerik? Czy kryje się za nim ktoś inny? — zapytała szybko i zobaczyła, że Sokolnik odwrócił głowę, jakby zrozumiał, dokąd prowadzą jej pytania.— To przywódca bandy — odpowiedział powoli chłopiec.— Pojawił się w tych stronach dopiero w zeszłym roku.Jego ludzie — oni są… — Alon zbladł i zwilżył wargi językiem.Tirtha dobrze wiedziała, że zmusza go do wywołania wspomnień, których usilnie starał się pozbyć.Musieli jednak dowiedzieć się jak najwięcej.— Jego ludzie… — Chłopiec wyprostował się lekko w za dużym siodle.Oparł rękę na szyi torgiańczyka, jakby czerpał siłę i odwagę z kontaktu ze zwierzęciem.— Oni są… — Odwrócił głowę tak, by widzieć Tirthę i Nirela.— Teraz wiem, kim są — oświadczył podnosząc na chwilę głos.— Przedtem myślałem, że to szumowiny, jak ich nazywał Parlan, wojownicy z czystą tarczą, których nie przyjąłby pod swoje sztandary żaden wielmoża, mordercy i jeszcze gorsi.Dopiero teraz rozumiem, że był wśród nich prawdziwy sługa Ciemności!Tirtha ściągnęła mocniej wodze, aż jej klacz omal nie stanęła.Sokolnik zaś zacisnął dłoń na rękojeści pistoletu strzałkowego.— Czy… czy to był Gerik? — W jakiś sposób Tirtha ustrzegła się drżenia głosu.— Nie mam pewności.— Alon pokręcił głową.— Wiem tylko, że jest zły, ale… Nie, myślę, iż to tylko człowiek, prawdziwy człowiek, jakkolwiek wyczułem w nim… — Jego zakłopotanie zmieniło się w rozpacz.— Kiedy na mnie polowali, byłem zbyt przerażony.Teraz wiem więcej i rozumiem, że bałem się nie tylko śmierci — chociaż tego także — ale przede wszystkim czegoś poza nią, czegoś znacznie gorszego.— Czy mogli się dowiedzieć, że władasz mocą? — Sokolnik rozumował tak samo, jak Tirtha.— Nie wiem, lecz wtedy jeszcze nie miałem o tym pojęcia.Myślę, że to strach zdruzgotał we mnie jakąś barierę.— W przeszłości budowano w umysłach dzieci zapory przeciw mocy.— Dziewczyna przypomniała sobie swoje poszukiwania w Lormcie, które czasami wiodły na bezdroża, z dala od głównego nurtu jej badań.— Może tak było i z tobą, Alonie.Chłopiec nie krył rozpaczy.— Więc Gerik mógł szukać właśnie mnie? Czy ja sprowadziłem śmierć…— Nie.— Spod ozdobnego hełmu widać, było tylko mocno zaciśnięte usta Sokolnika.— Nie myśl, że tak było, braciszku.Ten Gerik jest zbójem i z tego, co zobaczyliśmy, wynika, że mógł się nieźle obłowić w zagrodzie Parlana.A może miał jakieś stare porachunki z wodzem klanu.Alon rozluźnił się i nieco rozchmurzył.— Miał ze sobą człowieka, którego dwa miesiące temu Parlan nie przyjął, gdyż Yachne ostrzegła go, że jest niebezpieczny.Zjawił się wówczas z posłaniem od pana Honnora, a później dowiedzieliśmy się, że list był prawdziwy.Przedtem ten obcy przebywał u boku naszego pana cały rok i dobrze mu służył.Dopiero potem Parlan zachorował, a Yachne wyruszyła po zioła, które miały mu pomóc.Ten sam człowiek towarzyszył Gerikowi, dobrze widziałem jego twarz.On nie należał w pełni do Ciemności.— Powiedziałeś wszakże, iż przynajmniej jeden z nich był sługą Zła.— Tirtha nie ustępowała.— Co to był za człowiek?Alon znów się zasmucił.— Nie mogę powiedzieć.Nie pamiętam, naprawdę nie pamiętam.Wiem, że byli ludzie, którzy polowali na mnie na tamtej łące i że chcieli… — jego głos załamał się.Chłopiec puścił wodze i ukrył twarz w dłoniach.— Zapomnij o tym.— Tirtha w lot wszystko zrozumiana.— Jeżeli będzie to konieczne, wspomnienia ożyją we właściwym czasie.Nie szukaj ich teraz.Alon znów opuścił ręce i jeszcze raz cień nadmiernej dojrzałości przemknął mu przez twarz.— Nigdy więcej nie będę szukał takiej wewnętrznej kryjówki — obiecał solennie.— Ale nie pamiętam wszystkiego.Może kiedyś pamięć mi wróci, jak mówisz.Dziewczyna spojrzała teraz na Sokolnika.— Czy sądzisz, że to Gerik nas szuka? — zapytała.Nirel odchylił lekko głowę do tyłu i nie odpowiedział.Jego sokół zniżył lot i usiadł na łęku siodła.Tirtha znowu usłyszała świergotliwą rozmowę.Po chwili Sokolnik zwrócił się do nich:— Jakaś grupa złożona z sześciu jeźdźców wędruje powoli na południe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl