, Crichton Michael Norton 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jej kieszeni spoczywał jeszcze telefon komórkowy.Nagle zapiszczał przywoływacz.Błyskawicznie sięgnęła do niego i wyłączyła.Mężczyzna był już bardzo blisko.Singleton pochyliła się niżej, wyciągnęła szyję i wyjrzała ostrożnie między oparciami.Stał w przejściu, kilka metrów da­lej, i rozglądał się uważnie na wszystkie strony.Nie mogła dostrzec jego twarzy, lecz w jasnym blasku reflektorów, wpadającym przez okna samolotu, bez trudu rozróżniła czerwoną flanelową koszulę w kratę.Zapadła ciemność.W kabinie panowała cisza.Casey wstrzymała oddech.W sąsiedniej galerii, od której dzieliło ją tylko cienkie przepierzenie, gło­śno zastukały jakieś przekaźniki.Doskonale wiedziała, że to efekt prowadzone­go testu cyklicznego, ale mężczyznę w czerwonej koszuli musiały te dźwięki zaskoczyć.Mruknął coś pod nosem i ruszył szybkim krokiem w stronę dziobu.Czekała cierpliwie.Po kilkunastu sekundach złowiła stłumione postukiwanie, przypominające odgłos cichych stąpnięć po metalowych schodkach.Nie była pewna, ale zdawało jej się, że intruz wyszedł z samolotu.W każdym razie wokół niej panowała całkowita cisza.Ostrożnie wysunęła się zza foteli.Najwyższa pora wracać do domu, pomy­ślała.Na palcach podkradła się do otwartych tylnych drzwi i zaczęła nasłuchi­wać.Nie ulegało wątpliwości, że cichnący odgłos kroków na betonowej posadz­ce oznacza, iż mężczyzna oddala się od samolotu.Został zapalony reflektor dzio­bowy i w jego świetle ujrzała wydłużony cień.Prześladowca szedł w kierunku wyjścia z hangaru.Wewnętrzny głos powtarzał jej w kółko: „Wynoś się stąd”.Casey musnęła dłonią zawieszony na szyi wyświetlacz i zawahała się.Lepiej było tamtemu dać czas na dotarcie w drugi koniec hangaru, niż teraz zbiec po schodkach i natknąć się na niego przy samolocie.Szybko postanowiła więc sprawdzić jeszcze parę następnych lokalizacji.Ułożyła sobie pasek wyświetlacza na czole i popatrzyła na rysunek widocz­ny na ekranie.Kolejny przedział techniczny znajdował się nieopodal, w zewnętrznym po­szyciu, tuż obok tylnych drzwi, przy których stała.Wychyliła się do połowy, przytrzymując prawą ręką ścianki, i stwierdziła z radością, że widzi niemal całą j przestrzeń za otwartą na oścież klapą.Znajdowały się tu trzy ramy z gniazdka­mi elektrycznych przyłączeń.Na górze widniał szereg skrzynek kontrolnych, teraz połączonych z wybiegającymi na zewnątrz kablami, zapewne sterujących zamykaniem i uszczelnianiem obu tylnych drzwi samolotu.Poniżej zaś.Tak!Był tam rejestrator serwisowy!Nie musiała nawet sprawdzać w instrukcji.Pomalowana na zielono blasza­na obudowa wyróżniała się szerokim biały pasem biegnącym w poprzek górnej pokrywy, na którym ciemniał wielki napis: MAINT QAR 041/B MAINT.Reje­strator miał wygląd gładkiego metalowego sześcianu o boku dwudziestu centy­metrów.W czołowej ściance umieszczono dodatkowe gniazdko przyłączeniowe.Casey zacisnęła palce na rączce i pociągnęła delikatnie.Bolce stykowe z cichym trzaskiem wysunęły się z gniazda w ramie.Rejestrator był nadspodziewanie lekki.Wreszcie! - pomyślała z ulgą.Cofnęła się w głąb galeryjki, mocno trzymając bezcenną zdobycz.Czuła tak silne podniecenie, że kolana zaczęły jej dygotać.Przecież zapis tego urzą­dzenia mógł gruntownie odmienić przebieg dotychczasowego śledztwa!Przejęta swoim odkryciem, nie zwróciła uwagi na cichy odgłos kroków za jej plecami, kiedy zaś pojęła, co się dzieje, było już za późno.Męskie ramiona zacisnęły się wokół niej tak silnie, że aż jęknęła z bólu.Próbowała na oślep chwycić się czegoś, lecz jedynie przeciągnęła bezradnie dłonią po ścianie.Pchnięta mocno, wyleciała przez otwarte drzwi na zewnątrz.Runęła w dół.Ku leżącej kilkanaście metrów niżej betonowej posadzce.Zaraz jednak - zdecydowanie za wcześnie - poczuła gwałtowne uderze­nie w głowę i ostry ból w wykręconej szyi.Wylądowała dziwnie miękko, jakaś siła przycisnęła jej ramiona do ciała.Ze zdumieniem stwierdziła, że zamiast spadać dalej, unosi się lekko, po czym miękko kołysze, jak w hamaku.Elastyczna siatka zabezpieczająca!Zamiast rozbić się na podłodze, wylądowała w sieci!Nie widziała niczego w ciemności, ale przypomniała sobie, że sieć zosta­ła rozciągnięta pod całym brzuchem maszyny.Przekręciła się pospiesznie na plecy i dostrzegła nad sobą mroczny zarys sylwetki człowieka stojącego w otwartych drzwiach samolotu.Mężczyzna zniknął w środku, doleciał od­głos jego szybkich kroków w przedziale pasażerskim.Casey błyskawicznie chciała się podnieść na nogi, ale było to niewykonalne.Sieć sprężynowała pod nią, krępując wszelkie ruchy.Zaczęła więc pełznąć w kierunku pobliskiej krawędzi skrzydła.Gdzieś z tyki, za nią, rozległo się stukanie butów o metalowe stopnie schodków.Napastnik zbiegał na dół.Musiała mu uciec.'Za wszelką cenę powinna zeskoczyć z siatki, zanim on tu dobiegnie.Zaczę­ła się energiczniej ruszać.Niespodziewanie z bliska doleciało ciche pokasływa-nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl