,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjęłam to oświadczenie aprobującym skinieniem głowy.Przebywałam w Alizonie zaledwie od kilku godzin, a już zginął jeden człowiek.Cóż to za straszne miejsce, pełne krwiożerczych psów, legendarnych potworów i okrutnych baronów!Kasarian przez chwilę trzymał list nieruchomo.— Jak to się stało, że żyjesz, gdy Lursk zginął? — zapytał podejrzanie spokojnym głosem.— Na dziedzińcu Zamku Reptur musieli być również inni słudzy Gurboriana.— Ludzie Lurska na pewno by mnie zabili — odrzekł z przekonaniem Bodrik — gdyby nie pan Gratch.Walka zwróciła jego uwagę.Wyszedł na balkon właśnie w chwili, gdy Lursk stracił równowagę, a ja przebiłem go mieczem.Pozostali najwyraźniej chcieli rzucić się na mnie.Jednakże pan Gratch rozkazał tylko pojmać mnie i natychmiast przyprowadzić przed oblicze barona Gurboriana.Baron nie był zadowolony, gdy usłyszał o śmierci Lurska, powiedział jednak do pana Gratcha, że nie można marnować dogodnej sposobności, jaką jest list z Kervonelu, przez złe uczynki podwładnych.Wtedy zabrałem głos, panie.Powiedziałem mu, że uregulowałem moje prywatne porachunki z Lurskiem, a nasz pojedynek nie miał nic wspólnego z Kervonelem ani z Repturem.Odpowiedział, że od tej pory powinienem trzymać się z daleka od sług Domu Reptura, później zaś polecił mi oddać ci odpowiedź, panie, zanim zmieni zdanie i sam mnie zabije.Kasarian uśmiechnął się nieprzyjemnie.— Jeśli trafi się jeszcze jakaś okazja wysłania następnego listu do Gurboriana, dopilnuję, by kto inny go tam dostarczył — zauważył.Gennard wrócił z bandażami i miską z wodą w tej samej chwili, w której do komnaty wszedł Wolkor ze zniszczoną torbą pełną słoików z maściami i ziołami służącymi pewnie do leczenia rannych psów — albo Alizończyków.Na szczęście nie był to pierwszy raz, gdy zetknęłam się z ciężkimi ranami.Podczas wojny pomagałam naszym Mądrym Kobietom, więc nie wstrząsnął mną widok krwi i pokiereszowanego ciała.Wzięłam bandaże od Gennarda i rozłożyłam na najbliższym stole, by można było je potem zwinąć do wymaganej długości.Wolkor i Gennard szybko zdjęli z Bodrika kaftan i bieliznę.Oprócz ran na karku miał cięte mieczem prawe przedramię.Ku mojemu zaskoczeniu Wolkor nawlókł woskowaną nitkę na lekko zakrzywioną igłę.Gennard ścisnął nierówne brzegi rany na przedramieniu, a jego towarzysz zeszył poszarpaną skórę jak dobra szwaczka, później delikatnie wytarł okolice rany gąbką umoczoną w winie i dopiero wtedy obandażował rękę.Podczas gdy słudzy oglądali kark Bodrika, Kasarian wyciągnął ze skórzanej sakiewki odpowiedź Gurboriana i podał mi ją z szacunkiem do przeczytania, ja jednak niewiele mogłam zrozumieć z wymyślnych zakrętasów alizońskiego pisma.— Zaświadczam, zacny baronie — zauważył do mnie Kasarian — że pismo Gratcha stało się jeszcze ozdobniejsze od czasu, gdy widziałem je po raz ostatni.Poszukajmy jaśniejszego światła, żebyś mógł wyjawić mi swoją odpowiedź.— Kasarian ujął mnie pod ramię i podprowadził do stołu w pobliżu wypchanego wilka, poza zasięg słuchu obu sług.— Gurborian, za pośrednictwem Gratcha, wyraża się jak zwykle arogancko i pompatycznie — powiedział młody baron, przynosząc dodatkową świecę, żeby lepiej oświetlić list.— Volorianie — przeczytał cicho, ironicznym tonem.— Cieszę się, że zaszczycasz Miasto Alizon swoją obecnością.Przez tyle lat byliśmy pozbawieni twoich rad i bardzo nam ich bylo brak.Często myślałem, jak wielki wkład mógłbyś wnieść do realizacji interesów Alizonu.Teraz zaś łaskawie zapraszasz mnie do siebie.Z radością przybędę we wskazane przez Ciebie miejsce, o wyznaczonej porze, jedynie w towarzystwie Gratcha i minimalnej liczby strażników.Twoja sugestia naprawdę mnie zainteresowała.Śmiem ufać, że to spotkanie okaże się korzystne dla obu naszych Linii.Zechciej, proszę, przekazać moje serdeczne pozdrowienia Kasarianowi, którego lojalną służbę od dawna podziwiałem.Niecierpliwie czekam wyznaczonej godziny.Gurborian.— Kasarian urwał, a potem wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.— Morew zasłużył na wielki medal, który mógłby zawiesić na swym łańcuchu barona — dodał.— Nasza zdobycz złapała się na zręcznie sformułowaną przynętę.Trzeba wszystko przygotować na to spotkanie.Tymczasem Bodrik zaczął nalegać, by pozwolono mu wstać.Wyglądało na to, że przyszedł już do siebie po krwawym pojedynku.— Wolkorze — rzekł Kasarian — możesz wrócić do psiarni.Powiedz ochmistrzowi, żeby dał ci butelkę krwistego wina.Wolkor, uśmiechając się od ucha do ucha, skinął głową i z entuzjazmem klepnął oznakę swego Domu.Gdy zamknął za sobą drzwi, Kasarian odwrócił się do Bodrika i Gennarda:— Dziś o północy będziemy gościć barona Gurboriana — oznajmił im.— Mój zacny baron i ja rozpoczniemy naradę w zielonej sali audiencyjnej.Ponieważ ma to być sekretne spotkanie, będzie im towarzyszyło tylko kilku gwardzistów.Bodriku, czy jesteś w stanie służyć mi jako mój fechtmistrz?Demonstrując polepszenie swego stanu zdrowia, Bodrik zacisnął, a potem rozwarł prawą dłoń i energicznie nakreślił w powietrzu zamaszysty gest szermierza.— Tak, panie — zapewnił.— Wyborowy oddział Kervonelu da sobie radę z każdym repturiańskim sługusem.— Dopilnuj tego — rozkazał Kasarian.— Możliwe, że dojdzie do… hm, nieporozumienia między stronami.Twoi wyborowi żołnierze załatwią gwardzistów Gurboriana.Mój gość i ja zajmiemy się Gurborianem i Gratchem.— Czy mam przynieść ze zbrojowni miecz twego rodzica, panie? — spytał Gennard.— Tak, zabierz go do sali audiencyjnej — odparł Kasarian — również poczęstunek — jadło i trunki dla całej czwórki.My zjemy tutaj lekką kolację.Przyniesiesz ją nam, zanim zajmiesz się przygotowaniem zielonej komnaty.Niedługo po odejściu Bodrika Gennard, jak mu rozkazano, przyniósł kilka tac z alizońskimi potrawami.Zamierzał znowu nam usługiwać, ale Kasarian ponownie polecił mu „zająć się ważniejszymi sprawami na dole”.Młody baron zamknął za nim drzwi i zwrócił się do mnie ze słowami:— Wszystko by się wydało, gdyby Gennard zobaczył cię jedzącą.Zdradzają cię zęby, są inne niż nasze.Dlatego musisz uważać, żeby ich nie pokazywać podczas rozmowy z Gurborianem i Gratchem.Dobrze się stało, że zimnica, na którą jakoby cierpi Volorian, uniemożliwi ci spożycie przygotowanych potraw.Przełknęłam z trudem jeszcze jeden kęs, przysięgając sobie w duchu, że nie otworzę ust podczas całego spotkania o północy.Wreszcie Kasarian zaprowadził mnie na dół do sporej sieni [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|