, Niven Larry Dzieci Beowulfa 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To musiał być dopiero widok.- W porządku.Zrzucaj.Sprowadziła skeeter na pięć metrów nad lustro wody i zrzuciła tampon waty nasycony zapachem wydzieliny gruczołów szybkości.Obcym zapachem, co zwykle dawało gwarancję, że grendel wpadnie w szał.Justin patrzył z napięciem.Skeeter warczał.Na brzegu chlupotała woda.I nic więcej.- Spróbuj jeszcze raz - wyszeptał.Zrobiła to.Plusk.A potem nic.Jego oddech wydawał mu się nieznośnie głośny.Coś tutaj było nie w porządku.Wstał, zdjął gogle bojowe i ostrożnie ruszył do przodu.- Nie przestawaj skanować w podczerwieni.Żadnych śladów grendeli?- Żadnych - odpowiedziała.- Przeskanowaliśmy to oczko wodne.Są tam łososie, ale nie widać dorosłego osobnika.- A więc to on został zabity.Jak dawno temu? Zaczął badać cielsko.Było poszarpane i spłaszczone, ale zauważył jakieś poruszenia na jego obrzeżu.Cofnął się, po czym oderwał z pobliskiego drzewa gałąź, której zamierzał użyć jako dźwigni.Uniósł nią szczękę grendela.- Chrząszcze padlinożercy - powiedział.- Takie same jak ten, którego widziałem przedtem.- To nie są chrząszcze - odparła Jessica.- Wiem, to oczywiste, że są spokrewnione z krabami, jak połowa form życia na tej planecie.- Jeden z chrząszczy uniósł się w powietrze, kiedy go odsłonił.Jego ruchome skrzydełka zahuczały gwałtownie.Okrążył głowę Justina, po czym znowu usiadł.- Jessica, na tej padlinie aż roi się od tych stworów.Cassandra, nagrywasz?- Tak.To nowa forma życia.- Zdobędę próbkę.- Justin położył na ziemi grendelówkę i wyjął pudełko.Patrzyły na niego puste oczodoły grendela.Z lewego oczodołu wyłonił się chrząszcz i odleciał, wydając zgrzytliwy, świdrujący w uszach odgłos.Napojone i najedzone chamele zamknęli na noc w prowizorycznej zagrodzie.Wokół oczka wodnego rozkwitły namioty, zainstalowali także linię obronną.Aaron siedział przy innym ognisku z grupką kawiarzy i Jessica była z tego zadowolona.Jej pojednanie z Justinem wciąż było kruche, nadal potrzebowali czasu, żeby ta więź się utrwaliła - ale mogło się okazać, że ten czas nie będzie im dany.Katya przytuliła się do niego.Jessica próbowała zachowywać obojętność, ale nie mogła przestać na nich patrzeć.Sprawiali wrażenie, jakby weszli w jeden rytm.Kiedy jedno z nich się poruszało, drugie reagowało subtelnym przesunięciem, czy też równie subtelną reakcją w języku ciała, gdy drugie coś powiedziało.Byli więcej niż kochankami.Cicho i bez fanfar Justin i Katya stali się parą.Jessica popijała kakao i patrzyła na odblaski ognia, które tańczyły na ich twarzach.Przy drugim ognisku rozległy się śpiewy, a mocny głos Aarona wzniósł się ponad dźwięki gitary.Justin spojrzał na nią, kiedy wstała, i uśmiechnął się.Był szczęśliwy.Znowu byli bratem i siostrą.Nie było żadnego powodu dziwnego smutku, który odczuwała.Być może przyczyniła się do tego śmierć Stu.Tak, to musiało być to.- Idę do nich pośpiewać - powiedziała.- Nie sądzę, żeby wam zbytnio mnie brakowało.Katya oparła głowę o Justina i uśmiechnęła się do niej.- Bawcie się dobrze z Aaronem.Jessica skinęła głową.Oba ogniska dzieliło zaledwie trzydzieści stóp i przechodząc od jednego do drugiego, mijało się zagrodę chameli.Jeden z nich trącał nosem drut, który je więził.Przez drut płynął słaby prąd.Po naciśnięciu natężenie prądu rosło.Ogrodzenie było przenośne i można je było zapakować do sieci ładunkowej pod skeeterem.Chamel wyciągnął pysk w jej stronę.Zatrzymała się i pogłaskała zwierzę po długiej, delikatnej szyi.Obejrzała się na swego niebrata.Justin i Katya.Dobra para.Katya była spokojniejsza.Przywiąże się szybciej.Zaczną pewnie oboje płodzić tłuste dzieci.To byłoby coś dobrego.Justin nadawał się na rodzica i ta rola była mu potrzebna.Nie był taki jak ona, wcale.Spojrzała na Aarona.Grał na gitarze i śpiewał, odchyliwszy głowę do tyłu.Był złoty, apolliński.Na myśl o nim zakręciło jej się w głowie.Był taki silny.Taki.doskonały.Do bólu.Już sam jego śmiech, widok jego odchylonej w śpiewie głowy, tego, jak rzucał włosami.chciała go mieć w sobie, chciała czuć ogromną siłę jego ciała, czuć ten ogień, który potrafił w niej rozniecić.Ale kiedy spojrzała na Justina i Katyę, zobaczyła coś łagodnego, miękkość.Coś zupełnie odmiennego niż nienasycony głód, którym emanował Aaron.Podeszła do Aarona i usiadła obok niego.Po chwili śmiała się i śpiewała z innymi.Kochali się i, jak zwykle, było to doskonałe.Doskonałe.Jej ciało eksplodowało więcej razy, niż mogła zliczyć.Jak zwykle.Doskonałość ich połączenia była.prawie przewidywalna.Jakby miał bezpośredni dostęp do jej układu nerwowego.Jeśli czegoś w tym brakowało, to może uczucia eksploracji.Z Toshiro było to stałe odkrywanie, którego brakowało jej w związku z Aaronem.- O czym myślisz? - wyszeptał Aaron.Jessica czuła na plecach twarde mięśnie jego brzucha.Swoim lewym ramieniem obejmował ją w pasie, a prawym kciukiem kreślił leniwie kółka wokół jej prawego sutka.Przez jej ciało przebiegły fale rozkoszy.- Nie rób tego - powiedziała.- Czego mam nie robić?- Nie rób.tego.Nacisk ustąpił.- W porządku.- Umilkł na chwilę.Czuła, jak jego serce bije przy jej plecach, mocno i powoli.- O czym myślisz?- O tym, że jestem bardziej przywiązana do naszego marzenia niż do ciebie, Aaron.- Czy to coś złego? Czytałem gdzieś, że miłość to nie dwoje ludzi wpatrujących się sobie w oczy.Miłość to dwoje ludzi patrzących w tym samym kierunku.Musiała się uśmiechnąć.- Też to czytałam.Ale czasem, czasem musimy także popatrzeć na siebie.Przekręcił ją na plecy i spojrzał jej prosto w oczy.- Myślisz, że na ciebie nie patrzę?- Może - odpowiedziała.- Poparłam cię we wszystkim, czego chciałeś.Dałam ci wszystko, co mogłam dać.Zdradziłam dla ciebie ojca.- Och, Boże, tak było.To nie było prawdą, dopóki tego nie powiedziała.- Muszę wiedzieć, co myślisz.O nas.Ujął jej dłoń i położył ją między swoimi nogami.Prawie natychmiast zaczął sztywnieć.Uścisnęła go lekko.- Nie chodzi mi o to.Nie.nie tylko o to.Wiem, że się nawzajem podniecamy.To dla nas coś łatwego.- A zatem miłość?- Nie wiem.Wtuliła głowę w zagięcie jego ramienia, mówiąc w duchu tak głośno, jak tylko śmiała: Tak, miłość.Nazwij to miłością.Proszę, nazwij to miłością.Podciągnął koc pod jej brodę i usiadł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl