, narrenturm 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jątrewkę znaczy.Bo to zdzira bez-wstydna.W nocy, gdy jej dziewierz na wyrku dosiada, to dyszy, jęczy, stęka,krzyczy, jak kocica miauczy.%7łeby ino w nocy, gdzie tam, bywa i za dnia, przyrobocie, gdy myśli, że nikt nie widzi.Rzuci motykę, pochyli się, ułapi płotu,a dziewierz ją, kieckę aż na plecy zadarłszy, jako ten cap chędoży.Tfu, sro-mota.A memu chłopu, baczę, oczy się świecą, aż się nieraz obliże.Tedy jejgadam, obyczajność miej, poćpiego jedna, czego cudzym mężom głowy kręcisz.A ona na to: wygódz chłopu, jak należy, to się nie będzie za innymi oglądał aniucha nadstawiał, gdy inni wełnę gręplują.I rzekła jeszcze, że cicho się kochać niemyśli, bo jej przyjemno, a jak przyjemno, to jęczy a krzyczy.A że ksiądz w ko-ściele kazał, że to grzech, taka przyjemność, tedy on, musi, durny albo zbiesiłsię, bo nie może być rozkosz grzechem, przecie to Pan Bóg tak rzeczy stworzył.178 Jakem to sąsiadce powtórzyła, rzekła mi owa, że taka gadka to nic, ino hyrezja,i żeby naskarżyć na zdzirę.No to i skarżę.* * *.gadał, że w kościele, pry, na ołtarzu to przecie nie może być ciało Chry-stusowe żadną miarą, bo chociażby i był Jezus wielki jako ta, nie przymierzając,katedra, to by ciała nie starczyło na te wszytkie msze, już by to wszytko, pry, księ-ża dawno sami zeżarli.Tak brechał, tymi własnymi słowy, żebym tak zdechł, jeśliłżę, tak mi dopomóż Bóg i Zwięty Krzyż.A jak go już na stos powiodą i spalą, touniżenie dopraszam się, aby te jego dwie morgi podle strumienia moje były.Toćmówią że zasługi, pry, będą policzone.* * *.Dzierżka, wdowa po Zbylucie z Szarady, co się po śmierci małżonkaodmieniła na  de Wirsing , stadninę po nieboszczyku przejęła i końmi handlu-je.Godzi się to, by białogłowa przemysłem i handlem się parała? Konkurencjęnam.Znaczy, uczciwym katolikom, robiła? Dlaczego jej tak dobrze idzie, he?Gdy innym nie idzie? Bo czeskim husytom konie sprzedaje! Heretykom!* * *.dopiero co na sieneńskim soborze uchwalono, a królewskimi edyktamipotwierdzono, że z husyckimi Czechami wszelki obchód zakazany jest, że kto byz husytami handlował, na majątku i ciele ma być karany.Nawet ten polski poganinJagiełło infamią, banicją, utratą godności i przywilejów karze, kto by się z kace-rzami znosił, ołów, broń, sól abo spyżę im przedawał.A u nas, na Zląsku? Drwiąsobie z zakazów pyszni panowie kupcy.Mówią, że zarobek grunt, że jak zaro-bić, to choćby i z diabłem.Chcecie nazwisk? Oto one: Tomasz Gernrode z Nysy.Mikołaj Neumarkt ze Zwidnicy.Hanusz Throst z Raciborza.Tenże Throst, do-dam, bluznił nadto na księży, że rozwiązli, świadków na to będzie wielu, bo miałarzecz miejsce we Wrocławiu mieście, w karczmie  Pod Głową Maura na Pla-cu Solnym, vicesima prima Iulii, w godzinach wieczornych.Aha, byłbym zabył,179 handluje jeszcze z Czechami niejaki Fabian Pfefferkorn z Niemodlina.A możeon już nie żyje?* * *.powiada się: Urban Horn.Znają go, wichrzyciel to i podżegacz, kacerzpono i przechrzta.Waldens! Begard! Matka jego była beginka, spalili ją w Zwid-nicy, wcześniej na mękach do ohydnych się przyznała praktyk.Było jej Roth,Małgorzata Roth.Tego ci Horna, alias Rotha, w Strzelinie na własne oczy widzia-łem.Do buntów nawoływał, z papieża sobie dworował.Włóczył się za nim ówReinmar de Bielau, pociotek jakiś Ottona Beessa, kanonika od Jana Chrzciciela.Wart jeden drugiego, same przechrzty i heretyki.* * *Zmierzchało już, gdy ostatni klient opuścił kościół świętego Macieja.Po-murnik wyszedł z konfesjonału, przeciągnął się, oddał brodatemu Krzyżakowiz Gwiazdą zapisane karty. Przeor Dobeneck  spytał  nie wydobrzał jeszcze? Nie wydobrzał  potwierdził szpitalnik. Wciąż niemocą złożon.Prak-tycznie inkwizytorem a Sede Apostolica jest więc Grzegorz Hejncze.Też domini-kanin.Szpitalnik skrzywił lekko usta, jakby poczuł w nich coś niesmacznego.Po-murnik zauważył to.Szpitalnik zauważył, że Pomurnik zauważył. Młodzik, ten Hejncze  wyjaśnił z lekkim ociąganiem. Formalista.Nawszystko żąda dowodów, nader rzadko każe na męki brać.Co i rusz podejrzanegoznajdzie niewinnym i wypuści.Miękki jest. Widziałem pogorzeliska po stosach na podwalu za Zwiętym Wojciechem. Wszystkiego dwa stosy  wzruszył ramionami szpitalnik. Za ostatnietrzy niedziele.Za czasów brata Schwenckefelda byłoby dwadzieścia.Prawda, żetylko patrzeć, jak będzie palony trzeci.Jego wielebność ułapił czarownika.Podob-no ze szczętem zaprzedany diabłu.Właśnie poddawany jest bolesnemu śledztwu. U dominikanów? Na ratuszu. Hejncze jest przy tym? Wyjątkowo  uśmiechnął się brzydko Krzyżak  jest. Ten czarownik, co za jeden?180  Zachariasz Voigt, aptekarz. Na ratuszu, powiadasz, bracie? Na ratuszu.* * *Grzegorz Hejncze, w praktyce obecny inquisitor a Sede Apostolica specialiterdeputatus na diecezję wrocławską, był faktycznie człowiekiem wyjątkowo mło-dym.Pomurnik nie dawał mu więcej niż trzydzieści lat  co oznaczało, że byli ró-wieśnikami.Gdy Pomurnik wszedł do ratuszowej piwnicy, inkwizytor właśnie sięposilał.Wysoko podwinąwszy rękawy, ochoczo pałaszował wprost z garnka kaszęze skwarkami.W świetle łuczyw i świec scena prezentowała się malowniczo i na-strojowo  żebrowane sklepienie, surowe ściany, dębowy stół, krucyfiks, świecz-niki obrosłe festonami wosku, plama białego dominikańskiego habitu, kolorowapolewa glinianych naczyń, spódnica i zapaska usługującej dziewki  wszystko tokomponowało się niczym na miniaturze z graduału, brakowało tylko iluminacji.Nastrój psuły jednak i zakłócały przeszywające wrzaski i ryki bólu, w regu-larnych odstępach dobiegające z głębszego podziemia, zejście do którego, niczymwrota piekieł, czerwono rozświetlała migotliwa poświata ognia.Pomurnik zatrzymał się przy schodach, czekał.Inkwizytor jadł.Nie spieszyłsię.Zjadł wszystko, do samego dna, wydrapał nawet łyżką to, co się przypaliło.Dopiero po tym uniósł głowę.Krzaczaste, groznie zrośnięte brwi nad bystrymioczyma dodawały mu powagi, sprawiały, że wydawał się starszy, niż był w istocie. Od biskupa Konrada, prawda?  rozpoznał. Imć pan. Von Grellenort  przypomniał Pomurnik. Oczywiście  Grzegorz Hejncze powściągliwymi ruchami palców pona-glił dziewkę, by sprzątnęła ze stołu. Birkart von Grellenort, biskupi zaufanyi doradca.Siadajcie, proszę.Torturowany zawył z podziemia, zakrzyczał dziko i nieartykułowanie.Pomur-nik usiadł.Inkwizytor wytarł z podbródka resztki tłuszczu. Biskup  zaczął po chwili  opuścił, jak się zdaje, Wrocław? Wyjechał? Raczyła rzec wasza wielebność. Do Nysy pewnie? Odwiedzić panią Agnieszkę Salzwedel? Jego dostojność  Pomurnik nawet drgnięciem powieki nie zareagowałna utrzymywane w głębokim sekrecie nazwisko najnowszej biskupiej miłośnicy. Jego dostojność nie zwykł informować mnie o takich detalach.Ja też ich niedociekam.Kto wściubia nos w sprawy infułatów, ryzykuje jego utratę.A mniemój nos miły.181  W to nie wątpię.Ale ja wszak nie sensację, lecz jeno zdrowie dostojne-go mam na uwadze.Biskup Konrad nie jest przecie pierwszej młodości, unikaćwinien nadmiaru gorących turbacyj.A wszak ledwo tydzień minął, jak zaszczy-cał Ulrykę von Rhein.Do tego te wizyty u benedyktynek.Dziwicie się, panierycerzu? Rzeczą inkwizytora jest wiedzieć.Z podziemia rozległ się krzyk.Urwany, przechodzący w charkot [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl