, McCaffrey Anne Wszystkie weyry Pern 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posiłek, który zjadłem wczoraj, wystarczy na dłużej niż do jutra.To dobrze, odparł Jaxom bardziej ponuro niż wymagały tego okoliczności, ale przecież przygotował się na wylot już dzisiaj.Cóż, wracajmy do Wschodniego i przekażmy eskadrom, żeby odpoczęły.Upłynęło jednakże kilka dni, zanim wyprodukowano smar.Jaxom dopilnował, żeby Ruth jadł przynajmniej jednego małego whera każdego wieczora, a Ruth skarżył się, że z przejedzenia nie będzie w stanie wykonać nawet jednego skoku, a co dopiero dwóch.- To lepsze niż żebyś mi padł, kiedy znajdziemy się pomiędzy czasem - odparł Jaxom.Przeczekiwał opóźnienie w Warowni Cove z Sharrą, która dochodziła do siebie po intensywnych godzinach pracy w laboratorium.Straciła na wadze i miała podkrążone oczy.Przynajmniej mógł dopilnować, żeby miała wszystko, czego potrzebowała do odzyskania sił.I on sam.I Robinton.Jaxoma niepokoiła zmiana, jaka zaszła w Mistrzu Harfiarzu, choć była subtelna.Lytol i D’ram też zdawali sobie z niej sprawę.Robinton chyba nie doszedł do siebie po psychicznym szoku.W towarzystwie zachowywał się jak dawniej, ale zbyt często Jaxom przyłapywał go na głębokim zamyśleniu, poruszonego i nieszczęśliwego, sądząc po smutku w jego oczach.A także, jak się wydawało, pił mniej i z mniejszą radością.Życie już go nie cieszyło.Zair też się martwi, powiedział Ruth Jaxomowi.- Być może Robinton potrzebuje więcej czasu, by całkowicie wyzdrowieć - odparł Jaxom, próbując dodać sobie otuchy.- Nie jest już taki młody, ani tak odporny.A to było okropne przeżycie.Kiedy skończymy pracę, wymyślimy coś, co go wyrwie z apatii.Sharra też to zauważyła.Naradzi się z Oldivem.Wiesz, jak Robintona drażni, że za bardzo się nim przejmujemy.Zrobimy coś.Powiedz to Zairowi.A teraz raz jeszcze, sprawdźmy układ gwiazd, którym będziemy się kierować podczas pierwszego lotu pomiędzy czasem.Obaj znamy te gwiazdy lepiej niż te, które teraz są ponad nami, powiedział Ruth, ale posłusznie zrobił to, o co prosił Jaxom.Wezwanie nadeszło późnym popołudniem.Fosdak, najszczuplejszy z czeladników kowalskich, wcisnął się w skafander i wpompował smar i olej w maleńkie szczeliny każdej wielkiej klamry, które mocowały silniki do podłogi.Zanim skończył na “Buenos Aires” i wrócił na “Yokohamę”, żeby sprawdzić czy ciecz wlała się na miejsce, był dość pewien sukcesu.Jeszcze raz Fandarel użył kodu i sekwencji, wcisnął WPROWADŹ i czekał.Tym razem komputer rozpoznał komendę i odpowiedział: GOTÓW DO WYKONANIA.- Jestem gotów - oznajmił Fandarel.- Więc zrób to, człowieku, zrób! - krzyknął F’lar.Fandarel włączył program.Nie wiedział, czy ktoś jeszcze usłyszał metaliczne popiskiwanie i stukania, i wreszcie końcowe szczeknięcie, gdy zaciski puściły.W przedziale silników hałas był dość głośny.- Oddzieliły się - powiadomił, a potem przypomniał sobie, żeby włączyć zewnętrzne czujniki, by obejrzeć wynik operacji.- Weyr, uwaga! - zawołał F’lar, i Fandarel zobaczył, jak pojawia się masa smoków, a każdy opada na wcześniej ustaloną pozycję na górnych belkach.- Doskonale!- Na “Bahrainie” oddzielone! - krzyknął Bendarek.Fandarel nie widział “Bahrainu”.Natomiast Jaxom go widział, gdyż to on nadzorował tamten statek.Kiedy F’lar wezwał swoje eskadry, z Bendenu, Igen i Telgaru, Jaxom wezwał swoje, ze Wschodniego, Południowego i Isty.Grupa, która odpowiedziała na jego wezwanie, była największa jaką widział przez wszystkie Obroty swojego życia.Smoki przybyły na miejsce w tym samym momencie, tak jak to ćwiczyły.Ich szpony uchwyciły długie belki, a wszyscy jeźdźcy zwrócili się twarzą w stronę miejsca na końcu, gdzie znajdował się on z Ruthem.Ruth, przekaż smokom drogę do Czerwonej Gwiazdy.Pamiętaj, że nie będzie krateru na tamtym krańcu rozpadliny.Pamiętam, bo przecież my go zrobimy! Ruth aż kipiał z entuzjazmu.Ruth dobrze znał swoje zadanie, a smoki spodziewały się, że otrzymają od niego wskazówki co do celu podróży.Żaden z nich nie był na Czerwonej Gwieździe.Jeźdźców uprzedzono, że będzie to dłuższy skok niż te, do których byli przyzwyczajeni, i że powinni pamiętać o regularnym oddychaniu.Rozumieją i są gotowi, przekazał Ruth chwilę później.Jaxom wziął głęboki oddech.Na sekundę położył dłoń w rękawicy na barku Rutha, a potem uniósł ją wysoko, dając sygnał do skoku.A więc ruszajmy, powiedział, zanim stracę odwagę.I opuścił dłoń.To był długi skok, tak jak się tego spodziewali.Jaxom doliczył się trzydziestu ostrożnych oddechów.Szkoda, że Lessa nie pamięta, jak długo trwał lot o czterysta Obrotów w przeszłość, bo taka wiedza dodałaby mu pewności.Przy trzydziestym drugim oddechu Jaxoma opanował niepokój.Jesteśmy! oznajmił Ruth, a jego krzyk odbił się echem w umyśle jeźdźca.Unosili się nad powierzchnią na krańcu wielkiej rozpadliny.Gwiazdy znajdowały się na niebie na odpowiednich pozycjach, więc Jaxom wiedział, że przybyli we właściwe kiedy.Powrócił myślą do zadania.Mieli dziesięć minut, żeby opuścić olbrzymi silnik na dno rozpadliny.Ci, którzy rozsiewają owoidy, już wykonują swoje zadanie, powiadomił go Ruth.Jaxom przekazał dla smoków rozkaz opuszczenia silników, a potem uśmiechnął się szeroko.Smokom udało się dokonać tej niewiarygodnej podróży! Ciężar silnika był minimalny, gdyż smoki nie myślały o nim jako o czymś rzeczywistym.Poryw uniesienia niezmiernie poprawił jego samopoczucie.Zrobiliśmy to, Ruth! Udało się!Oczywiście, że tak.Spokojnie, utrzymujcie to na równym poziomie, dodał Ruth, a Jaxom skinął na smoki z tyłu, które obniżały się szybciej niż te z przodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl