, Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 Œmierc Demona 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i tutaj.Hanne obracała w palcach pustą paczkę po papierosach.Wkońcu ze sreberka zrobiła bociana.Kiedy skończyła, nachyliłasię nad planem i zaczęła małym palcem kreślić na nim kółka,zanim w końcu znalazła to, czego szukała.Spróbowała postawićtam bociana.- Dom dziecka - powiedziała.Bocian się przewrócił.- On idzie do domu dziecka.Używając złamanego ołówka jako wskaznika, zaznaczyłatrasę ze Storo do Promyka Słońca.Punkty wskazane przezErika znajdowały się mniej więcej na linii między tymi dwomamiejscami, bliżej jednak Storo niż celu Olava.- Po co on tam, do diabła, wraca? - spytał Erik, próbując zpowrotem ustawić bociana.- Przecież stamtąd uciekł.- On musi stać zupełnie na płaskim - poinstruowała Hanne.- Zrób mu trochę większestopy.- Jak myślisz, dlaczego tam wraca? - powtórzył Erik.Wreszcie udało mu się ustawić papierowego ptaszka.Hanne nie odpowiedziała.Nie miała pojęcia.Ale bardzo jejsię to nie podobało.Ogarnął ją jakiś niepokój, lekki skurczumiejscowiony gdzieś między pępkiem a przeponą, który zkażdą chwilą przybierał na sile.Znała go.Pojawiał się zawsze,gdy działo się coś, czego nie rozumiała, lecz co miało znaczenie.Coś, czego nie była w stanie przewidzieć i do czego nie mogładopasować żadnej teorii.Bardzo tego nie lubiła.- Mam szczerą nadzieję, że go złapią, zanim tam dotrze.- Na pewno - uspokoił ją Erik.- Pięć wozów go szuka.Chyba nie może być tak trudno dogonić dwunastolatka!*** Było już dobrze po drugiej po południu i czas zaczął im siękończyć.Przynajmniej jeśli chcieli dotrzymać złożonej wprzypływie optymizmu obietnicy, że sprawa zostanierozwiązana do weekendu.Hanne już się bała, że będzie musiałazadzwonić do Cecilie i powiedzieć, że się spózni.Zaprosiły gościi Hanne przysięgała, że wróci do domu na czas.- Oh, shit! - zaklęła nagle, przypominając sobie, że obiecaław drodze do domu kupić świeże szparagi i bakłażany wwarzywniaku na Vaterland.Szef wydziału pytająco uniósł brwi.- Nic, nic - powiedziała szybko.- Nic ważnego.Odwróciła się do prokuratora policji, który pół siedział, półleżał na krześle, akurat w tej chwili nadzwyczaj zajęty czymś, comiał w uchu.Najpierw próbował wyjąć to palcem, ale gdy tedziałania nie przyniosły skutku, sięgnął po spinacz,rozprostował go i prawie wbił sobie w głowę.Hanne wiedziała, że powinna go ostrzec, ale jej się niechciało.- Jesteś pewien, że to nie wystarczy na zatrzymanie? -spytała po raz trzeci.- Tak.- Prokurator wyciągnął spinacz, do któregoprzyczepiła się żółtobrązowa grudka.Hanne odwróciła się ze wstrętem, ale prawnik byłzachwycony.- Masz jedynie całą górę niezłych teorii.Nic konkretnego.Ona ma motyw, ale akurat motywów w tej sprawie niebrakuje.To znaczy ludzi z motywami.Poza tym nie wiesz, czyAgnes rzeczywiście wspomniała w rozmowie z Maren o tymfałszywym dyplomie.Jeśli znajdziesz na to potwierdzenie,rozważę sprawę jeszcze raz.Bo wtedy przynajmniej zbliżymysię do czegoś na kształt uzasadnienia zatrzymania.Potrzebujęczegoś więcej, Hanne.Znacznie więcej.- Ale wiemy, że sfałszowała dyplom.Nie możemy jejzatrzymać choćby za to?Prokurator uśmiechnął się z wyższością i znów sięgnął pospinacz.Teraz zagłębił go w drugim uchu.- Z pewnością w końcu i tak ją przyciśniemy - powiedział, przekrzywiając głowę.- Ale to się stanie po cichu, bezdramatyzmu.Au! - Wyciągnął spinacz z ucha i spojrzał naniego ze złością.Oczyścił końcówkę palcami, po czym wytarłją w spodnie i wstał.- Radzę wam, żebyście namówili ją najeszcze jedno spotkanie.Wykorzystajcie to, co macie, itrzymajcie kciuki, żeby przyznała się do winy.Musi już być nawykończeniu.- Uśmiechnął się i wyszedł.- Obrzydliwiec! - rzuciła Hanne półgłosem, zamykając zanim drzwi z nadzieją, że ją usłyszał.Szef wydziału wcale się nie uśmiechał, ale też wyszedł.- On ma przecież rację - zauważył cierpko Billy T., kiedydrzwi zamknęły się po raz drugi.- Nienawidzę, kiedy tacy ludzie mają rację.- Ty nienawidzisz każdego, kto może mieć rację, gdy ty jejnie masz.- Przesadzasz! - Klepnęła go w głowę.- No ale co robimy?- Moglibyśmy poprosić, żeby przyszła tutaj, tłumacząc się,że to dzisiejsze przesłuchanie zostało przerwane -zaproponował Billy T.bez widocznego entuzjazmu.- A ona znów poprosi, żeby spotkać się tam - stwierdziłaHanne ze znużeniem.- Będzie się dziwiła, że nie możemyzaczekać do poniedziałku, a my będziemy jeszcze surowsi ikażemy jej stawić się natychmiast, no i zaryzykujemy, żezrozumie, o co nam chodzi.Będzie miała mnóstwo czasu nawyeliminowanie wszystkich ewentualnych dowodów w tej.przeklętej sprawie! - krzyknęła na koniec Hanne.Plan Oslo z biurka, całkiem nowy i w pełni zdatny do użytku,w ciągu kilku sekund zmienił się w papierową kulkę.Hannecisnęła nim o ścianę, ale za chwilę podniosła go zawstydzona ipowoli zaczęła sprawdzać, czy da się go jeszcze uratować.Na korytarzu rozległy się nagle radosne okrzyki.Popatrzyli na siebie, urządzając błyskawiczny konkurs na to,kto jest najmniej ciekawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl