, Matka Nexo M 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był za słaby, ażeby stawić opór i pozwolił robić ze sobą, co chcieli.Niedosta-teczne odżywianie odebrało mu siły do tego stopnia, że nie miał już ani jednej wielkiej idei.Głowę miał pustą, tylko gdzieś w najgłębszej głębi świtała słaba nadzieja jakiejś zmiany.Je-żeli to się nie stanie, pojedzie do domu.Stanął na jutlandzkiej ziemi, bez jakichkolwiek widoków dla siebie; nie było więc innegowyjścia jak dom rodzinny.Ale myśl o zjawieniu się w stronach rodzinnych, była mu niezmiernie przykra.Znał zbytdobrze tamtejszą ludność, z jej ograniczonymi pojęciami; nie tylko nie mianoby dostateczne-go zrozumienia dla trudności, z jakimi musi walczyć człowiek taki jak on, ale patrzono by naniego takim samym wzrokiem, jak na nieudanego prosiaka, i przytaczano przypowieść o mar-notrawnym synu.W rozpaczy, przyszła mu do głowy pewna myśl.Proboszcz domowy opowiadał, swegoczasu, o starym przyjacielu, który był pastorem w południowej Jutlandii; miał być podobnooryginałem, mającym zawsze zrozumienie dla ludzi niecodziennych.Jego właśnie chciał od-wiedzić i przynieść mu pozdrowienie od swego dobroczyńcy, powierzając resztę Panu Bogu.Proboszcz-oryginał na pewno nie posiadał spadkobierców, a kto mógł wiedzieć, a nuż.51 Drogę tę musiał odbyć pieszo i udał się w nią natychmiast.Dzięki jutlandzkiej gościnnościpo upływie krótkiego czasu był znów odrodzony na ciele i duszy i mógł ze swą zwykłą, ufnączupurnością, wkroczyć do małej wioski.52 XIV.W  Klatce szpaków" jeden dzień podobny był do drugiego; obie kobiety grywały trochę,trochę czytały, zmieniały się w domowych zajęciach, gawędziły i cieszyły się nadejściem lata.Uważały, że zima była dotychczas dosyć ostra, chociaż zaledwie przekroczyła próg NowegoRoku; ale obie miały zdolność odkrywanie we wszystkim stron najbardziej pociągających, copomagało im znosić nudne przebywanie w domu i przetrwać niekończące się wieczory.Zostałim również dobry humor, aczkolwiek obie nie były tak ożywione, jak w lecie.Obcy gość stanowił również zródło rozrywki.Dawał powód do rozmaitych przypuszczeń,raz, tyczących się jego poszukiwań w książkach kościelnych, innym razem  dotyczącychjego samego.Kim był właściwie? Uczonym  ci na pewno nie szperają w księgach kościel-nych.Jednego z pierwszych dni widziały jak udawał się do kościoła, trzymając w ręku małynotesik  może szukał wiadomości o swoich przodkach.Pani Berg początkowo brała go za aktora, świadczył o tym cały jego wygląd oraz talentgłośnego czytania; ale był zbyt nieśmiały i skromny.Aktorzy, których znała byli wymowni ipretensjonalni i nie mogli znieść, gdy inni przewodzili rozmowie, lub gdy mówiono o innych,a nie o nich; on jednak różnił się od nich  bardzo niechętnie wspominał o sobie.Nie mogły oprzeć się pokusie, by pewnego razu podczas jego nieobecności, nie rzucićokiem na jego pokoje.Mały, zresztą pusty szkicownik, leżący na stole, mógłby wskazywać nato, że zajmował się rysunkami; poza tym nie znalazły nic, co byłoby w stanie dać im jakieśwyjaśnienie.Prócz szczotek do włosów i paznokci oraz grzebienia, w pokoju nic więcej niebyło.Albo nie rozpakował wcale swego tobołka, albo też nic więcej nie przywiózł.Ale tobo-łek, płaski i chudy, leżał skromnie w kąciku. Musi mieć bardzo spartańskie przyzwyczajenia  rzekła pani Berg, kiedy schodziła nadół.Pobyt jego przeciągał się dłużej, niż przewidywał, uważał więc za stosowne wyjąkać jakieśusprawiedliwienie pełne żalu.Ale pani Berg zapewniała, że każda zwłoka jest jej bardzo miła: Jakże byśmy zabijały długie wieczory, gdyby nam Pan Bóg nie był zesłał pana?W połowie stycznia zdarzyła się taka mile widziana zwłoka, w postaci strasznej burzyśnieżnej, która pogrzebała wioskę w masach śniegu, uniemożliwiając wszelką komunikację.To wniosło zmianę w bytowanie obu pracowitych kobiet.Pewnego dnia pracowały nadworze, zgarniając śnieg przy pomocy mioteł i łopat od węgla.Pan Halvor pomagał, choć niemiał wielkiego pojęcia o tym, jak się obchodzić z tymi narzędziami; oczyszczali dróżki, wio-dące do drzwi kuchennych na zewnątrz domu i od frontowych drzwi do furtki.To ostatniebyło zupełnie zbyteczne, gdyż gościniec, na którym śnieg leżał aż po szczyty domów, był niedo przebycia, ale zrobili to, niezależnie od tego.W ten sposób nie czuli się tak zamknięci,mówili.Następnego dnia wszystko było znów zasypane i zawiane, tak, że trzeba było zaczy-nać od początku. To właśnie stanowi przyjemność  odpowiedziała pani Berg na uwagępana Halvora o bezużyteczności tej pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl