, Witkiewicz Stanisław Ignacy Matka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZwiÅ„stwo jest wszystko.Wy przynajmniej przemieszczacie siÄ™ w czasie - ja nie mogÄ™.OSOBAZapominasz, że ja jestem twojÄ… matkÄ….Ja siÄ™ szalenie cieszÄ™ tym wszystkim.Ja ci wszystkoprzebaczam.LEONTak, ale tam leży trup, który mi nic przebaczyć już nie może.O Boże, Boże.Oto ta robótka,przy której oczy straciÅ‚a biedaczka.A wszystko co mówiÅ‚a caÅ‚e życie, to byÅ‚o tak obliczone -ja wiem: mimo woli - ażebym ja nie mógÅ‚ przetrzymać jej Å›mierci.I ja nie mogÄ™.KażdesÅ‚owo jej sobie przypominam i każde sÅ‚owo boli mnie tak jak milion tumorów w mózgu i niewiem, co bym daÅ‚ w tej chwili: caÅ‚Ä… sÅ‚awÄ™, caÅ‚Ä… dumÄ™ z urzeczywistnienia tej mojej koncepcji- daÅ‚bym nie wiem co, wszystko jest maÅ‚o - bylebym mógÅ‚ cofnąć choć jedno maÅ‚e zÅ‚esłóweczko, które powiedziaÅ‚em, choć jednÄ… myÅ›l drobniutkÄ…, którÄ… jÄ… skrzywdziÅ‚em.(pÅ‚acze)Wy nie wiecie, co to jest tak potworny wyrzut sumienia.Ja tego nie przeżyjÄ™.OSOBAJak nie chcesz mi wierzyć, to nic na to nie pomoże.Na upór nie ma lekarstwa.Leon idzie do trupa, kÅ‚adzie mu robótkÄ™ w rÄ™ce i pada na kolana, Å‚kajÄ…c.LEONBu-u-uuu-buu-uuu.OSOBAPozwól, Leoneczku, ja ci udowodniÄ™, że ten trup jest faÅ‚szywy.To jest tylko manekin.Wogóle caÅ‚a ta rzecz - my y compris - jest Å›wietnie zaaranżowana, tylko nie wiadomo przezkogo.Ale jest to nic wiÄ™cej jak czysta forma pewnych wypadków, zastygÅ‚ych wnieskoÅ„czonoÅ›ci Istnienia.Chce poruszyć trupa.Leon zrywa siÄ™ i mówi jeszcze Å‚kajÄ…c.LEONNiech mama nie waży siÄ™ jej dotknąć.To byÅ‚oby straszne Å›wiÄ™tokradztwo.ProszÄ™ odejść.Zostawcie mnie z niÄ… samego.ALBERTZostaw jÄ…, Nina.I jemu też daj spokój.Niech siÄ™ wypÅ‚acze.PopÅ‚acz porzÄ…dnie, mój chÅ‚opcze- to ci ulży. OSOBAMasz racjÄ™, Albert.Może go to uleczy, jak to wszystko po swojemu przeżyje.LEON z rozpaczÄ… i Å‚zamiI ja nic nie rozumiaÅ‚em, nic.A z drugiej strony: czy byÅ‚bym tym wÅ‚aÅ›nie, gdybym tegowszystkiego nie przeszedÅ‚? MusiaÅ‚em.Niby wybieraÅ‚em zajÄ™cia pÅ‚atne takie, przy którychmogÅ‚em intelektualnie odpoczywać i nabrać siÅ‚ do dalszych przemyÅ›leÅ„.Ale gdybym siÄ™ takzawziÄ…Å‚ caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… woli, to mógÅ‚bym i uczciwie pracować, i tamtego dokonać.DwadzieÅ›ciasiedem lat utrzymywaÅ‚a mnie z robótek, a potem ja jÄ… dwa lata, robiÄ…c Å›wiÅ„stwo zaÅ›wiÅ„stwem dla odpoczynku.O Boże, Boże, co za straszna kara mnie spotkaÅ‚a.Och, żeby onabyÅ‚a takÄ… jak mama (wskazuje na OsobÄ™), wszystko byÅ‚oby inaczej.OSOBANie bÄ…dz zbyt wymagajÄ…cy.Ona byÅ‚a stara - a ja jestem mÅ‚oda.Jeszcze nic nie przeszÅ‚am.LEONNieszczÄ™sna moja staruszeczka.Teraz nic jej już nie pomoże.Ach, jaki ja byÅ‚em podÅ‚y, jakipodÅ‚y.PÅ‚acze.ALBERTJa siÄ™ trochÄ™ na nim zawiodÅ‚em.On niby żaÅ‚uje matki, a w gruncie rzeczy on siÄ™ roztkliwiasam nad sobÄ….Stan jest ciężki.MyÅ›laÅ‚em - sÄ…dzÄ…c po jego ideach i zachowaniu siÄ™ tamtegowieczoru - widziaÅ‚em wszystko przez pewnÄ… szparkÄ™ - że on jest silny czÅ‚owiek.A tamarmelada daje siÄ™ rozsmarować przez jakieÅ› gÅ‚upie wyrzuty sumienia, kiedy mu siÄ™ Å‚opatÄ…do gÅ‚owy wkÅ‚ada i udowadnia, że nie powinien ich mieć.Leon, ostatni raz ci mówiÄ™: wez siÄ™za Å‚eb, cierp, ale z tego cierpienia zrób, sfabrykuj ordynarnie nowÄ… siÅ‚Ä™.Leon, no! GÅ‚owa dogóry.Co byÅ‚o, nie wróci.Jej, tej zmarÅ‚ej, zrobiÅ‚byÅ› najwiÄ™kszÄ… przyjemność, gdybyÅ› terazgwizdnÄ…Å‚ na to i zaczÄ…Å‚ wszystko caÅ‚kiem na nowo.LEONJa wiem - ojciec ma racjÄ™.Ale co ja mam zacząć?ALBERTWalka ciÄ™ czeka.Jeszcze wszystko nie jest dokonane.Musisz wykoÅ„czyć dzieÅ‚o.Podróże pocaÅ‚ym Å›wiecie, odczyty, konferencje i organizacja - w ogóle wykonanie.Wielkie dzieÅ‚ozaczyna siÄ™ dopiero.CaÅ‚a ludzkość czeka na to.LEONA czy ojciec myÅ›li, że mnie coÅ› obchodzi caÅ‚a ludzkość? Oddam jÄ… caÅ‚Ä… za jednÄ… chwilkężycia biednej mamy i za to, żeby te moje Å›wiÅ„stwa nie byÅ‚y przeze mnie popeÅ‚nione.ALBERTO - stan jest ciężki.Poczekajmy.Podchodzi do nich stary Plejtus.PLEJTUSAa - kochanego pana Leona.Aa! A mówiÄ…, że pan naumyÅ›lnie dawaÅ‚ matce pić i morfinowaÅ‚jÄ…, żeby prÄ™dzej skoÅ„czyÅ‚a.Może to podÅ›wiadome byÅ‚o - ja nie wiem.Teraz sÄ… takie teorie. LEON szybko dobywa rewolwer i strzela w PlejtusaNieprawda, gÅ‚upi chamie! ByÅ‚em tylko za dobry dla niej.WiedziaÅ‚em, że to byÅ‚a caÅ‚a jejpociecha.Plejtus pada.ALBERTBrawo, Leon, zaczynasz dochodzić trochÄ™ do równowagi.LEONA ojciec mnie do pasji zaczyna doprowadzać.To po ojcu mam te wszystkie piÄ™kneskÅ‚onnoÅ›ci.Wisielec, psiakrew, brazylijski rzezimieszek i morderca.To przez ojca zostaÅ‚emszpiegiem i alfonsem.ALBERTUuu - Leonku, zaczynasz mi siÄ™ grubo nie podobać.To już jest niedelikatne.To jest trochÄ™ wstylu nieboszczki mamy, zwalać winÄ™ na mnie za wszystkie twoje wady.Ale tÄ™ wadÄ™ to maszpo matce.LEONTo chamstwo to mam też po ojcu.Jeżeli ojciec jeszcze sÅ‚owo piÅ›nie, to zastrzelÄ™ ojca jak psa.OSOBADaj mu spokój, Albert, on jest szalenie zdenerwowany, a ja jestem w odmiennym stanie i nieznoszÄ™ żadnych awantur w mojej obecnoÅ›ci.PodchodzÄ… do nich Lucyna i BÄ™ski.BSKIA co do tego szpiegostwa, to niech pan żadnych wyrzutów nie ma.Sprawa siÄ™ nie wykryÅ‚a ikoÅ„ce sÄ… w wodzie.ZarobiÅ‚o siÄ™ trochÄ™ grosza, a szkody dla paÅ„stwa nijakiej nie ma, boÅ›myich też trochÄ™ nabierali.GÅ‚upich mieli agentów i tyla.Ich wina.LEONPoczciwy Murdel.Wie pan, że pan mnie pocieszyÅ‚ najbardziej.Klepie go.LUCYNAPanie Leonie, ja też do pana nie mam żadnych pretensji.CierpiaÅ‚am przez pana wiele.NauczyÅ‚ mnie pan, co to jest miÅ‚ość - ostatnia, prawdziwa.A nade wszystko nauczyÅ‚ mnie pantego, że nie należy jej plugawić.A pieniÄ…dze zwróci mi pan wszystkie, bo teraz bÄ™dzie panbogaty.LEON caÅ‚ujÄ…c jÄ… w rÄ™kÄ™Doprawdy nie wiem, jak mam pani dziÄ™kować, pani Lucyno.Tak, oczywiÅ›cie - zwrócÄ™ paniwszystko.Ale to grube sumy.Jakie parÄ™ lat bÄ™dzie to trwaÅ‚o ratami.CaÅ‚uje jÄ… jeszcze raz w rÄ™kÄ™, a ona jego w gÅ‚owÄ™.Podchodzi Zofia - za niÄ… kochankowie.ZOFIANo - jeÅ›li tak ze wszystkimi siÄ™ godzisz, to może byÅ› i ze mnÄ… siÄ™ pogodziÅ‚, Leonku.Możemywykluczyć stosunki erotyczne, jak chcesz, aby żyć dalej jak para przyjaciół, zwiÄ…zanych jednÄ…ideÄ….Ja ci bÄ™dÄ™ dalej pomagać.Ostatecznie wierzysz w mojÄ… szczerość co do spraw intelektualnych, a w tamto sam mnie wÅ‚aÅ›ciwie wepchnÄ…Å‚eÅ›.A ja ciÄ™ ani na chwilÄ™ nieprzestaÅ‚am kochać.LEONNo, tak - wepchnÄ…Å‚em ciÄ™ w to przy pewnych skÅ‚onnoÅ›ciach z twojej strony.Bez tego niedaÅ‚oby siÄ™ to przeprowadzić.Dobrze - godzÄ™ siÄ™ z tobÄ…, ale muszÄ™ zrobić rachunek z tymipanami.To bÄ™dzie symbol -symbolicznie w ich osobach zabijÄ™ wszystkich innych twoichkochanków.Pewno nie pamiÄ™tasz, ilu ich miaÅ‚aÅ›.Strzela w de La Tréfouille'a i w de PokoryÄ™.Panowie walÄ… siÄ™ na ziemiÄ™.ALBERT do OsobyWiesz co, Nina? Chodzmy stÄ…d.Bo on jak siÄ™ rozpÄ™dzi, to powystrzela nas tu wszystkich jakkaczki.DOROTA podchodzÄ…cDobrze to mówić:  Chodzmy stÄ…d - ale jak? Nie ma drzwi ani okien i nikt - ja siÄ™ pytaÅ‚amwszystkich -nikt nie wie, jakeÅ›my siÄ™ tu dostali.Z sufitu, trochÄ™ na prawo, zjeżdża ogromna, czarna, lÅ›niÄ…ca rura, na jeden metr szeroka, zklamrami, jak komin fabryczny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl