, Markiz de Sade Zbrodnie milosci 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znam ich słabości, ich grzeszki i konsekwencje stąd wynikające.Postaw człowie-ka, to niegodziwe zwierzę, najzłośliwsze ze wszystkich, w dowolnej sytuacji, a ja ci nieomyl-nie przepowiem wszystkie skutki twoich założeń.Chcę być wynagrodzony z góry albo nic ztego! Zgadzam się  rzekł po chwili Franval. Zwietnie  zawołał Valmont  od ciebie teraz wszystko zależy; jestem gotów na usługi.56  Potrzeba mi teraz trochę czasu na przygotowania  powiedział Franval. Najwyżej zacztery dni zawiadomię cię.Pan de Franval wychował swą córkę w taki sposób, że mógł być pewny, iż wstydliwość jejnie stanie na przeszkodzie realizacji planu ułożonego z przyjacielem.Był jednak zazdrosny, oczym Eugenia dobrze wiedziała; skoro zrozumiała, o co właściwie chodzi, wyznała Franva-lowi, że bardzo się obawia, aby to spotkanie z Valmontem nie miało jakichś przykrych kon-sekwencji.Ojciec, który sądził, że dostatecznie zna swego przyjaciela, aby być pewnym, iżcała ta historia może mu najwyżej zawrócić trochę w głowie, ale w żadnym wypadku nie po-ruszy serca, rozwiał jednak obawy córki i przygotowania szły dalej swoim torem.Nagle Franval dowiedział się od ludzi wiernych i zupełnie sobie oddanych, których opłacałw domu teściowej, że Eugenii grozi wielkie niebezpieczeństwo, gdyż pani de Farneille miałalada chwila uzyskać zgodę władz na jej wywiezienie.Nie wątpił, że spisek ten jest dziełemClervila.Na razie odłożył więc na bok sprawę Valmonta i zajął się przede wszystkim usunię-ciem nieszczęsnego kapłana, którego tak mylnie posądzał o podżeganie do zamachu na wol-ność Eugenii.Sypał złotem; wkładał to potężne narzędzie występku w dziesiątki i setki rąk;wkrótce miał na swoje rozkazy sześciu zaufanym zbirów.Pewnego wieczoru, gdy Clervil, często wieczerzający u pani de Farneille, powracał pieszoi samotnie do domu, otoczyli go i pojmali nieznani ludzie, którzy przedstawili się jako agencikrólewskiej policji.Sprezentowano księdzu fałszywy nakaz aresztowania, wsadzono do ka-rety; wywieziony został pośpiesznie do dalekiego zamku Franvala, leżącego gdzieś w głębiArdenów.Biedaka oddano tutaj w ręce zarządcy dóbr jako rzekomego przestępcę, który usi-łował godzić na życie pana tego zamku.Podjęto też zaraz najpilniejsze starania, aby ów czło-wiek, którego winą była jedynie zbytnia pobłażliwość wobec swych prześladowców, nigdyjuż nie zobaczył światła dziennego.Pani de Farneille była w rozpaczy; nie wątpiła, że cios ten spotkał ją z ręki zięcia.Poszu-kiwania Clervila musiały opóznić uwięzienie Eugenii; stara kobieta miała zbyt nikłe wpływy imierne środki, aby zająć się jednocześnie obiema tak trudnymi sprawami; posunięcie Fra-nvala zaskoczyło ją.Myślała na razie tylko o uwolnieniu swego spowiednika; wszystkie po-szukiwania okazały się jednak bezskuteczne; złoczyńca tak sprytnie zorganizował porwanie,że nie sposób było niczego się dowiedzieć.Pani de Franval nie miała odwagi zapytać wprostswego męża, nie rozmawiali zresztą ze sobą ani razu od ostatniej dramatycznej sceny.Wsze-lako znaczenie sprawy wzięło górę nad obawą; zebrała się na odwagę i zapytała tyrana, czyzamiarem jego jest dorzucić do bezmiaru krzywd, których był sprawcą, również i odebraniejej matce najlepszego z przyjaciół.Nędznik zaprzeczył, by miał z tym wszystkim cokolwiekwspólnego; posunął swą obłudę aż do ofiarowania własnych usług w poszukiwaniu zaginio-nego duchownego.Zdawał sobie sprawę, że dla przygotowania zamachu Valmonta należyzłagodzić nieco gniew żony, upewniał więc gorąco, że dołoży wszelkich starań, aby odszukaćClervila.Posłużył się nawet pieszczotami, wyznając łatwowiernej małżonce, że chociaż niemoże przeboleć jej niewierności, nie potrafi jednak wyrzec się uwielbienia, które żywi dlaniej w głębi serca.Pani de Franval, jak zawsze łagodna i czuła, była uszczęśliwiona tą nagłązmianą w duszy człowieka, który ciągle był dla niej najdroższą istotą na ziemi; znowu speł-niała gorliwie wszystkie życzenia przewrotnego małżonka, uprzedzała je i z serca dzieliła, nieśmiejąc zresztą skorzystać z okazji i wymóc przynajmniej na grzeszniku przyzwoitszego po-stępowania, które by nie wpędzało jej z dnia na dzień w coraz większą otchłań cierpienia ismutku.Gdyby nawet tego próbowała, czyż usiłowania jej przyniosłyby jakiś skutek? Fra-nval, zawsze tak obłudny, nie byłby w tej sprawie z pewnością uczciwszy, skoro największezadowolenie czerpał właśnie z łamania zasad i obietnic.Z pewnością wszystko by przyrzekłdla samej rozkoszy złamania pózniej tych przyrzeczeń; może nawet pragnąłby, aby żądanoodeń przysięgi, chcąc dorzucić rozkosz krzywoprzysięstwa do swych potwornych radości.57 Tymczasem, zupełnie swobodny, myślał tylko o swoich planach.Jego mściwe, niesforne igwałtowne usposobienie skłaniało go do odpowiadania zemstą na każdą zaczepkę.Pragnął zawszelka cenę spokoju i bezpieczeństwa, ale niestety przedsiębrał dla ich zapewnienia środkizdolne jedynie wpędzić go w jeszcze gorszą sytuację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl