, Mara Dyer 01 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani zrobiła to samo.– Dziękuję, Noah, ale pytałam Marę.Poza tym określenie „wina tragiczna” jeszczeniczego nie wyjaśnia.Czy możesz krótko omówić jego znaczenie, Maro?Uczyniłam to z chęcią, zwłaszcza teraz, kiedy już wiedziałam, że Luzerski Brytoljest słynnym Noahem Shawem.– Słowo: hamartia oznacza błąd lub pomyłkę – powiedziałam.– Często tragicznąpomyłkę.Pani Leib z aprobatą skinęła głową.– Bardzo dobrze.Ciekawa jestem, czy omawialiście Trzy dramaty w twojejpoprzedniej szkole?– Tak – odpowiedziałam.Pewność siebie aż we mnie kipiała.– To świetnie, w takim razie wyprzedzasz nasz materiał.My kończymy na razieKróla Edypa.Czy ktoś z was – ale nie Mara! – może powiedzieć mi, na czym polegaławina tragiczna Edypa?Tylko Noah podniósł rękę.– Dwa razy na jednej lekcji, panie Shaw? To do pana niepodobne.Cóż, proszęzademonstrować klasie swój błyskotliwy intelekt.Noah mówił, nie spuszczając ze mnie wzroku.Myliłam się wczoraj – jego oczy niebyły szare, tylko niebieskie.– Jego wina tragiczna polegała na braku samoświadomości.– Albo nadmiarze dumy – wtrąciłam.– Proszę, polemika! – Pani Leib klasnęła w ręce.– Uwielbiam to.Cieszyłabym sięjeszcze bardziej, gdyby reszta klasy zechciała się uaktywnić.– Odwróciła się dotablicy i pod słowem „hamartia” zapisała odpowiedź moją i Noaha.– Moim zdaniemoba stwierdzenia są poprawne.Błąd Edypa wynikał z jego nieświadomości, kimnaprawdę jest.Tym samym Edyp przyczynił się do upadku króla.Zarazem jego dumaalbo dokładniej – jego pycha doprowadziła do tragicznego końca.Na następnyponiedziałek proszę, abyście napisali wypracowanie zawierające błyskotliwą analizętematu.W klasie rozległ się zbiorowy jęk.– Bez uwag proszę.Za tydzień zaczynamy temat antybohaterów.Pani Leib kontynuowała lekcję; większość z tego, co mówiła, już wiedziałam.Znudzona wyciągnęłam swój zaczytany egzemplarz Lolity, z oślimi uszami,i zasłoniłam go szkicownikiem.Klimatyzacja w pomieszczeniu musiała szwankować,bo robiło się coraz bardziej duszno, a czas nieznośnie się dłużył.Kiedy wreszcierozległ się dzwonek, byłam spragniona świeżego powietrza.Tak gwałtownie zerwałamsię od stolika, że wywróciłam krzesło.Kiedy pochyliłam się, żeby je podnieść, czyjeśręce już to zrobiły.Ręce Noaha.– Dzięki – powiedziałam.Nasze spojrzenia się spotkały.Patrzył na mnie tym samym wszystkowiedzącym wzrokiem co wczoraj.Opuściłamoczy lekko zmieszana i w pośpiechu zaczęłam się pakować.Ktoś z tłoczących sięuczniów potrącił mnie i książka spadła na podłogę.Jakiś cień zakrył okładkę, zanimzdołałam po nią sięgnąć.– Musisz być artystą albo szaleńcem, istotą o nieskończonej melancholii, abywypatrzyć od razu małego demona pośród pełnowartościowych dzieci – powiedział.Brytyjski akcent zmiękczał słowa, a jego głos był aksamitny i niski.– Sama pozostajedla nich nierozpoznawalna i nieświadoma swojej fantastycznej władzy.Gapiłam się na niego oniemiała, z otwartymi ustami.Powinnam się śmiać, bosytuacja była w sumie zabawna.Jednak sposób, w jaki to powiedział, w jaki na mniepatrzył, był wręcz intymny.Jak gdyby znał moje sekrety.Jakbym nie miała dla niegożadnych tajemnic.Zanim zdołałam zdobyć się na odpowiedź, Noah przykucnąłi podniósł książkę.– Lolita – powiedział, obracając ją w rękach.Nim wręczył mi tomik, jegospojrzenie przesunęło się po różowo uszminkowanych ustach dziewczyny z okładki.Nasze palce na moment się dotknęły i przeniknął je ciepły prąd.Serce biło mi takgłośno, że musiał je słyszeć.– No, no – powiedział, znów spoglądając mi w oczy.–Zdaje się, że mamy ukryty pociąg do tatusia, co? – Kąciki jego ust uniosły sięw leniwym, protekcjonalnym uśmiechu.Miałam ochotę zedrzeć mu go z twarzy.– To ty zacytowałeś, nie ja.Notabene niedokładnie.Więc sam sobie odpowiedz.Półuśmieszek rozrósł się do całego uśmiechu.– Och, ja odczuwam jawny pociąg do tatusia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl