, Jack L. Chalker Meduza Tygrys w opalach 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doskonale rozumiem.Czy wiesz, że z tego, co wiemy, jesteś najmłodszą osobą zesłaną kiedykolwiek na Romb Wardena?- Tak się domyślałem - odpowiedziałem szczerze.- Twoje wykształcenie, wyszkolenie i inklinacje genetyczne wskazują na możliwości wykorzystania cię w pracy administracyjnej.Jesteś jednak na to za młody.Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?Ponownie skinąłem głową.- Tak, rozumiem.- W normalnej sytuacji Tarin Bul chodziłby jeszcze do szkoły.Westchnęła i przeglądała moje papiery.Autentyczne, zapisane kartki papieru.Coś niesamowitego.- Testy wskazują, iż masz uzdolnienia matematyczne i rozumiesz dobrze zasady działania komputerów.Czy zastanawiałeś się kiedyś, kim chciałbyś być?Myślałem przez chwilę nad odpowiedzią i nad właściwą taktyką.Wreszcie wybrałem tę, która najbardziej odpowiadała roli, jaką tu odgrywałem.- Lordem Diamentu - odpowiedziałem.Znów się uśmiechnęła.- No cóż, jestem w stanie to zrozumieć.Jednak patrząc na sprawy bardziej realistycznie i uwzględniając twoją krótką edukację, twoje upodobania.czy jest coś, co cię naprawdę pociąga?Zastanawiałem się przez chwilę.- Tak, psze pani.Chciałbym być pilotem samolotu transportowego.- Nie było to stwierdzenie nazbyt ryzykowne i doskonale mieściło się w charakterze mojej roli.Jednak naprawdę jakże chciałbym właśnie takim pilotem zostać! Pieniądze, podróże, status społeczny i wiele, wiele więcej.- To całkiem rozsądne - powiedziała, zastanawiając się nad moją odpowiedzią.Ale brakuje ci sporo lat nawet do tego, żeby w ogóle rozpocząć tego rodzaju szkolenie.- Przerwała i rzuciła typowe dla psychiatrów i psychologów pytanie.- Czy masz jakieś doświadczenia seksualne z dziewczętami czy z chłopcami?Udałem wstrząśniętego tym pytaniem.- Nie, psze pani!- Co sądzisz o dziewczętach?Wzruszyłem ramionami.- Są w porządku.Skinęła głową, coś zanotowała i zadała następne pytanie.- Co sądzisz o swoim tutaj pobycie?.To znaczy o fakcie zesłania?Ponownie wzruszyłem ramionami.- Chyba to lepsze niż śmierć.Za mało jeszcze widziałem tego świata, żeby powiedzieć coś więcej.I znów skinięcie głową i notatka.- To chyba na razie wystarczy.Tarin, prawda? Możesz już iść.Jutro ktoś z tobą porozmawia i wówczas będziemy wiedzieć, dokąd się udasz.Zabrzmiało to dla mnie nie najgorzej.Wstałem i wyszedłem.Z testami, które przeszedłem wcześniej, nie miałem żadnych problemów.Znałem je i wiedziałem, jak są oceniane i punktowane.W pewnych szczególnych dziedzinach, takich jak elektronika, mechanika i komputery celowo wykazałem się większymi zdolnościami, utrzymując resztę odpowiedzi na poziomie, jakiego oczekiwano po kimś z moim wykształceniem i wychowaniem.Rozumiałem doskonale problemy, jakie mają z kimś takim jak ja.Byłem już za stary, by wpasować mnie w tutejszy system edukacyjny, a za młody, by dobrze pracować.Najlepiej więc było zaprezentować siebie jako przypadek młodocianego geniusza i mieć nadzieję, że jakoś to będzie.Czwartego dnia moja skóra zmieniła barwę na pomarańczowobrązową i podobne zjawisko dotknęło cztery inne osoby z pozostałych ośmiu.Zmiana ta wywołała u mnie pewne podniecenie, po raz pierwszy bowiem przekonałem się dosłownie na własnej skórze, że coś istotnego dzieje się w mym wnętrzu; jednocześnie jednak odczułem także coś nieprzyjemnie lodowatego.Gorn i Sugra byli bardzo zadowoleni z przebiegu zdarzeń i wzięli rankiem naszą piątkę na specjalne badania.Pierwsze było dość podstawowe i proste.Ubranego jedynie w króciutki strój szpitalny wyprowadzono mnie na ten zimny korytarz i sprowadzono na pierwszą kondygnację budynku.Przez moment myślałem, że robią sobie jakieś dowcipy - poczułem bowiem zimno, kiedy drzwi się otworzyły i wyszliśmy z pomieszczenia, jednakże zimno to bardzo szybko ustąpiło miejsca uczuciu miłego ciepła i wkrótce już ponownie czułem się całkiem normalnie.Ja sam jednak nie byłem normalny, co uświadomił mi wygląd mych dłoni.Kolor pomarańczowy zbladł i został zastąpiony bardziej neutralnym, szarawym odcieniem.A przecież czułem się normalnie, znakomicie.i ani trochę nie czułem się mniej człowiekiem niż przedtem.Na parterze urzędowała teraz recepcjonistka i wchodzili tam ciągle, i wychodzili jacyś ludzie; nie było jednak żadnych tłumów.Niektórzy z przechodzących obrzucali nas spojrzeniami, ale bez specjalnego, nadzwyczajnego zainteresowania.Przekonany, że czujemy się dobrze, Gorn wyprowadził naszą piątkę na ulicę.I ponownie poczułem chłód, po którym nastąpiło miłe uczucie ciepła, i to wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl