, Manitou 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozmowa należa-ła do tych, co gonią własny ogon i kiedy człowiek już myśli, że to koniec, zaczynają sięod początku.W końcu zastukałem w szybę.Baba spojrzała na mnie wrogo, ale zakoń-czyła epicki dialog.Wszedłem do budki, wcisnąłem dziesiątkę, wybrałem numer Szpitala Sióstr Jeruza-lem i poprosiłem doktora Hughesa.Czekałem cztery czy pięć minut przytupując, bywymusić krążenie krwi w zmarzniętych stopach. Hughes, słucham  odezwał się wreszcie lekarz. Nie zna mnie pan, doktorze  powiedziałem. Nazywam się Harry Erskine i je-stem jasnowidzem. Czym? Jasnowidzem.Wie pan, wróżby, przepowiednie i tego typu sprawy. Przykro mi, panie Erskine, ale.33  Nie, proszę  przerwałem. Niech pan posłucha przez chwilę.Wczoraj odwie-dziła mnie pańska pacjentka, Karen Tandy. Doprawdy? Doktorze Hughes, panna Tandy powiedziała, że od pojawienia się tego guza mapowtarzające się koszmarne sny. To częsty objaw  odparł niecierpliwie Hughes. Wielu moich pacjentów pod-świadomie niepokoi się swym stanem. To nie wszystko, doktorze.Ten koszmar był bardzo szczegółowy i wyrazny.Zniłao statku.I nie był to jakiś tam stary statek.Narysowała go dla mnie i okazało się, że cho-dzi o szczególny żaglowiec.O holenderski okręt wojenny z okresu około 1650 roku. Panie Erskine  rzekł Hughes. Jestem bardzo zajęty i nie wiem jak mógł-bym. Proszę, panie doktorze, niech mnie pan wysłucha.Dziś rano odwiedziła mnie innaklientka i zaczęła mówić po holendersku o statku.Ta kobieta nie poznałaby Holendra,choćby przyszedł do niej w drewniakach i wręczył bukiet tulipanów.Zrobiła się niespo-kojna, potem wpadła w histerię, a w końcu miała wypadek. Jaki wypadek? Spadła ze schodów.Miała siedemdziesiąt pięć lat i nie przeżyła tego.W słuchawce zapadła cisza. Doktorze Hughes!  zawołałem. Jest pan tam jeszcze? Jestem.Panie Erskine, dlaczego mi pan to opowiada? Ponieważ uważam, że jest to istotne dla Karen Tandy, doktorze.Rano powiedzia-no mi, że wystąpiły jakieś komplikacje.Ten sen zabił już jedną z moich klientek.Bojęsię, żeby się to nie powtórzyło.Znów cisza, tym razem dłuższa. Panie Erskine  odezwał się wreszcie Hughes. Nie mówię, że rozumiem to comi pan próbuje zasugerować, ale chyba ma pan jakąś teorię na temat stanu mojej pa-cjentki.Czy dałby się pan namówić na wizytę w szpitalu? Chciałbym z panem poroz-mawiać.To sprzeczne z przepisami i pewnie pozbawione sensu, lecz wyznam panu, żew przypadku Karen Tandy znalezliśmy się w absolutnym impasie.Każda sugestia, na-wet najdrobniejsza, może nam pomóc zrozumieć, co jej właściwie dolega. Teraz mówi pan rozsądnie  stwierdziłem. Proszę mi dać piętnaście minut.Będę w szpitalu.Mam pytać o pana? Tak  odparł zmęczonym głosem Hughes. Niech pan spyta o mnie.Zanim dotarłem na miejsce błoto na ulicach zaczęło znów zamarzać, a nawierzchniazrobiła się zdradziecka i śliska.Zaparkowałem w podziemnym garażu szpitala i wjecha-łem windą do hallu.Za biurkiem siedziała dziewczyna z uśmiechem jak z reklam pa-sty do zębów.34  Witam  powiedziała. Niewiarygodny Erskine, prawda? Zgadza się.Jestem umówiony z doktorem Hughesem.Zadzwoniła do jego gabinetu, po czym skierowała mnie na osiemnaste piętro.Wje-chałem cichą, ogrzewaną windą i wyszedłem na wyłożony grubym dywanem korytarz.Tabliczka nad drzwiami przede mną głosiła:  Dr J.H.Hughes.Zapukałem.Dr Hughes był niewysokim mężczyzną, wyraznie zmęczonym i wyglądającym tak,jakby gwałtownie potrzebował weekendu w górach. Pan Erskine?  zapytał, lekko ściskając mi dłoń. Proszę usiąść.Kawy? Jeśli panwoli, to mam też coś mocniejszego. Z przyjemnością wypiję kawę.Poprosił sekretarkę, by zrobiła kawę, po czym usiadł w wielkim, czarnym, obroto-wym fotelu i splótł ręce na karku. Zajmuję się guzami przez wiele lat, panie Erskine i widziałem wszystkie ich rodza-je.Podobno jestem ekspertem w tej dziedzinie.Ale powiem panu szczerze, że nie spo-tkałem się jeszcze z przypadkiem takim, jak Karen Tandy.Jestem zupełnie bezradny.Zapaliłem papierosa. Co w nim jest tak niezwykłego? Ten guz nie jest zwykłym guzem.Nie wchodząc w krwawe szczegóły powiem, żebrak mu typowych cech tkanki nowotworowej.Karen Tandy ma coś, co jest szybko ro-snącą naroślą zbudowaną ze skóry i chrząstek.Właściwie można powiedzieć, że jestprawie jak embrion. Chce pan powiedzieć.dziecko? %7łe ona ma dziecko  na szyi? Nie bardzo rozu-miem. Ja też nie, panie Erskine  Hughes wzruszył ramionami. Istnieją tysiące opisa-nych przypadków embrionów rosnących w niewłaściwych miejscach.W jajowodzie, naprzykład, albo w różnych przydatkach macicy.Nie znam jednak przypadku embrionajakiegokolwiek typu rozwijającego się w obszarze szyjnym, a już z pewnością nie byłoprzypadku embriona jakiegokolwiek typu rozwijającego się tak szybko jak ten. Czy nie operował jej pan dziś rano? Zdawało mi się, że mieliście usunąć tegoguza.Hughes pokręcił głową. Taki mieliśmy zamiar.Mieliśmy ją na stole i wszystko było przygotowane do wy-cięcia.Gdy tylko jednak chirurg, doktor Snaith, zrobił pierwsze nacięcie, jej tętno i od-dech załamały się tak drastycznie, że trzeba było przerwać.Jeszcze dwie, trzy minutyi byłoby po niej.Musieliśmy się zadowolić zdjęciami rentgenowskimi. Dlaczego tak się stało?  spytałem. To znaczy, dlaczego było z nią tak zle? Nie wiem  odparł Hughes. Robimy jej teraz serię badań i może uzyskamywyjaśnienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl