, Sandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t03 Otchlan 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szatan, Lucyfer  anioł, który podjął walkę przeciw Bogu i został strąconyz niebios do piekła.To musiał być Lucyfer, tak jak wyglądał po upadku.Nadalpiękny, ale już z błyskiem zła w oku.Stworzony przez ludzi obraz Złego nie jest prawdziwy.Diabeł jest piękny jakanioł Pana, którym był kiedyś.A może zmienia się stosownie do woli człowieka?Ma przecież tyle postaci: smoka, psa lub węża.Potrafi wszystko. Gdzie byliście przez ten cały czas od naszego ostatniego spotkania?  za-pytała.Poczuł się wyraznie nieswojo. Wybaczcie mi, to nie było mądre pytanie dodała szybko.Odetchnął z ulgą.Chętnie dowiedziałaby się jednak, dlaczego tak dużo czasu upłynęło, nim po-nownie uniósł się z otchłani.Nie warto, stwierdziła.Może on nie chce mówićo swoim drugim życiu? Moja księżycowa bogini, ja również udaję się na wschód.Ośmielę się za-proponować swoje towarzystwo.Drogi nie są bezpieczne dla samotnej damy.Sol pochyliła głowę ruchem pełnym gracji. Wielkie dzięki za propozycję, panie.Mówcie do mnie na ty, jeśli mogę wasprosić.W końcu znamy się nie od dziś.Ostatnie słowa wypowiedziała wiele znaczącym tonem, a jego żartobliwyuśmiech potwierdził, że i on podejmuje grę.Najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziała.Pomimo śla-dów, które pozostawiły na jego twarzy przeżycia, był bezwstydnie piękny.Nie-bieskie oczy błyszczały, złote włosy układały się w delikatne fale z lekko zazna-czoną siwizną na odrobinę podniesionych skroniach.Oceniała jego ziemski wiekna.powiedzmy koło czterdziestki.Ile tysięcy lat miał naprawdę, nikt nie mógłstwierdzić.Czuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa, delikatne włoski na karku podniosły się.Czym innym było spotkanie go na Blokksberg, a zupełnie czym innym było to154 tutaj.Jak cudownie tak siedzieć naprzeciwko siebie w wiejskiej gospodzie i uma-wiać się na wspólną drogę  ze wszystkimi tego konsekwencjami!Przecież on jest jedyną osobą, która w pełni mnie rozumie, dlaczego więcjestem taka przejęta? Przyznawała w duchu, że poczucie łączącej ich więzi byłodużo silniejsze podczas wypraw do jego królestwa.Dlaczego teraz miała trudnościze znalezieniem właściwego tonu?Odnosiła wrażenie, że ostrożnie badają się nawzajem.Godzinę pózniej jechali razem jedno za drugim w palącym blasku jesienne-go słońca wzdłuż Glommy.Zcieżka była zbyt wąska, by mogli rozmawiać.Soljednak każdym nerwem czuła jego obecność.Wiedziała, że na niego w równymstopniu działa jej fizyczna, zmysłowa bliskość.Zakołatała jej w głowie szalona myśl.Pewna była już, że to właśnie jest męż-czyzna jej życia.O, gdyby mogła związać się z nim na stałe! Tu, na tym świecie.Wybudować dom, może mieć dzieci, przerwać bezustanne poszukiwania.Po razpierwszy w życiu z całych sił zapragnęła być jak inne kobiety, mieć poczuciebezpieczeństwa, jakie daje mąż i własne domowe ognisko.Ale czy to możliwe?Z kimś takim jak on? Tak chyba się nie da.Był przecież na tym świecie tylkogościem, obcym przybyszem.Zapyta go jednak.O tak, na pewno zapyta, tylko pózniej.Najpierw musząpoznać się lepiej.Sol nigdy niczego nie pragnęła tak mocno.Myśl o spokojnym, dobrym szczę-ściu przepływała przez nią jak małe ożywcze strumyczki.Jechali długo, aż on wyznaczył postój.Właśnie minęli jakąś wioskę, znalezlisię na pustkowiu.Jej błędny rycerz wskazał na samotną szopę położoną nieco wyżej. Może odpoczniemy tam chwilę?Zgodziła się.Czuła, jak z podniecenia mocno wali jej serce.Było południe.Gorące promienie słońca padały na ściany szopy.W środkubyło ciepło i przyjemnie.Powoli rozebrał ją do naga i długo się jej przypatrywał,zanim wprawnymi ruchami obudził jej namiętność.Sol nigdy dotąd nie spotkała tak pewnego kochanka.Nie zachowywał się terazjak Książę Ciemności.W otchłani od razu przystępował do dzieła.Tu zdawał siędokładnie odgadywać życzenia kobiety, a kiedy w końcu nagi ułożył się przy niej,całe jej ciało wibrowało.Nie była to jednak taka sama orgia jak w jego królestwie.Na czym polegałaróżnica? Na razie nie mogła tego pojąć.W otchłani nie trzeba było jej rozpalać,ciało i tak stało w ogniu.Tutaj po raz pierwszy była podniecona w objęciachśmiertelnika, odczuwała raczej rozkosz, a nie cielesną ekstazę, w której pragnęłatylko więcej i więcej.Oczywiście uczynił ją szczęśliwą, temu nie mogła zaprzeczyć.Kiedy już zmę-czeni leżeli obok siebie, czuła tak wielką z nim wspólnotę, że z radości ściskało ją155 w gardle.Nareszcie znalazła dla siebie punkt oparcia w życiu, teraz będzie miałaczego się trzymać.Pogłaskała jedwabistą skórę jego piersi.Tym razem nie zrobię niczego, by pozbyć się ciąży, myślała, z radością urodzędziecko.Potomek czarownicy i samego Szatana! Będę je kochać i dbać o nie, jeślitylko taki związek może dać owoc. Byłaś wspaniała  powiedział schrypniętym głosem. Ty też.Wiedział to chyba już wcześniej, przecież to nie pierwszy raz.Ale było inaczej niż podczas jej wypraw na Blokksberg.Jego cielesny rynsz-tunek również nie był tak imponujący jak w otchłani.Pomyślała, że ten szczegółtakże był elementem jego ziemskiego przebrania. Teraz będziemy już razem  wyszeptał. Tak: Ale wiesz, że nie jestem święta? Ja też nie  uśmiechnął się. Nie, oczywiście nie.Ujął w dłoń jej mandragorę. Chcę to mieć  powiedział miękko. Jako dowód miłości.Sol poczuła ukłucie żalu i niechęci.Nie chciała oddać najcenniejszej rzeczy,jaką posiadała! Ale jemu nie mogła odmówić, mandragora w istocie należała doSzatana.Z żalem w sercu pozwoliła mu ją wziąć.Wstała i zaczęła się ubierać.On również podniósł się powoli. Zgładziłam kilku ludzi  przyznała, z nim mogła rozmawiać otwarcie. Mam zamiar teraz z tym skończyć.Chcę wraz z tobą rozpocząć nowe życie.Lepsze życie  uśmiechnęła się. Moi przybrani rodzice zawsze mnie o toprosili, ale być może byłam zbyt samotna i dzika, by ogarnąć cel i sens ludzkiegożycia.Ci, których zabiłam, byli złymi ludzmi, chcieli skrzywdzić moich bliskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl