, Makuszynski Kornel List z tamtego swiata (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, ktoś chodzi… Z lewej strony…Wśród nocnej ciszy słychać było powolne kroki ciężko wlokących się nóg.- Ktoś nie może spać.Ale kto?- Aptekarz - szepnął Jan.- To z jego pokoju… Gdyby ciocia Kasia wędrowała po nocy, toby grzmiało i drżałby- dom.Tak, to on! Biedaczysko…- A może to lunatyk?- Lunatyk nie chodziłby po pokoju, tylko po dachu, bo u nich taka moda.Biedny człowiek nie może spać w oczekiwaniu jutrzejszego dnia.Przyznam się, że mi go strasznie żal.Ot, sprawiedliwość, psiakrew! Jeden Mościrzecki tyje tak, że trzeba będzie nabijać na niego obręcze, a drugi chudnie z głodu… Daj Boże, żeby się to już jutro odmieniło! Ale nic na to nie poradzimy… Chodźmy spać!Jan zaczął badać przeznaczone dla niego łoże i wzruszył ramionami.- Nawet Madej zbój nie wytrzymałby na czymś takim… Straszne łoże!Ralf, bardzo zamyślony i milczący, pochylił się nad swoim legowiskiem i pokiwał smutno głową.Po czym nagle powziąwszy postanowienie, zwlókł z niego słomą nadziany siennik, poduszkę i wyliniały koc i zwalił to wszystko pod ścianę.- Co czynisz, szalony? - zapytał Jan.- A jakże ja się zmieszczę na tym łóżeczku? Czy mam otworzyć okno i wyciągnąć przez nie nogi w stronę parku? Czy mam się złożyć jak scyzoryk?- Trzeba było w dzieciństwie jeść kaszę, a nie drożdże.Dobranoc!- Obyś nie usnął do rana! - mruknął Ralf.Po niedługiej chwili obaj bratowie zapadli w czarną topiel snu, a Ralf, wyciągnięty na podłodze wzdłuż ściany, rozmyślał boleśnie i starał się przypomnieć sobie, czy istotnie Dziurawiec usiłował oczarować pannę Janinę.- Jest to ohydne oszczerstwo! - rzekł wreszcie do swej rozziewanej duszy.- Na spółkę wymyślili takie łajdactwo i śpią jak niemowlęta.Poczekajcie, małpiszony!Podniósł się cichutko i na kolanach posunął ku śpiącej szafie.Obiema rękami ujął u dołu jej odrzwia i szarpnąwszy rozwarł je jednym ruchem.Skrzydła szafy rozleciały się z piskiem i ze skrzypieniem we dwie strony.- O Boże, co to?! - wrzasnął Jan.- Nie wiem… - dygocącym głosem ozwał się brat wyskoczywszy z łóżka.- Zapal prędko świecę… Ralf!! Ralf!!Ralf oddychał głęboko w ciężkim pogrążony śnie.Józef zapalił świecę drżącą ręką i przy jej migotliwym blasku badał pokój.- Szafa! - szepnął zdławionym głosem.~ Szafa! - ze zgrozą szepnął Jan.Szafa rozwarła żarłoczną paszczę jak wieloryb przed połknięciem Jonasza.Zatrwożeni bratowie patrzyli na siebie spłoszonym wzrokiem, a nogi drżały pod jednym i drugim.- Ja już oka nie zmrużę… - szepnął Jan po długiej chwili.- A Ralf śpi Czy zbudzić go?- Po co? Co on poradzi?Ralf westchnął głęboko przez sen i coś zamamrotał.- Nie zaśniesz?- Nie.Do stu tysięcy!…- Nie kończ… Ja też nie zasnę.Nie gaś świecy!- Za pół godziny wypali się sama.A cóż to za straszny dom! I co teraz robić?- Czy ja wiem? Czekajmy świtu…Odwracali wzrok od przeklętej szafy, jak gdyby się trwożąc, że z jej ciemnej czeluści wyjdzie na nich blade widmo z zielonymi oczami.Usiedli obaj na jednym łóżku, oparłszy się plecami o zimną, wilgotną ścianę, i tak trwali.Czasem coś szepnął jeden do drugiego, aby sobie wzajem dodać odwagi, i z pełną podziwu zazdrością patrzyli na długie zwłoki Ralfa, pogrążone w szczęśliwym śnie.Gdy świt zarumienił okno, dwaj braciszkowie spali, przytuleni do siebie, a mściwy Ralf, usiadłszy na posłaniu, uśmiechał się jak najgorszy z szatanów.Podniósł się potom cichutko i spełniał jakieś tajemnicze czynności.,,Niech sobie jeszcze pośpią, robaczki - pomyślał, kładąc się znowu na chudym sienniku.- Dla mnie też jeszcze za wcześnie”.Po godzinie zbudziło go gwałtowne potrząsanie.- Ralf, obudź się! Obudź się!Amerykański szatan zemsty otworzył niechętnie oczy.- Czego chcecie? Pali się?- Gorzej’- Powódź? Sadzawka wylała?- Nie bądź głupi i odpowiadaj: czy słyszałeś co ubiegłej nocy?- Owszem.Zdawało mi się, ze ktoś chrapał w pobliżu.- Nic więcej?- Nic więcej! Albo co? Czemu jesteście tacy bladzi?- Wcale nie jesteśmy bladzi, zresztą mniejsza o to… Czy wiesz, cc tu się działo w nocy?- Nie wiem…- Spójrz na tę szafę!- Widzę, że sterczy.Czego chcecie od tej głupiej szafy?- Skoczysz na równe nogi, gdy ci opowiemy o tej głupiej szafie.Otóż gdy ty zasnąłeś i kiedy myśmy zasnęli, szafa otwarła się z przeraźliwyni trzaskiem…- Widzieliście to na własne oczy?- Jednemu mogło się przywidzieć, ale my widzieliśmy to obaj!- Bardzoście się przestraszyli?- A ty byś się nie przestraszył? Nie mogliśmy zmrużyć oka, wreszcie usnęliśmy, zapewne ze zmęczenia.Budzimy się raniutko i dech nam zaparło: szafa była zamknięta!- Ki diabeł? - zdumiał się Ralf.- I nasze ubrania znikły! Czy słyszysz? Nasze ubrania znikły!- I moje? - wrzasnął Ralf.- I twoje! Ubrania i buty!- Niemożliwe… Czy drzwi zamknięte?- Zamknięte i nikt tu wejść nie mógł.Nawet pan Dziurawiec? To sprytny człowiek!- Skąd i po co? I cóż ty na to?- Widać, że w tym domu naprawdę harcują czorty.Czy słyszał kto o czymś podobnym? mówił Ralf posępnie, podnosząc się z posłania.Przyjrzał się złośliwej szafie i począł zbliżać się do niej z wahaniem.- Cóż chcesz zrobić? - zawołał Jan.- Otworzę szafę!- Ostrożnie, powiadam ci, ostrożnie!Nieustraszony Amerykaniec gwałtownym ruchem szarpnął oba skrzydła szafy.- O, o! Ubrania są w szafie.Rozum się w głowie miesza!- Okłady dobrze wam zrobią… Więc wszystko w porządku.Ubrania są, buty są, tylko diabła nie ma, choć musiał tu być z wszelką pewnością.- Był czy nie był, a ja w tym pokoju spać nie będę! Ty, Józef, pewnie też nie? W tej chwili idę szukać Dziurawca i poproszę o inny pokój.- Ja bym tak nie zrobił - mówił Ralf z namysłem - bo się ta czartowska historia rozgłosi i panie się przerażą.Dziurawiec jest gadatliwy i może zechce tą piekielną awanturą zabawić pannę Janinę.- Dlaczego właśnie ją? - zapytał Jan rozdrażniony.- Dlaczego ją? Przecie sam mówiłeś, że robi do niej słodkie oczy.- Mogłem to powiedzieć żartem… Wszystko jedno zresztą! Ale co teraz robić?Ralf się zastanowił.- Najprościej będzie wyrzucić stąd szafę!- Tak bez pytania?- Można bez pytania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl