,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie opóźniaj jeszcze bardziej swego wyjazdu.Jeśli mi się nie uda, złapię was przed górami.— Mam nadzieję, że to zrobisz, mój panie, bo Mądre Kobiety poruszą góry za nami, żebyśmy byli bezpieczni, a wszelkie siły, które za nami podążą, obrócą się w niwecz.Powstrzymałem strach i skinąłem głową.Wtedy ona podbiegła do mnie z powrotem i ponownie ją objąłem.Jej usta zwarły się z moimi w szalonym pocałunku.Ogarnęło mnie złe przeczucie (o ile takowe istnieją), odepchnąłem ją i kulejąc ruszyłem do drzwi.Jej głos był zachrypnięty, gdy wyszeptała:— Będziemy pamiętać.— W kryształowych wspomnieniach, w dniach, których jeszcze nie znamy — odrzekłem.Wybrałem tylne wyjście z zamku, by uniknąć spotkania z ludźmi zebranymi na dziedzińcu.Z ojcem pożegnałem się ostatniego wieczoru, a z dziećmi rano, gdy pochylone były nad owsianką.Chodziło nie tyle o to, by oszczędzić im bólu, ile o to, bym nie zmienił decyzji, widząc je w momencie odjazdu.Haquilla ruszył z kopyta i pospieszyliśmy w stronę Twierdzy Ciemności Dukkara.Od czasu do czasu moja dłoń ześlizgiwała się na miecz, po czym wracała do niewinnie wyglądającej skórzanej torby przy siodle, w której znajdował się mój wynalazek.Wspinaliśmy się na szczyt, spoglądając z góry na zamek.Haquilla skręcił w krzaki, bo brama była otwarta, a ja odniosłem wrażenie, że wszyscy mieszkańcy piekła wychodzą przez nią.Ogromna armia, niczym jakaś trująca, pełzająca narośl wyległa na równinę i szła naprzód.Wyjąłem z torby szkiełko i przyjrzałem się przez nie pierwszym szeregom.Nie miałem najmniejszego kłopotu z odnalezieniem tej lśniącej postaci na czarnym jak węgiel Kethanie.Aura czerwonozłotego płomienia otaczała jego ciało, jakby było ono zbyt małe, żeby pomieścić całą jego Moc.I chociaż był to piękny widok, nie dałem mu się zwieść.To jechał Dukkar, książę demonów, największy ze sług Ciemności, którzy walczyli o nasze ziemie.— Sytry, co z twoją machiną?— Beznadziejna sprawa.Są zbyt rozproszeni.Nie dosięgnę wszystkich.Haquilla wydawał się załamany.Poklepałem go uspokajająco po spoconym karku, mimo że sam potrzebowałem pocieszenia.Moje ciało było ociężałe, miałem dreszcze.Wciąż tkwiliśmy w zaroślach i patrzyliśmy jak zahipnotyzowani, po raz pierwszy widząc tak wiele Zła w jednym miejscu.Miecz u mego boku błyszczał złotym i czerwonym światłem, a ja nagle pomyślałem strachliwie, że Dukkar może wyczuć obecność obcej Mocy w swym królestwie.Jak gdyby w odpowiedzi na moją myśl, czarny książę stanął w strzemionach i zakrzyknął gromko.I cała chmara, niczym ogromna fala, rzuciła się galopem naprzód.Złapałem za lejce, ale oni nie podążali w moją stronę, tylko.na zachód!— NIE! — krzyknąłem, a Haquilla nie potrzebował ponagleń, lecz wystrzelił jak czerwona kometa w dół górskiego grzbietu, wprost pod nogi atakujących.Szlochając, krzycząc i przeklinając zdrajcę, który podał tej bestii z piekła rodem dokładny czas wielkiej ucieczki, jechałem prosto przed siebie; szaleniec stojący na czele jednoosobowej armii.Patrząc na szeregi wroga, wyobraziłem sobie, jak dopada on moich ludzi.Kobiety, dzieci, starców, chłopców.Wozy wypełnione rzeczami zabranymi z dworu i zapasami, potęgujące zamieszanie, podczas gdy tych kilku strażników jadących na flankach próbuje dać odpór czarnemu piorunowi, który w nich uderzył.Zobaczyłem oślinione szczęki zaciskające się na delikatnych dziecięcych ciałkach.Viviana, Ziven!Kiedy wjechałem pomiędzy pierwsze szeregi agresorów, wywołałem zamieszanie, które zaczęło zataczać coraz szersze kręgi, niczym fale w stawie.Dukkar ponownie stanął w strzemionach, podniósł dłoń, a ja dobyłem miecza.Runy na jego ostrzu były tak jasne, że promieniowały na Haquillę i na mnie.Gdy Dukkar cisnął czarnym piorunem, miecz zabłysnął w odpowiedzi, zasłaniając nas ścianą złotego ognia.Podmuch Mocy odbił się od niej i uderzył w pierś jednego z towarzyszy Dukkara.Jego ciało stopiło się niczym rozgrzany wosk, a oszalały wierzchowiec poniósł go między innych atakujących.Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok od tego makabrycznego widowiska.Dukkar, z głową wzniesioną do nieba i z zamkniętymi oczami zaintonował monotonną pieśń, a słowa ciałem się stały [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|