, Salvatore Robert Tom 02 Grzbiet Swiata 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wulfgar popatrzył na niego z zaciekawieniem, po czym załapał, o co mu chodzi. Nie bardzo  odparł. Zastanawiam się nad losem pani zamku. Tej, która cię niesłusznie posądziła o gwałt?  zapytał Morik.Wulfgar wzruszyłramionami, jakby nie chciał ustąpić w tej kwestii. Była w ciąży  wyjaśnił  i bardzo się bała. Sądzisz, że przyprawiła rogi mężowi?  spytał Morik.Wulfgar wydął wargi i przytaknął. Zaoferowała więc twoją głowę, by ochronić swą reputację  Morik powiedział szyderczo.Typowa szlachcianka.Wulfgar nie odpowiedział, lecz nie postrzegał sytuacji w taki sam sposób.Barbarzyńcarozumiał, że nigdy nie chciała, by został schwytany, lecz raczej że powinien pozostać odległymi niewyjaśnionym rozwiązaniem jej osobistych problemów.Było to zrozumiałe, choć niehonorowe.  Do tego czasu musiała już urodzić  mruknął do siebie. Zastanawiam się, jak sięzachowała, gdy to zobaczyli i uświadomili sobie, że nie może być moje.Morik rozpoznał ton Wulfgara i to go zmartwiło. Nie będę musiał zastanawiać się nad twoim losem, jeśli wrócisz, by sprawdzić jej stwierdził cierpko. Nie zdołałbyś wejść do tej wioski nie będąc rozpoznanym.Wulfgar przytaknął, nie sprzeciwiając się, lecz wciąż się uśmiechał, co nie uszło uwadzeMorika. Ty jednak byś mógł  rzekł.Morik spędził długą chwilę przyglądając się swemu przyjacielowi. Gdyby moja droga nie wiodła do Luskan  odparł. Droga, którą sam wybrałeś, a nie masz żadnych planów wymagających natychmiastowejuwagi  powiedział Wulfgar. Zima się jeszcze nie skończyła.Wykorzystaliśmy okazję, by zejść ze wzgórz.Kolejnaburza może spaść w każdej chwili, zakopując nas głęboko  dalej protestował Morik, leczWulfgar słyszał w tonie łotrzyka, że się nad tym zastanawiał. Burze nie są takie złe na południe od gór.Morik roześmiał się. Ostatnia przysługa?  spytał Wulfgar. Dlaczego się tym przejmujesz?  spierał się Morik. Ta kobieta niemal doprowadziła dotwojej śmierci i to na tyle paskudnej, że zadowoliłaby motłoch na Więziennym Karnawale.Wulfgar wzruszył ramionami, sam szczerze niezbyt pewien odpowiedzi, lecz nie zamierzałsię wycofać. Ostatni akt przyjazni pomiędzy nami dwoma  nalegał  abyśmy mogli się odpowiedniorozstać w nadziei na ponowne spotkanie.Morik znów się roześmiał. Chodzi ci tylko o ostatnią walkę ze mną u boku  powiedział na wpół humorystycznie.Przyznaj się, beze mnie żaden z ciebie wojownik!Nawet Wulfgar musiał się roześmiać na ironizowanie Morika, lecz pózniej przybrał błagalnąminę. Och, no prowadz  mruknął Morik, poddając się, czego Wulfgar się spodziewał. Jeszczeraz odegram rolę lorda Brandeburga.Mam tylko nadzieję, że Brandeburg nie był powiązanyz twoją ucieczką i że czystym zbiegiem okoliczności Feringal nie widział, jak razem opuszczamyjego ziemie. Jeśli zostaniemy złapani, szczerze powiem lordowi Feringalowi, że nie odegrałeś żadnejroli w mojej ucieczce  powiedział Wulfgar, a pod jego gęstą zimową brodą ukazał się krzywyuśmiech. Nie masz pojęcia, jak ta obietnica mnie uspokaja  Morik powiedział drwiąco, gdy ruszył za swym przyjacielem na zachód, w stronę kłopotów w Auckney. ROZDZIAA 25OBJAWIENIEDwa dni pózniej przewidywana przez Morika burza istotnie nadeszła, lecz jej furia była dośćutemperowana pózną porą roku, dzięki czemu droga pozostała przejezdna.Dwaj jezdzcy wleklisię nią uważając, by pozostawać na szlaku.Pomimo paskudnej pogody posuwali się szybko,prowadzeni forsownie przez Wulfgara.Wkrótce dotarli do regionu porozrzucanych zabudowańgospodarskich i kamiennych chałup.Teraz burza okazała się ich sojuszniczką, bowiem niewieleciekawskich twarzy ukazywało się w mocno zasłoniętych oknach, a jadąca para, owiniętaw grube skóry, była trudna do rozpoznania poprzez śnieg.Niedługo potem Wulfgar czekał pod osłoniętym nawisem wśród wzgórz, podczas gdy Morik,lord Brandeburg z Waterdeep, pojechał do wioski.Dzień mijał, burza trwała, a Morik nie wracał.Wulfgar opuścił swe schronienie, by znalezć dogodny punkt obserwacyjny, dający mu widok naZamek Auck.Zastanawiał się, czy Morik został odkryty.Jeśli tak, czy powinien szybko znalezćjakiś sposób, aby pomóc swemu przyjacielowi?Wulfgar zachichotał.Było bardziej prawdopodobne, że Morik został w zamku na dobrymposiłku i w tej chwili wygrzewa się przed kominkiem.Barbarzyńca wrócił do swego schronienia,by wyczesać konia, mówiąc sobie, że powinien zachować spokój.W końcu Morik wrócił, z naprawdę, ponurą miną. Nie spotkałem się z przyjacielskimi uściskami  wyjaśnił. Przebranie nie wystarczyło? To nie to  powiedział łotrzyk. Uznali mnie za lorda Brandeburga, lecz tak jak sięobawiałem, uważali za trochę dziwne, że zniknąłem w tym samym czasie co ty.Wulfgar przytaknął.Przedyskutowali taką ewentualność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl