, Jordan Robert Oko Swiata t.1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mniej więcej coś takiego.- Lan zaśmiał się ochry­ple.- Ale wy nie musicie się przejmować, że zabiegacie się na śmierć.No chyba, że sytuacja stanie się o wiele gorsza niż teraz.Pomyślcie o tym raczej jak o dodatkowej, przespanej nocy.Nagle od strony osłoniętej przez mgłę rzeki odezwało się echo przenikliwego wrzasku draghkara.Nawet konie zastygły z przerażenia.Po chwili powtórzyło się, znacznie bliżej, i je­szcze raz, przewiercając się przez czaszkę Randa niczym igła.Po chwili okrzyki zaczęły zamierać, aż ucichły zupełnie.- Udało się - odetchnął Lan.- Szuka nas na rzece.Wzruszył ramionami i nagle jego głos na powrót przybrał ton zwykłej rzeczowości.- Wejdźmy do środka.Chętnie napiję się gorącej herbaty, coś bym też przegryzł.Rand jako pierwszy wpełzł na czworakach przez otwór w plątaninie gałęzi, za którym ciągnął się krótki tunel.Prze­szedłszy go, zatrzymał się, nadal skulony.Widział przed sobą przestrzeń ograniczoną nierównymi ścianami, drewnianą jaski­nię wystarczająco dużą, aby pomieścić ich wszystkich.Dach, utworzony z pni i gałęzi był tak niski, że mogły pod nim stanąć jedynie kobiety.Dym, dobywający się z paleniska utworzonego z kamieni rzecznych, unosił się w górę.Ciąg powietrza wy­starczał, by cała przestrzeń była niezadymiona, lecz dach był spleciony tak gęsto, że nie przedostawał się tamtędy najmniej­szy nawet poblask płomieni.Moiraine i Egwene zdjęły peleryny i teraz siedziały ze skrzyżowanymi nogami po przeciwnych stronach ogniska.- Jedyna Moc - mówiła właśnie Moiraine - pochodzi z Prawdziwego Źródła, siły napędowej Stworzenia, siły, którą spłodził Stwórca, aby obrócić Koło Czasu.Złożyła dłonie i wyciągnęła je przed sobą, po czym znowu rozdzieliła.- Saidin, męska połowa Prawdziwego Źródła, i Saidar, jego żeńska część, pracują wbrew sobie i jednocześnie razem, aby dostarczać tej siły.Saidin jest zanieczyszczony dotykiem Czarnego, niczym woda, po której powierzchni pływa cienka warstwa zjełczałej oliwy.Woda jest nadal czysta, ale nie można jej dotknąć nie brudząc się.Bezpiecznie można używać tylko Saidary.Egwene siedziała plecami do Randa.Nie widział jej twarzy, pochylała się do przodu, słuchając z uwagą.Mat pchnął Randa od tyłu i mruknął coś, więc wszedł głę­biej do jaskini.Moiraine i Egwene zignorowały jego obecność.Mężczyźni weszli więc tłumnie do środka, pościągali z siebie przemoczone okrycia i rozsiedli się wokół ognia, aby ogrzać przemarznięte dłonie.Lan, który pojawił się ostatni, zdjął z haka w ścianie bukłaki z wodą i skórzane sakwy, znalazł gdzieś czajnik i zabrał się do przygotowania herbaty.Nie zwracał uwa­gi na to, co mówią kobiety, ale przyjaciele Randa wnet zaczęli się na nie gapić, gdy tylko przestali ogrzewać sobie dłonie.Thom udawał, że interesuje się wyłącznie nabijaniem bogato rzeźbionej fajki, zdradził się jednak sposobem, w jaki nachylał się ku kobietom.Natomiast Moiraine i Egwene zachowywały się tak, jakby były same.- Nie - odpowiedziała Moiraine na jakieś pytanie, które Rand przeoczył.- Prawdziwe Źródło jest niewyczerpalne, bardziej jeszcze niż rzeka, która musi napędzać młyńskie koło.Źródło jest rzeką, Aes Sedai kołem.- I naprawdę uważasz, że mogłabym się tego nauczyć? ­spytała Egwene.Jej ożywiona twarz błyszczała pragnieniem.Rand nigdy nie widział jej tak pięknej, ani tak obcej.- Czy ja mogę naprawdę zostać Aes Sedai?Rand aż podskoczył, uderzając głową o niski sufit zbudowa­ny z bali.Thom Merrilin schwycił go za ramię i ściągnął w dół.- Nie bądź głupcem - zganił go bard.Popatrzył na obie kobiety, żadna nie zdawała się tego za­uważyć, i obdarzył Randa współczującym spojrzeniem.- To już za tobą, chłopcze.- Dziecko - powiedziała łagodnie Moiraine.- Tylko nieliczne potrafią się nauczyć dotykania Prawdziwego Źródła i używania Jedynej Mocy.Niektóre potrafią robić to lepiej, inne gorzej.Ty należysz do najmniejszej grupy tych, które w ogóle nie muszą się uczyć.Sama pojmiesz, jak dotykać Źródła, czy tego chcesz, czy nie chcesz.Jednakże bez nauk, jakie otrzymasz w Tar Valon, nigdy nie dowiesz się, jak z niego w pełni ko­rzystać, możesz też nie przeżyć samego kontaktu.Mężczyźni, którzy się rodzą ze zdolnością do dotykania Saidina, umierają oczywiście, jeśli Czerwona Ajah ich nie znajdzie i nie uspokoi.Thom burknął coś z głębi gardła, a Rand poruszył się nie­spokojnie.Mężczyźni, o jakich mówiła Aes Sedai, należeli do wyjątków - przez całe swoje życie słyszał tylko o takich trzech, i dzięki Światłości nie pochodzili z Dwu Rzek - ale zło, jakie czynili, zanim Aes Sedai zdążyły ich znaleźć, było zawsze tak ogromne, że wieść o nich krążyła jak wieści o woj­nie, trzęsieniu ziemi albo zrujnowanych miastach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl