, Ludzie w nienawisci Krzysztof A. Zajas 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. KtoÅ› o mnie pytaÅ‚? Nie, a co?  Szelmowsko patrzyÅ‚a mu prosto w oczy i żuÅ‚akanapkÄ™ z zamiarem zagryzienia jej na Å›mierć. Jakby co, jestem u siebie w gabinecie  rzuciÅ‚ od niechceniai odszedÅ‚. Ona dzisiaj nie przyjdzie.OdwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie. DzwoniÅ‚a rano o ósmej, żeby ci przekazać, że musiaÅ‚awyjechać z Krakowa w jakiejÅ› ważnej sprawie.Odezwie siÄ™ jutro. Ewa siorbnęła gÅ‚oÅ›no Å‚yk herbaty ze szklanki.PeÅ‚nasatysfakcja.WzruszyÅ‚ ramionami i wszedÅ‚ na schody.WyjechaÅ‚a? Nic niewspominaÅ‚a o żadnej  ważnej sprawie.ByÅ‚ przekonany, że siÄ™umawiali na dziÅ› na wyprawÄ™ pod miasto i nawet ranodokÅ‚adnie sobie zaplanowaÅ‚, jak ten dzieÅ„ przebiegnie.A teraz:wyjechaÅ‚a.Niech to szlag.OtrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™.Wyluzuj, Krzycki.O co biega? Niech robi cochce, nie twoja sprawa.W koÅ„cu to ona prosiÅ‚a o kontakt, niety.Bierz siÄ™ do swojej roboty i nie zajmuj kobietÄ…, którÄ… raptemwczoraj poznaÅ‚eÅ›, a dziÅ› już chcesz podejrzewać o zdradÄ™.MieszkaÅ‚a kiedyÅ› w Krakowie, na pewno ma tutaj znajomych,których chce odwiedzić, i to caÅ‚kiem zrozumiaÅ‚e, że korzysta zokazji.JakbyÅ› ty miaÅ‚ wyjazd sÅ‚użbowy do.WÅ‚aÅ›nie, dokÄ…d?Wszystko jedno.MogÅ‚a jednak powiedzieć, a nie robić z tegotajemnicÄ™.Co ciÄ™ obchodzi, dokÄ…d pojechaÅ‚a? Cześć, szefie!ZatrzymaÅ‚ siÄ™ na okrzyk Lucka. JadÄ™ z BÄ…blem na wieÅ›, ale nie na wycieczkÄ™.To odGargulskiego. BaÅ‚yÅ› zniżyÅ‚ gÅ‚os i wcisnÄ…Å‚ Krzyckiemufoliowy woreczek.Komisarz, wytrÄ…cony z zażartej polemiki zsamym sobÄ…, w pierwszej chwili nie zrozumiaÅ‚  dopiero gdypoczuÅ‚ w dÅ‚oni twardÄ… krÄ…gÅ‚ość, szybko schowaÅ‚ pakiecik dokieszeni spodni.Zwietnie, ma zajÄ™cie na nagle opustoszaÅ‚egodziny.Z sobie tylko znanych powodów zaplanowaÅ‚ kolejnÄ…wyprawÄ™ do Grobian w towarzystwie Izy i za nic nie chciaÅ‚ z tejwersji rezygnować.PozostaÅ‚o mu siedzenie przy biurku istudiowanie kulki. DziÄ™ki, Lucek.Do wieczora. Jasne, szefie.Ale u mnie, coÅ› panu pokażę. Umieram z niecierpliwoÅ›ci.Lucek zbiegÅ‚ po schodach, zostawiajÄ…c Krzyckiego napółpiÄ™trze.KoÅ„czyÅ‚a siÄ™ przerwa obiadowa i zaraz wszyscyzacznÄ… wracać do swoich biur.RuszyÅ‚ szybkim krokiem, wszedÅ‚do gabinetu, zamknÄ…Å‚ drzwi i przekrÄ™ciÅ‚ klucz w zamku.Skoronie czekaÅ‚ już na nikogo, nie chciaÅ‚, żeby mu przeszkadzano.Aatwo mógÅ‚ siÄ™ domyÅ›lić, że zacznÄ… siÄ™ tutaj zjawiać po kolei ci, którzy zechcÄ… mu współczuć z powodu odsuniÄ™cia od Å›ledztwa,i ci, którzy przyjdÄ… nacieszyć siÄ™ swojÄ… satysfakcjÄ….ZwyklezresztÄ… sÄ… to ci sami ludzie.Nie miaÅ‚ ochoty na sÅ‚użboweprzepychanki.RzuciÅ‚ foliowÄ… torebkÄ™ na stół, kulka brzÄ™knęłagÅ‚oÅ›no o szkÅ‚o zakrywajÄ…ce blat.UsiadÅ‚ i wyjÄ…Å‚ kartkÄ™ odGargulskiego.RozkÅ‚adaÅ‚ jÄ… powoli, starajÄ…c siÄ™ odegnaćpoprzednie myÅ›li.WyjechaÅ‚a? ROZDZIAA SIÓDMYBrzostek1Iza wysiadÅ‚a z autobusu na maÅ‚ym przystanku poÅ›rodku wsi.To powinno być gdzieÅ› tutaj.W przedpoÅ‚udniowym sÅ‚oÅ„cutaÅ„czyÅ‚y ostatnie motyle i pszczoÅ‚y  lato najwyrazniej niechciaÅ‚o siÄ™ skoÅ„czyć i przedÅ‚użaÅ‚o swojÄ… agoniÄ™ na pierwszÄ…dekadÄ™ jesieni.Po drugiej stronie ulicy, przed maÅ‚ym sklepem zokratowanymi oknami i blaszanym dachem, siedziaÅ‚o dwóchstarszych mężczyzn, trzymajÄ…c w koÅ›cistych jak ogrodowegrabie Å‚apach butelki piwa.PrzyglÄ…dali siÄ™ jej z pogodnymzaciekawieniem  widzowie zabawnej scenki, którejzakoÅ„czenie jest im doskonale znane.Nie widzÄ…c nikogoinnego w zasiÄ™gu wzroku, zapytaÅ‚a o nazwisko i ulicÄ™.Starszy znich machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… za siebie i kazaÅ‚ iść drogÄ… w górÄ™ pod las,drugi w tym czasie z rozbawieniem patrzyÅ‚ na jej wÄ…skie butyna obcasie.ZrozumiaÅ‚a jego minÄ™ dopiero pózniej, gdyprzeklinaÅ‚a swojÄ… obuwniczÄ… beztroskÄ™.Droga tylko napoczÄ…tku byÅ‚a asfaltowa, pózniej przechodziÅ‚a w kamienistÄ…, zwybojami wielkoÅ›ci bochnów chleba.Kiedy po niemal godziniedotarÅ‚a wreszcie pod wskazany adres, byÅ‚a mokra od potu,wÅ›ciekÅ‚a i spragniona, a w kostkach bolaÅ‚o jÄ… jak diabli.NależaÅ‚o siÄ™ lepiej przygotować.Buty, gÅ‚upia cipo! W górytrzeba buty.Cel wyprawy zaabsorbowaÅ‚ jÄ… jednak tak, żezupeÅ‚nie zignorowaÅ‚a stronÄ™ praktycznÄ… i wybraÅ‚a siÄ™ jak nazakupy do galerii w centrum miasta.Teraz ze zÅ‚oÅ›ciÄ… wykrÄ™caÅ‚astopy na kulfoniastych kamieniach, jakby korzystaÅ‚a z okazji ikaraÅ‚a siÄ™ za gÅ‚upotÄ™.Nie wiedziaÅ‚a nawet, czy bardziej zagÅ‚upotÄ™ dzisiejszÄ…, czy też wczorajszÄ….Wieczorem AndrzejprzyjechaÅ‚ z niÄ… pod sam hotel, ona zaÅ›, zamiast zaprosić go do pokoju, gadaÅ‚a przez telefon z Aukaszem tylko po to, żeby goprzekonać, że jej mÄ™skie towarzystwo ma charakter wyÅ‚Ä…czniesÅ‚użbowy.Jakby cokolwiek go to obchodziÅ‚o.TymczasemAndrzej odszedÅ‚ tak, jak odchodzÄ… zawiedzeni faceci, którzydÅ‚ugo bÄ™dÄ… pamiÄ™tać.Komisarz Krzycki.To prawda, byÅ‚przystojny, ale takich widziaÅ‚a już tuziny i wiedziaÅ‚a, jakniewiele to znaczy.PociÄ…gaÅ‚o jÄ… w Andrzeju coÅ› jeszcze  jakaÅ›mÄ™ska energia, na którÄ… fanki popoÅ‚udniowych seriali reagujÄ…westchnieniem, a feministki irytacjÄ….Choć nie tylko.WyczuwaÅ‚a w nim ten rodzaj wrażliwoÅ›ci na Å›wiat, jakiniezgrabnie można nazwać poÅ‚Ä…czeniem inteligencji z intuicjÄ….Od razu zauważyÅ‚a, że myÅ›li szybko  i nie tylko mózgiem.Faceci czÄ™sto myÅ›lÄ… czymÅ› innym niż mózg, ale w wypadkuKrzyckiego nie o to chodziÅ‚o.MiaÅ‚ drugÄ… duszÄ™.Niektórzymężczyzni majÄ… dwie dusze, ludzkÄ… i zwierzÄ™cÄ…  tacyszczególnie jÄ… pociÄ…gajÄ….Potknęła siÄ™ i kopnęła czubkamipalców w kamieÅ„.Zaklęła.Dom staÅ‚ na zboczu pod lasem i oferowaÅ‚ z drewnianegoganku fenomenalny widok na rozlegÅ‚Ä… beskidzkÄ… dolinÄ™.Ogródod frontu wyglÄ…daÅ‚ na zadbany  trawÄ™ ktoÅ› niedawno skosiÅ‚,na niewielkim klombie dogorywaÅ‚y ostatnie dalie i floksy,zwane nocnymi pannami.W powietrzu wisiaÅ‚ zapach dymu zogniska.Na pÅ‚ocie obok furtki sterczaÅ‚a brÄ…zowa skrzynka nalisty z doczepionÄ… od spodu rurkÄ… na zrolowanÄ… prasÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl