,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ja mam przyglądać się temu bezczynnie, pozwolić,by to zrobił? O, nie, wielki bracie! Nie myśl, że zniosę choćchwilę dłużej twoją ideę braterskiej miłości!Proszę bardzo, niech się wszyscy wyniosą!Z wysokiego okna w jadalni Phillip obserwował chmurękurzu unoszącą się daleko na horyzoncie za dżipem.Jak zwyklenie troszczył się o potrzeby i pragnienia innych.Hen może sobieodwozić Charlesa na lotnisko, do tego tylko się nadawała, jeśli42Anula_emalutkawziąć pod uwagę nastrój, w jakim była ostatnio! Wzruszyłpotężnymi ramionami i wyszedł dumnym krokiem, by dołączyćprzy stajniach do Jona.Pozostawieni samotnie w jadalni pośród resztek śniadania,Ben i Geena wpatrywali się w siebie jak ludzie ocaleni ztrzęsienia ziemi.- Czy on zawsze jest taki? - spytała Geena cichym głosem.Ben wstając potrząsnął głową z krańcowym zaskoczeniem, awidok jego cierpienia trafił ją prosto w serce.- Nie wiem, co w niego wstąpiło! Och, zawsze był starymdraniem, i zawsze musiał postawić na swoim, nie zważając nanikogo.Ale nie miał wcale takiego wspaniałego życia.sposób,w jaki zmarła pierwsza żona.a potem jeszcze.Nawet teraz Ben czuł smutek, nie potrafił udawać, że łatwomu mówić o tym wszystkim.a zwłaszcza o tym, co się zdarzyłoz Alexem.Poczuł, że oblewa go pot.Jakie komplikacje powstałyby,gdyby Alex był tu nadal.Boże Wszechmogący, nie możnawprost o tym myśleć! Pośpiesznie odpędził niebezpiecznewspomnienia do ich starego legowiska.Pytała o Phillipa.To tylko on się liczył!- Taak, zawsze był twardzielem i zwariowanym starymdraniem.Ale dotychczas w jego szaleństwie była metoda! -Odsunął krzesło.- No, dalej, chodzmy stąd.Razem przeszli przez chłodny hol z łukami do otwartychdrzwi frontowych i na cienistą werandę.Słońce malowałowyraziste cienie pod wielkimi drzewami dookoła domu, a papugio długich ogonach unosiły się, głośno i ochryple skrzecząc.Ben zacisnął dłonie na poręczy i wychylił się na zewnątrz.- Pięknie, prawda? - spytał z prostotą.Geena patrzyła na znaną jej dobrze twarz o grubych rysach,głęboko osadzonych oczach i pochmurnym, beznamiętnymspojrzeniu.Ben nie okazywał uczuć, ale córka wiedziała, że tojest jego ojczysta ziemia.Poczuła, że serce jej się kraje.- Tatku.czy koniecznie trzeba to sprzedać?43Anula_emalutkaWestchnął.- Koenigshaus zostanie sprzedany, Geeno.Jeśli nie przeznas, to przez likwidatorów.- Czy naprawdę jest aż tak zle? Kiwnął głową.- Farma wysysała pieniądze z przedsiębiorstwa od lat.Próbując się nie dać, wzięliśmy za dużo kredytówinwestycyjnych w latach osiemdziesiątych.Od 1987 rokudosłownie odpieraliśmy wierzycieli.Phillip wiedział o tym.Kiedy jest normalniejszy, rozumie to wszystko.Ale serce poprostu nie pozwala mu na sprzedaż.Następne pytanie było nieuniknione.- Co zrobi Jon?Ben podrapał się w siwą głowę.- Chcesz powiedzieć.kiedy dojdzie do katastrofy? Wezmie,co ocaleje, i ucieknie, jeśli ma choć trochę rozsądku.Prawdopodobnie spróbuje znalezć sobie coś własnego, choćbynawet na małą skalę.Hodowla bydła to jedyne zajęcie, doktórego się nadaje.W oddali grupa aborygenów przygotowywała się doostatniego dnia spędu.Ich spokojne, niespieszne zachowaniemocno kontrastowało z energiczną aktywnością zarządcy farmy,młodego Australijczyka, mniej więcej w wieku Jona.Jeśli dojdziedo najgorszego, Henry pójdzie za Jonem i będzie dla niegopracował, uznała Geena.On też chodził z Jonem do szkoły, jakoni wszyscy.Jego los związany był z Koenigami, dokądkolwiekby poszli.Jon.Nawet o nim nie myśl - mówiła do siebie.DumniKoenigowie nie zawracają sobie głowy aborygenkami, chyba żechodzi im o jedno.Wybij go sobie z głowy, bo inaczej skończysię to łzami.twoimi łzami.Myśl o czymś innym.- A co z ludzmi? Z plemieniem mamy? Co stanie się z nimi?To pytanie zdziwiło, nawet zaszokowało Bena i było towidać po jego twarzy.- No cóż, ten kto kupi farmę, będzie potrzebował wolarzy,pracowników, służby domowej.Wszystko będzie w porządku.-44Anula_emalutkaPrzerwał na chwilę i odwrócił wzrok.- Słuchaj, nie sądziłem, żeciągle jeszcze myślisz o mamie.Ona odeszła, a ty masz swojeżycie.Jesteś teraz dziewczyną z miasta, i to od wielu lat.A kiedyskończysz naukę, świat stanie przed tobą otworem.Będzieszmogła uczyć tańca, gdzie tylko zapragniesz.Gdzie nie będą ci mieli za złe, że jesteś Koori - Geenawiedziała, że ojciec właśnie to ma na myśli.- Gdzie będą sądzić,że twoje imię jest tylko zmodyfikowaną formą Giny , a nieskrótem od Nungeena , %7łeński Duch Wszechrzeczy.To imiędostałaś po matce, która była czystej krwi aborygenką.Którausychała z tęsknoty i umarła, gdy wykorzeniono ją z tej ziemi iprzeniesiono do miasta.Ty nie musisz tak cierpieć.Są miejsca,gdzie ludzie uznają, że jesteś piękna, egzotyczna, wyjątkowa.Gdzie nikt nie słyszał, jak mężczyzni mówią, że wszyscy czarnipowinni być trzymani po drugiej stronie szczelnego płotu, że ichkobiety pójdą z każdym, a stary Ben, no cóż, dawno temuzanurzył swój knot w butelce ze smołą i przykleił się, musiałwięc zgodzić się na wszystko.Ben ją kochał, wiedziała o tym.Ale nie był w stanie zawszejej chronić i nie mógł przeżyć za nią życia.- Wybieram się do osady aborygenów, tato - powiedziała zwymuszonym spokojem.- Tylko po to, by się przywitać,sprawdzić, czy ktoś z nich pamięta jeszcze mamę.- Tak, no cóż.- Ben czuł się niepewnie, zauważyła to.Aleon zawsze uginał się pod silnym wiatrem.- No cóż, muszęprzejrzeć księgi, zanim będziemy mogli wyjechać.Wizyta wosadzie pomoże ci zabić czas, gdy ja zajmę się pracą.- Miałem nadzieję, że ja będę w stanie zatroszczyć się o to!Nie słyszeli, że Jon zbliża się z drugiej strony domu.Ubranyw błękitną koszulę ze spłowiałego dżinsu, dokładnie w kolorzeswych oczu, znoszone skórzane ochraniacze i buty kowbojskie,wyraznie był przygotowany do ostatniego dnia spędu, tegokońcowego wysiłku przed zagonieniem bydła do domu.- Sądziłem, że może chciałabyś przyłączyć się dziś do nas,gdy Ben będzie zajęty - powiedział, a oczy mu promieniały.-45Anula_emalutkaMuszę spędzić noc przy zbiorniku wodnym z tatą i całą resztą,ale jeden z chłopców mógłby dopilnować, byś bezpieczniedotarła do domu.A to nie jest zbyt długa jazda na taki dzień jakdziś.- Przyłączyć się do spędu? - Poczuła rumieńce napoliczkach.- Wspaniały pomysł!- Przyłączyć się do spędu? Nie ma mowy!Wszyscy widzieli, jak Phillip wyłania się ze stajni nawielkim, siwym koniu i kieruje się ku nim kłusem.Ale jakzwykle nie byli przygotowani na gwałtowność, z jaką się wtrącił,gdy zatrzymał konia i agresywnie wychylił się z siodła [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|