, Lem Stanislaw Okamgnienie (SCAN dal 934) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwsza z nich posiada charakter ciągły, ponieważ zgodnie z dziewiętnastowieczną maksymą zawsze omne vivum ex vivo Wyłoniwszy się raz jeden z nie znanego nam liczebnie oceanu prób, życie ziemskie ukonstytuowało się tak, ze biegnie wprawdzie milionową różnorodnością gatunków, przy czym liczne z nich mogą ginąć, lecz jakaś część zawsze kontynuuje byt w potomstwie, jakkolwiek to potomstwo może być tak odmienne jak dinozaury od wróbli.A zatem rozmaitość form żywych nie stanowi zaprzeczenia tezy, ze biologiczna ewolucja jest powtarzającym się w poszczególnych odmianach procesem ciągłym, trwającym, podług naszej najlepszej wiedzy, od trzech miliardów siedmiuset milionów lat na Ziemi.Natomiast druga ewolucja, którą zajmowałem się w nazwanej książce, obejmująca większość naszych, czyli projektowanych przez ludzi tworów technicznych, jest oczywiście dyskretna, co oznacza, iż zazwyczaj po nieudanych, a często również prymitywnych prototypach balonu sterownego, samolotu, samochodu, pojazdu szynowego przychodzą, dzięki pomysłowości i kumulacji wiedzy inżynierskiej, następne, przy czym oczywista rzecz, że twory starsze nie rodzą same nowych.To my jesteśmy zawsze pomysłodawcami i konstruktorami.Sądząc, że także, jakkolwiek nie tylko, na skutek trwającej wiele miliardów lat ciągłości procesów selekcji i doboru naturalnego, ewolucja stworzeń żywych może i powinna stać się obszarem wzorcowym dla naszych technotwórczych prac, podsumowałem rzecz całą jako program w zwięzłym haśle „dogonić i przegonić ewolucję biologiczną”.Jakoż w istocie bardzo wiele wytworów człowieczej inżynierii upodabnia się, jeśli nie budową i wyglądem, to przynajmniej czynnościowo, do prawzorów biologicznych.Samolot czy helikopter to nie są plagiaty budowy ptaka, lecz upodabniają się do niego tym, że potrafią latać.Pewne podobieństwo jednostronne w drugiej połowie naszego kończącego się stulecia zdobyły również urządzenia liczące, po trosze wzorowane na sprawności naszego mózgu.(W tym miejscu bynajmniej nie zamierzam wchodzić w toczący się od półwiecza spór pomiędzy rzecznikami sztucznej inteligencji komputerowej i rzecznikami tezy przeciwstawnej, zbierającymi argumenty mające dowieść, że się technicznymi metodami nigdy inteligencji wytworzyć nie uda).Dalsze dowody dla istnienia obu nazwanych ewolucji, pierwszej, ciągłej, i drugiej, dyskretnej, można by mnożyć.Ten rozdział chciałbym jednak poświęcić trzeciej ewolucji, transbiologicznej, o której pisałem referat w 1980 roku dla PAN–u, a który zatonął w potężnym zrywie solidarnościowego boju z władzami sowietopochodnymi.W pewnej mierze będę znów powtarzał to, co wysłowiłem podówczas, ale ośmiela mnie częstotliwość, z jaką wynalazcy lub adherenci dość radykalnie nowych idei wyjawiają je światu.Jako przykład mogę przedstawić szereg książek Rogera Penrose’a, który jest kolejnym pomysłodawcą usiłującym zagadkę filozoficzną naszej świadomości ulokować tam, gdzie jeszcze nigdy nikt jej nie lokował, a mianowicie w mikrorureczkach (tubuli), które można odnaleźć w tak zwanych cytoszkieletach komórek mózgowych.Penrose, jak już wspomniałem, jest znakomitym matematykiem, któremu wypada zawdzięczać znaczny wkład w fizykę teoretyczną, zwłaszcza kwantową, a ponadto nie tylko jest on przeświadczony o zasadniczo matematycznej strukturze Wszechświata w jego największych i najmniejszych wymiarach, ale także jest explicite platonikiem.Uważa on, że człowiek żadnych struktur konstytuujących uniwersum matematyczne nie konstruuje ani nie stwarza, lecz jedynie istniejące już wykrywa.Filozofia matematyki dzieli się na więcej interpretacji (sposobów), w jakie mogą matematyczne struktury istnieć, ja zaś na przykład jestem konstruktywistą, czyli człowiekiem sądzącym, że niczego nie odnajdujemy w jakimś platońskim bycie Ukrytego, lecz jedynie konstruujemy to, co matematycznie skonstruować można.Przypuszczam, że stanowisko moje w znacznej mierze ukształtowały kontakty z wielkimi matematykami rosyjskimi, wśród których podejście konstruktywistyczne było raczej typowe.Nie jestem również dostatecznie biegły w matematyce, ażeby powyższemu wyznaniu mojej matematycznej wiary apodyktycznie przypisywać szczególną prawdziwość.Moje podejście jest raczej — ośmielę się powiedzieć — zdroworozsądkowe.Jeżeli wszystko, co potrafią wykonać matematycy, jest im dane, jako platonikom, z góry, to nie widzę wyraźnego powodu, dla którego wszystko w ogóle, co udało się człowiekowi stworzyć, a może nawet wszystko, czym jest i co tworzy przyroda, również nie miałoby być z góry dane, tak jak obrazy na nie wywołanych jeszcze fotografiach.Oznaczałoby to, w moim rozumieniu przynajmniej, dziwaczną przedustawność wszystkiego.W najmniejszej mierze nie pragnę jednak, jako całkowicie nieupoważniony i wyzbyty szans, to znaczy matematycznych talentów, wkraczać w dziedzinę sporów z platonizmem filozofii matematycznej.Jest to obszar osobny, podległy bardzo rozmaitym interpretacjom i wykładniom, wygląda bowiem na to, że nikt nigdy niczego nie może matematycznie, bodaj i niematematycznie dowieść lub wykazać, ponieważ wszystkie te drogi już istnieją i tylko potrafimy je lepiej albo gorzej odnajdywać.Przyznaję, że stanowisko to dla mnie jest głównie dlatego bardzo dziwne, że, jak wiadomo, rozwój matematyki miał swoje wielusetletnie dzieje, z czego by wynikało, że wszystkie fazy i etapy postępu matematycznych dociekań były zaprogramowane, wskutek czego przypominały, mówiąc obrazowo, wkraczanie na coraz wyższe kondygnacje jakiejś platońskiej wieży Babel.Uważam jednak, ze równie naiwną i pochopną krytykę należy ukryć przed światem, tym bardziej że nie o nią mi tutaj chodzi.Dziejowa ciągłość procesów życiowych bierze się niechybnie stąd, iż biogeneza jest zjawiskiem rzadkim, wyjątkowym i tym samym wymagającym zbiegu całego szeregu korzystnych okoliczności.Inaczej nie zdołamy wytłumaczyć sobie tego, że dotąd nigdy jeszcze doświadczalnie procesów życiowych w ich samopodtrzymującym się biegu nie udało się eksperymentatorom uruchomić.A zatem całe dzieje ziemskiego życia musiały być jedynie pochodnymi tego, co powstało i co mogło ulec biochemicznym usprawnieniom prawie cztery miliardy lat temu.Wariacyjność widoczna na wszystkich gałęziach korony drzewa Linneuszowego była uzależniona od tych i tylko od tych możliwości, jakie mogły być przekazywane dziedzicznie przez kanał genowy.Można zdumiewać się ogromną różnorodnością form, procesów, sposobów życia i środowisk, jakie się w milionleciach wyłaniały z tego jednego kanału przekazów informacyjnych i zarazem projektotwórczo—projektodawczych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl