, Lem Stanislaw Katar 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coburn nie znał włoskiego, a rusznikarz bardzo słabo władał angielskim.Dowiedzia­no się tylko, że Amerykanin pragnął broni, która unie­szkodliwiłaby groźnego przeciwnika, a nie byle złodzie­jaszka.Ponieważ wypadki zdarzały się Coburnowi zawsze w po­wrotnej drodze z zakładu balneologicznego, aspirant zwró­cił kroki do Yittorinich.Pamiętano tam Amerykanina, bo był dość szczodry wobec obsługi.W jego zachowaniu nie zauważono jednak nic szczególnego poza tym, że ostatnio bardzo się spieszył i wychodził prawie mokry — nie zwra­cając uwagi na ostrzeżenia kąpielowego, by odczekał swo­ich dziesięć minut.Tak wątłe wyniki śledztwa nie zadowoliły aspiranta, który w przystępie gorliwości i natchnie­nia począł przeglądać księgi zakładu.Zapisuje się w nich wpłaty wszystkich biorących kąpiele i przychodzących na zabiegi wodolecznicze.Od połowy maja bywało u Yittorinich dziesięciu innych obywateli amerykańskich, a czterech spośród nich, opła­ciwszy, podobnie jak Coburn, abonament na całą serię kąpieli (były jedno-, dwu-, trzy- i czterotygodniowe abo­namenty) przestało pojawiać się na kąpiele po ośmiu lub dziewięciu dniach.I to nie było niczym nadzwyczajnym, boż każdy z nich mógł wyjechać niespodziewanie, niecha­jąc ftarań o zwrot nadpłaconej kwoty, lecz aspirant, zna­jąc ich nazwiska dzięki zakładowej księdze, postanowił sprawdzić, co się z nimi stało.Pytany później, czemu wła­ściwie ograniczył się w tych poszukiwaniach do obywateli Stanów Zjednoczonych, nie umiał udzielił zdecydowanej odpowiedzi.Raz mówił, że przyszła mu na myśl afera z powiązaniami amerykańskimi, gdyż policja rozbiła nie­dawno pierścień przemytników heroiny, szmuglowanej do USA z Neapolu, a raz, że ograniczył się do Amerykanów, bo Amerykaninem był Coburn.Co się tyczy czterech mężczyzn, którzy opłacili kąpiele i przestali je brać, pierwszy, Artur J.Holler, prawnik z Nowego Jorku, wyjechał nagle, otrzymawszy wiadomość o śmierci brata.Przebywał obecnie w mieście rodzinnym.Żonaty, trzydziestosześcioletni, był radcą prawnym dużej agencji reklamowej.Pozostali trzej odznaczali się nieja­kim podobieństwem do Coburna.W każdym przypadku szło o mężczyznę między czter­dziestym a pięćdziesiątym rokiem życia, dosyć zamożnego, samotnego, zawsze — pacjenta doktora Giono, przy czym jeden z tych Amerykanów, Ross Brunner jr., mieszkał po­dobnie jak Coburn w Savoyu, a pozostali dwaj, Nelson C.Emmings i Adam Osborn, stanęli w pomniejszych pensjo­natach, także zresztą położonych nad zatoką.Sprowadzone ze Stanów zdjęcia ukazały fizyczne podobieństwo zaginio­nych.Zbudowani raczej atletycznie, odznaczali się pewną otyłością, początkami łysiny i widocznym staraniem jej ukrycia.Więc chociaż ciało Coburna, zbadane dokładnie w zakładzie medycyny sądowej, nie nosiło żadnych śladów gwałtu, a za przyczynę zgonu przyjęto utonięcie wywołane skurczem mięśni bądź wyczerpaniem, prefektura zaleciła kontynuowanie śledztwa.Zajęto się więc losami trzech Amerykanów.Wnet stwierdzono, że Osborn nieoczekiwanie wyjechał do Rzymu, Emmings odleciał z Neapolu do Pa­ryża, a Brunner oszalał.Los Brunnera był zresztą znany policji, i to od dość dawna.Ów gość Savoyu z pierwszej połowy maja przebywał w szpitalu miejskim.Był to pro­jektant samochodów, zatrudniony w Detroit.Przez pierw­szy tydzień pobytu zachowywał się najprzykładniej w świe­cie, rano bywał w solarium, wieczorami u braci Yittorinich, z wyjątkiem niedziel, które poświęcał dalszym wyciecz­kom.Ich marszruty rozpoznano, bo wszystkie załatwiało mu biuro podróży, którego filia znajduje się w Savoyu.Bywał w Pompei, w Herculanum, w morzu się nie kąpał, gdyż lekarz zabronił mu tego jako cierpiącemu na kamicę nerkową.Opłaconą już wycieczkę do Anzio odwołał w so­botę, która poprzedziła wyznaczoną datę, a też dwa dni przedtem zachowywał się dziwacznie.Przestał chodzić pie­szo i nawet gdy miał się udać na trzecią ulicę, żądał swego samochodu, co było o tyle kłopotliwe, że nowy parking hotelu jest w budowie, a samochody gości ^tłoczone są na podwórcu sąsiedniej posesji.Brunner nie chciał wyprowadzać stamtąd auta sam, lecz domagał się, by mu je podstawił pod hotel ktoś z obsługi, i na tym tle doszło do paru scysji.W niedzielę nie tylko się na wycieczkę nie udał, ale i nie zeszedł na obiad.Za­mówił go do pokoju i rzuciwszy się na kelnera, ledwie ten wszedł, zaczął go dusić.W trakcie szamotaniny złamał kel­nerowi palec, a sam wyskoczył z okna.Spadając z wyso­kości dwu pięter złamał nogę i talerz biodrowy.W szpitalu oprócz złamań rozpoznano zamroczenie na tle schizofre­nicznym.Kierownictwo hotelu starało się zatuszować ten wypadek z dobrze zrozumiałych względów.On właśnie na­prowadził prefekturę na myśl, po śmierci Coburna, że na­leży poszerzyć zasięg śledztwa.Przyszło teraz przyjrzeć się sprawie od nowa.Powstały wątpliwości, czy Brunner w samej rzeczy wyskoczył z okna, czy został z niego wy­pchnięty.Nie wykryto jednak niczego, co świadczyłoby przeciw prawdomówności kelnera, który był człowiekiem starszym, nigdy nie notowanym sądowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl