, Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (4) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A jeżeli wystawią warty i będą nas pilnować?— I na to jest rada — powiedział Smok.— Mam pewien plan, tylko muszę porozmawiać z osłem.— Wstydziłbyś się rozmawiać z osłem — rzekł ze zgorszeniem doktor Koyot.— Dlaczego? Osły to bardzo miłe zwierzęta.Nie mani pojęcia, dlaczego ludzie mają o nich takie złe wyobrażenie.— Rób co chcesz, mój drogi — westchnął Koyot — tylko spraw, żebyśmy sią stąd jak najszybciej wydostali.— Przystępujemy więc do akcji — powiedział Smok.— Nasz plan będzie nosił nazwę: “Operacja Noc-Osioł”.A teraz przysuńcie się do mnie, musimy omówić szczegóły.— Mam pomysł — rzekł Don Pedro.— Posmarujmy się tym olejem, załóżmy ciemne okulary i udawajmy, że się opalamy.Wtedy dadzą nam spokój.A my będziemy sobie mogli omawiać szczegóły akcji “Noc-Osioł”.— Chociaż jesteś Deszczowcem, miewasz czasem dobre pomysły — pochwalił go Bartolini.— W ogóle podobasz mi się coraz bardziej.— Strasznie się cieszę, że ci się podobam — rzekł Deszczowiec.— Ale jeśli o mnie chodzi, cieszyłbym się jeszcze bardziej z jakiejś porządnej ulewy.W tym piekielnym kraju deszcz chyba nigdy nie pada.Po chwili nasi podróżnicy, wyciągnięci wygodnie na pneumatycznych materacach, wystawili twarze ku słońcu.Na ten widok król Słoneczko, obserwujący ich z okna swego pałacu przy pomocy lunety, przywołał do siebie premiera i rzekł:— Opalają się.Wszystko w porządku.To jacyś dobrze wychowani obcokrajowcy.Po czym opuścił swój posterunek przy oknie i dostojnym krokiem udał się do sali obrad, gdzie już czekał na niego cały rząd.Dziś miano uchwalić osiem nowych podatków: od bladych twarzy, piegów, rudych włosów, odstających uszu, zbyt długich nosów, krzywych nóg, zgarbionych pleców i wydatnych brzuchów.Ponadto miano ogłosić rozporządzenie zakazujące używania słowa “księżyc” w prozie, poezji i w dramacie.Odtąd wszyscy poeci opiewający piękno księżycowej nocy mieli się przestawić na opiewanie piękna słonecznego dnia, wszystkie zaś wiersze poświęcone księżycowi, gwiazdom, deszczowi, mgłom i chmurom miały podlegać konfiskacie.Gdyby osioł posłańca mógł wiedzieć o przygotowywanym rozporządzeniu, niewątpliwie bardzo by posmutniał.Był bowiem wielkim miłośnikiem księżycowych nocy i w pewnym stopniu uważał się za poetę, ponieważ przed kilku laty udało się mu zrymować dwa słowa: “siano” i “kolano”.Wprawdzie nie powstał z tego żaden wiersz, ale tylko dlatego, że osioł nie miał czasu na tworzenie poematów, jako że wciąż był zatrudniony wożeniem swego pana znad granicy do miasta i z powrotem.Sympatyczny kłapouch nawet nie przypuszczał, jaką rolę przygotowuje dla niego dziwny potwór, który wczoraj przybył do stolicy samochodem.A ów dziwny potwór, leżąc na materacu, tłumaczył swym przyjaciołom szczegóły operacji, mającej na celu ucieczkę ze Słonecji.— Słuchajcie uważnie — mówił szeptem.— To bardzo ważne.Muszę pogadać z osłem posłańca.Z tym samym, który dziś rano dał taki cudowny koncert.Chodzi o to, żeby oślisko zaczęło swe ryki punktualnie o północy.Do tego czasu wykop musi być gotowy.Gdy osioł zacznie koncert o tak niezwykłej porze, w mieście wybuchnie panika.Pilnujący nas gwardziści skoczą w kierunku skąd będzie słychać ryk — a my tymczasem prześliźniemy się na drugą stronę siatki.Na zrobienie wykopu mamy tylko trzy godziny czasu.Tunel musi być tak duży, żeby wygodnie można było przeciągnąć amfibię.— Smoku, jesteś genialny — powiedział Don Pedro.— Ja mógłbym myśleć na ten temat przez trzy dni i nie wymyśliłbym nic podobnego.— Ma się ten łeb — rzekł Smok, mile połechtany pochlebstwem Don Pedra.— Teraz koniecznie muszą pomówić z osłem.Powiedziawszy to, dźwignął swe cielsko z materaca i udał się na spacer wokoło siatki.Na szczęście osioł posłańca pasł się bardzo blisko, tak że można go było przywołać.Smok zatrzymał się i zawołał półgłosem:— Ozdobo tego kraju.Osioł uniósł łeb znad ziemi i spojrzał w kierunku Smoka.— Ozy do mnie mówisz?— Tak.Do ciebie, najpiękniejszego z wszystkich osłów na świecie.— Och — powiedziało oślisko — jeszcze nikt nie mówił do mnie tak ładnie.Jesteś bardzo miły.— Zbliż się do siatki — rzekł Smok.— Rozmowy z obcokrajowcami nie są dobrze widziane w naszym królestwie — rzekł osioł ze strachem.— Jeżeli gwardzista zobaczy, że rozmawiam z tobą, może mnie posłać do rzeźni, gdzie zrobią ze mnie salami.— A więc udawaj, że się pasiesz tuż koło siatki i nie zwracaj na mnie uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl