, Kraszewski Józef Ignacy Lalki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lola zwróciła się ku niej, tak że awanturnikpozostał na łasce i rozmowie ze swą protektorką.Sprawa zdawała się prze-graną. Zmiłuj się, pani, powiedz mi  szepnął do śmiejącej się Hermy pan Boń-cza  co na niej czyni wrażenie, co jest jej słabą stroną? ratuj mnie.Herma śmiała się zza wachlarza. Któż panu winien, że nie wiesz, co każdej z nas bez wyjątku jest najmil-sze.pochlebstwo! Wielbij pan bóstwo! więcej nie powiem! Jaki pan dziś nie-znośnie ograniczony.Bończa zaczął litanię uniesień nad rezydencją. Zachwycające te Gromy! nie znam nic piękniejszego, nic bardziej orygi-nalnego, nic wdzięczniejszego nad nie  odezwał się. Dziś, gdy zostały oży-wione przybyciem swej pani, nowa w nie wstąpi dusza.staną się perłą na-szej okolicy!Lola spojrzała na niego. Przyznam się panu, że w mych oczach wiele tu braknie. Dla nas dziś nie braknie już nic, gdy pani w nich jesteś. Pozwól pan przestrzec się, że na pierwsze poznanie komplement zdaje siębyć przyspieszonym.Pan mnie nie znasz. A, pani? bez pochlebstwa i bez komplementu  zawołał z uniesieniemBończa. Dosyć jest raz widzieć panią!Lola się zarumieniła. To mi wcale nie pochlebia  odezwała się szydersko nieco  więc pan nieprzypuszcza, ażeby we mnie coś więcej bliższego poznania godnym było nadto, co się przy pierwszej odkrywa wizycie?Zmieszał się Bończa, a Herma na ten raz nie potrzebowała chustki, parsk-nęła nie wstrzymywanym śmiechem. Byłbym najnieszczęśliwszym, gdybym zle się dal zrozumieć i uchybił pani zawołał  prawdziwie.rzeczywiście. Pan mi nie uchybiłeś  odparła Lola  chyba tym, żeś mnie za bardzomłodą wziął dziecinę, którą lada cukierkiem nakarmić można.Ja słodyczynie lubię.49 Tym razem nie wiedział już co mówić gość i siadł do herbaty.Loli żal się gozrobiło nieco, starała się więc być grzeczną, ale chłodną, i wprawiła w zdu-mienie starego salonów ulubieńca swą pensjonarską, naiwną śmiałością. Oczywiście  rzekł w duchu  ton był chybiony, omyliłem się, trzeba siępoprawić.Skierował więc rozmowę na literaturę, na nowe książki, których nigdy nieczytał, ale zręcznie o nich cudze sądy chwytać umiał.Dawało mu to zręcz-ność na sentymentalną wejść drogę, powiedzieć coś praktycznego i głębokouczutego.Herma trochę mu dopomagała.Wyszła tedy na scenę razem z panią Sand105, Dumasem106 młodszym iFeuilletem107  miłość, przygody i losy kobiet, mężczyzn, bohaterów i bohate-rek.Bończa przy tej zręczności począł popierać niezmiernie stary temat, iż wmałżeństwie nic nigdy nie zastępuje i nie uniewinnia braku wzajemnego, wy-próbowanego przywiązania. Miłość jest treścią, jest niezbędnym warunkiem dozgonnych węzłów zawołał  nie pojmuję mężczyzny, a tym bardziej kobiety, która się waży sta-nąć u ołtarza z sercem zimnym i bez tego świętego uczucia, które.Byłby mówił długo, ale Herma, której małżeństwo naprędce i bez wielkichsentymentów było powszechnie znanym, wzięła to do siebie i przerwała mu: Co też pan pleciesz!  zawołała oburzona. Gdzież to kto widział naświecie, aby prawdziwa miłość z małżeństwem w parze chodziła i długo się wnim utrzymać mogła! Ale nie ma na kuli ziemskiej dwóch ze sobą sprzecz-niejszych rzeczy! Byłam przekonaną, że pan zdrowiej pojmujesz życie.Prze-cie! jedyny to sposób zabić miłość, gdy się ludzi pożeni.Lola rozśmiała się zarumieniona.Bończa osłupiał, postrzegł się dopiero, żewpadł i ugrzązł w komunałach.Herma zajadle nań napadła, widząc go pobitym i bezsilnym. Panowie wszyscy wyobrażenia nawet o tym uczuciu nie macie.Gdzież tosię dziś kto kocha, umiera, topi, zabija z miłości lub żyje z nią w sercu?.Słyszałam o hrabi P., który dostał tyfusu i skończył życie ze zmartwienia, gdymu klacz na wyścigach chybiła, ale żeby kto choć pół roku kochał, od dawnaprzykładu nie było! To wina pań, nie nasza  ofuknął przybity Bończa, który już z rozpacząsię bronił  panie nie umiecie w nas tchnąć tego uczucia i same jesteście lo-dem i chłodem.Cóż dziwnego, że miłość znikła.Nie myśmy jej zródła wysu-szyli.Kobiety są dziś ironią i szyderstwem! Rozmowa zaczyna być zajmującą  przerwała Herma.105S a n d G e o r g e - właśc.Aurore Dudevant (l 804 - 1876) - pisarkafrancuska, przedstawicielka romantyzmu, autorka powieści feministycznych(Indiana)106D u m a s - Aleksander - ojciec (1803 - 1870) i Aleksander - syn (1821 -1895), znani powieściopisarze francuscy107F e u i l l e t O c t a v e (1821 - 1890) - pisarz francuski o zachowaw-czo - katolickich poglądach, którym dawał wyraz w licznych powieściach idramatach50 Lola zachowała milczenie.Herma chciała ją wciągnąć koniecznie, ale się jejto nie udało. Jakież jest zdanie twoje?  zapytała. Moje zdanie?  powoli rzekła gospodyni. Ja sądzę, że są uczucia i rze-czy, które z poszanowaniem osłaniać należy, a nigdy ich nie czynić przed-miotem rozpraw i sporów.W życiu ludzkim miłość ma prawie religijne zna-czenie.Arkę przymierza i księgi praw chowano za zasłonami w przybytku!Długie milczenie nastąpiło po tym wyszukanym frazesie, będącym przy-pomnieniem wcale szczęśliwym z jakiegoś romansu.Bończa nie znajdował nic właściwszym nad ogromne westchnienie.Zda-wało mu się, że ono najlepiej odpowie i potwierdzi aforyzm108 pięknej gospo-dyni.Herma ruszyła ramionami i wstała od herbaty.Było to znakiem dlawszystkich do ruszenia się z miejsc, a Bończa, widząc, że wieczór już byłpózny, rad nierad pożegnał towarzystwo wcale niezadowolniony wyprawą.Był może w ganku, gdy piękna Herma stanęła przed Lola zamyśloną. Słuchaj no ty  odezwała się tonem dziwnym  zaprosiłaś mnie tu namentorkę, udawałaś nieśmiałą pensjonarkę, miałam być na bezdrożach życiatwoim doradcą i przewodnikiem, ale ja widzę, że nie mam tu co robić, chybabrać u ciebie lekcje.Od wczoraj wprawiasz mnie w podziwienie! Ty jesteś do-prawdy genialną.Jak wczoraj odprawiłaś Romana, dziś Bończę.słupieję.No, Romana mi nie tyle było żal, mam do niego wstręt jako do przyszłego ofi-cjalnego męża, a my, mężatki, w ogóle wszystkich mężów nie cierpimy, aleten Bończa.Lola ruszyła ramionami. Jak to? podobał ci się? masz go za coś lepszego od hrabiego Romana? Choćby za to, że się w tobie zakochał! On! we mnie! za pierwszym wejrzeniem!  rozśmiała się Lola.Herma uznała właściwym dopomóc sobie fikcją. Przyznał mi się, że cię już z daleka widział parę razy i że szaleje.Zarumieniona Lola wydęła usta dumnie. Nie mogę nikomu zabronić szaleć  rzekła  lecz Bończa czyni na mniewrażenie lalki od fryzjera.Il est mauvais genre!109 A! a!  odparła Herma  może masz słuszność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl