,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemierzył ją kilka razy i nie natrafił na ślad tego, kogo szukał.- Jak się nazywała kobieta, do której mieli zamiar się udać? - zapytał Asch.- I tego dokładnie nie wiem.- A może, dziewczyno, tym razem wiesz przynajmniej coś w przybliżeniu!Barbara zdawała się natężać swój mały móżdżek w sposób wywołujący współczucie.Asch życzył jej szczerze, by te wysiłki przyniosły korzystny rezultat.Byli z siebie nawzajem niezadowoleni, spodziewali się po sobie znacznie więcej.Ale nie tracili nadziei, że życzenia ich spełnią się choćby częściowo.- Coś w rodzaju "Billich" albo "Cillich", albo podobnie - powiedziała Barbara, przy czym czoło jej pokryło się głębokimi zmarszczkami wywołanymi przez wysiłek mózgu.- Potrafisz zwalić z nóg najmocniejszego chłopa - oświadczył Asch.- Potrafię - odparła natychmiast Barbara, uśmiechnęła się przy tym wydając ledwie dosłyszalne, gruchające dźwięki i mrugnęła doń wielce obiecująco.Asch otrząsnął się, jakby miał do czynienia z jakimś ogromnym świństwem, którego na razie nie można naprawić i które niestety się stało, wprawił w ruch motocykl i pojechał z Barbarą do siedziby burmistrza.Tutaj kazał pisarzowi gminnemu, który z uporem trwał na swym stanowisku, przedłożyć sobie karty meldunkowe mieszkańców.Przerzucał je w obecności Barbary, która mu asystowała ze znudzoną miną.- Nie ma w tej dziurze nikogo nazwiskiem Billich czy Cillich - rzekł po chwili.- Czyś się, złotko, nie przesłyszała?- Możliwe - rzekła Barbara.Asch zaklął krótko i siarczyście.Potem ponownie zaczął grzebać w kartotece i odnalazł wreszcie dwa nazwiska brzmiące podobnie jak "Billich" i "Cillich".Jedno brzmiało Milch, drugie Willrich.- Czy to mogło być Milch? - dopytywał się Asch.- Możliwe.- A może Willrich?- Także możliwe.- Chciałbym tylko wiedzieć - rzekł Asch z niezadowoleniem - na czym polegają twoje zalety.Bo przecież coś w sobie mieć musisz.- Ja myślę - powiedziała Barbara bez żenady, tłumiąc śmiech.Podporucznik Asch zanotował sobie oba adresy i z powrotem wpakował dziewczynę do przyczepki.Naprzód pojechał do Milcha.Był to sędziwy, jąkający się rentier mieszkający w nędznym pokoju.Asch zorientował się na pierwszy rzut oka, że ten staruch nie może być brany pod uwagę w tego rodzaju przedsięwzięciach, ruszył więc do Willricha na ulicę Wiosenną 3.Dom, przed którym się zatrzymali, wydawał się opuszczony.Asch zadzwonił, nikt się nie odezwał.Kopnął furtkę, która nie była zamknięta, zadzwonił do drzwi wejściowych.I tutaj nikt się nie odezwał.Obszedł budynek, spróbował spojrzeć w okna, zabębnił w szybę - wydawało się, że dom jest istotnie nie zamieszkany.Asch nie wiedział, co począć.Rzucił przelotne spojrzenie na Barbarę, która stała przed ogrodową furtką i nerwowymi ruchami usiłowała oczyścić się z kurzu.Zastanawiał się nad tym, czy po prostu nie zawrócić i zrezygnować, czy nie byłoby najlepiej spakować wszystko, pojechać do domu, uznać wojnę za zakończoną.Barbara podeszła bliżej, spojrzała z zainteresowaniem na dom i powiedziała po chwili.- Zupełnie dobre pomieszczenie.- Może - rzekł Asch.- Przecież gdzieś spać musimy.Dlaczego nie tutaj? Spojrzawszy na nią Asch obszedł dom powtórnie, tym razem w wyraźnie określonym celu i bez przeprowadzania dłuższych oględzin.Zatrzymał się przed oknem w oficynie, podniósł prawy łokieć i wybił nim szybę.Szkło posypało się z trzaskiem na ziemię.- To przynosi szczęście - powiedziała naiwnie Barbara idąca za nim krok w krok.Asch wpakował ostrożnie rękę do otworu, który powstał wskutek wybicia szyby, odryglował okno i otworzył je.Potem wszedł do domu i zaczął się rozglądać.Znalazł się w dobrze urządzonej kuchni, o której nie można było powiedzieć, że była czysta.Minąwszy ją wyszedł na korytarz, otworzył dwoje drzwi i zajrzał do środka.W końcu otworzył trzecie drzwi, prowadzące do saloniku.Ujrzał tu człowieka leżącego w kałuży krwi.Było to podkurczone stworzenie o długich włosach, z bezwładnie rozrzuconymi rękami.Miało się wrażenie, że nogi leżącej we krwi kobiety są Sztywne, jakby skamieniałe.Asch stał przez kilka sekund bez ruchu.Wydawało się, że nasłuchuje.Potem podszedł do kobiety leżącej na podłodze jak worek, ukląkł i pochylił się nad nią.Jeden rzut oka, jedno dotknięcie wystarczyło, by stwierdzić, że ma przed sobą trupa.Widział już wielu nieboszczyków, miał doświadczenie w oglądaniu zwłok i melancholijną obojętność zawodowego grabarza.To jednak, co ujrzał tutaj, było czymś osobliwym.Poczuł to od razu i po niedługiej chwili uświadomił sobie, na czym ta osobliwość polega: trupy leżące na dywanie należały na wojnie do rzadkości.Asch podniósł się i wyszedł zamykając za sobą szczelnie drzwi.Przez korytarz wszedł znowu do kuchni.- Czy mam włazić przez okno? - zapytała Barbara opierając swój pokaźny biust o parapet.- Nie chce pan mnie ująć pod ramiona?- Tylko spokojnie - powiedział Asch, który po tym, co zobaczył, nie odczuwał wielkiej chęci do zabawiania się z Barbarą.Otworzywszy tylne drzwi, które były od wewnątrz zamknięte i zaryglowane, wpuścił Barbarę.Chciała natychmiast obejrzeć dom i przepychając się obok Ascha ruszyła w stronę korytarza.Była osobą bardzo przedsiębiorczą, a ponieważ Asch nie chciał wziąć udziału w jej ulubionym zajęciu, odczuwała potrzebę działania na innym odcinku.- Idź do kuchni, dziewczyno - powiedział Asch cierpko.- Tam będziesz najbezpieczniejsza.Potrafisz zagotować wodę? Spróbuj.No, idź już.Barbara usłuchała, nieco nadąsana i niby nieumyślnie otarłszy się o niego biodrami, poszła do kuchni.Otworzyła szafę kuchenną, zrewidowała spiżarnię i z zadowoloną miną stanęła wyprostowana przed Aschem siedzącym obojętnie na kuchennym stole.- Wspaniałości! - powiedziała.Konserwy jak w dawnych, dobrych czasach [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|