, Kapuscinski Ryszard Imperium 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszło kilku mężczyzn, ci też objęli mnie i wyściskali.Z ich przyjściem cały harmider uciszył się mo­mentalnie, dzieci gdzieś pochowały się po kątach, kobiety przestały lamentować i złorzeczyć.Mogłem przebrać się.Dali mi jakieś cywilne ubranie (gospoda­rza domu? któregoś z sąsiadów?).Wieczór będzie upływać na rozmowach.Po to tu przyjechałem.Przyjechałem, żeby spotkać się z ludź­mi z Komitetu Karabachskiego, którym nie wolno stąd wyjechać, którzy są skazani na milczenie, na bezgłoś­ny opór, a chcieliby, aby świat poznał los miejscowych Ormian, ich niedolę, ich dramat.Ta chęć, by nasz głos gdzieś dotarł, to znamienna potrzeba ludzi uwięzio­nych, którzy jak deski ratunku trzymają się wiary w sprawiedliwość świata, są przekonani, że być usłysza­nym to być zrozumianym, a tym samym dowieść swo­jej racji i wygrać sprawę.Zaczyna zmierzchać.Siedzimy w dużym pokoju, przy długim, ciężkim stole.To typowe mieszkanie or­miańskie: stół jest najważniejszym meblem, jest punk­tem centralnym domowego ogniska.Stół powinien być zawsze zastawiony, czym kto ma, czym chata bogata, ale żeby nie był pusty, ponieważ jego nagość odstręcza łudzi, mrozi rozmowę.Im bardziej stół za­stawiony, tym większą okazujemy innym życzliwość i szacunek.Naszym pytaniem jest, mówi jeden z obecnych, jak przetrwać? Wisi ono nad Ormianami setki lat.Od wie­ków mamy własną kulturę, własny język i alfabet.Od siedemnastu wieków religia chrześcijańska jest religią narodową Ormian.Ale nasza kultura ma charakter pasywny, jest kulturą getta, obronnej fortyfikacji, nigdy nie narzucaliśmy innym naszych obyczajów, naszego sposobu życia.Nie znane nam jest ani poczucie misji, ani chęć panowania.Tymczasem znaleźliśmy się w otoczeniu ludów, które, niosąc sztandar Proroka, za­wsze chciały zawładnąć tą częścią świata.W ich oczach jesteśmy zatrutym cierniem w zdrowym ciele islamu.Myślą oni, jak usunąć ten cierń, to znaczy, jak zgładzić nas z powierzchni ziemi.W najgorszej sytuacji jest Górny Karabach, odzywa się ktoś inny.Kiedyś byliśmy nieodłączną częścią te­rytorium Armenii, ale w dwudziestym roku weszły tu wojska tureckie i wycięły w pień ludność ormiańską, która mieszkała między granicą dzisiejszej republiki Armenii a Górnym Karabachem.Natomiast nasi przod­kowie uratowali się ukryci w górach Karabachu.Wy­ludniony pas ziemi między Armenią i Karabachem za­siedlili Turcy Kaukascy, to jest Azerbejdżanie.Ten pas ma szerokości zaledwie trzynaście kilometrów, ale jest obsadzony przez nich i nie można tamtędy przejechać ani przejść.W ten sposób staliśmy się chrześcijańską wyspą w sercu islamskiej republiki Azerbejdżanu.W dodatku Azerbejdżanie to szyici, ich natchnieniem jest Chomeini, oni nie ustąpią, dopóki nie rozprawią się z nami.Stalin, dodaje siedzący obok mnie człowiek, Stalin dobrze znał Kaukaz.On przecież sam jest z Kaukazu.Wiedział, że w tych górach mieszka sto narodów, któ­re zawsze ze sobą prowadziły wojny.To zaułek świa­ta zamknięty na cztery spusty, odcięty przez dwa mo­rza — Czarne i Kaspijskie, zabarykadowany przez dwa niebotyczne pasma gór.Kto tu dotrze? Kto odważy się wejść w głąb? Stalin umiał dolewać oliwy do ognia.Wiedział, że Górny Karabach będzie zawsze kością niezgody między Turkami i Ormianami.Dlatego nie połączył Górnego Karabachu z Armenią, ale pozostawił nasz okręg w środku Azerbejdżanu, pod władzą Baku.W ten sposób Moskwa zajęła pozycję najwyż­szego arbitra.Mimo że żyjemy tak daleko od Paryża i Rzymu, mówi starszy mężczyzna z samego końca stołu, jeste­śmy częścią chrześcijańskiej Europy, a właściwie — jej końcem.Spójrzmy na mapę, argumentuje.Zachodnia część Europy kończy się wyraźną linią wybrzeży — dalej jest Atlantyk.Ale na Wschodzie? Gdzie tu wyty­czyć granice? Na Wschodzie ta sprawa nie jest jasna.Tu Europa rozpływa się, rozrzedza, rozcieka.Musimy przyjąć jakieś kryterium.W tym wypadku, moim zda­niem, kryterium nie jest geograficzne, ale kulturowe.Europa sięga do miejsca, w którym żyją ludzie wierni ideałom chrześcijaństwa.My, Ormianie, jesteśmy takim najbardziej na południowy wschód wysuniętym naro­dem.Są dwie linie konfrontacji między Europą a światem islamu, dodał jakiś Ormianin z tego samego końca sto­łu.Jedna przebiega wzdłuż Morza Śródziemnego, dru­ga — grzbietami Kaukazu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl