, Jordan Robert Czara Wiatrow (SCAN dal 963) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mat nie wędrował szczególnie szybko, skoro według pogłosek był w Altarze albo Murandy.A wszak chełpił się tempem, z jakim potrafił przemieszczać się Legion.Może spowalniały go Aes Sedai ze swą służbą i wozami.Może tych sióstr było więcej, niż myślał.Rand zorientował się, że ma dłonie zaciśnięte w pięści, rozprostował je więc z wysiłkiem.Potrzebował Elayne.Żeby zasiadła na tronie tutaj i w Cairhien; dlatego właśnie była mu potrzebna.Aviendha.Jej nie potrzebował wcale, a poza tym dała jasno do zrozumienia, że go nie chce.Była bezpieczna, bo z dala od niego.Mógł zapewnić bezpieczeństwo im obu, trzymając je jak najdalej od siebie.Światłości, gdyby tylko mógł chociaż na nie spojrzeć.Ale potrzebował Mata, skoro Perrin okazał się taki uparty.Nie bardzo pojmował, jak Mat stał się nagle takim ekspertem od wszystkiego, co miało coś wspólnego z bitwą, ale nawet Bashere liczył się ze zdaniem Mata.W każdym razie odnośnie do wojny.- Potraktowały go jako da’tsang - warknęła Sulin i część Panien warknęła bezsłownie niczym jej echo.- Wiemy - odparła ponurym tonem Melaine.- One nie mają honoru.- Czy on się rzeczywiście wstrzyma pod wpływem tego, co tu opisujecie? - spytała Deira z niedowierzaniem.Obszar ukazywany przez mapę nie sięgał dostatecznie daleko na południe, żeby obejmować również Illian - żadna z map na stole nie ukazywała ani jednej części tego kraju -ale Rand i tak przesunął ręką po terytorium Murandy, wyobrażając sobie Wzgórza Doirlon, tuż obok granicy, z łańcuchem górskich fortec, których żadna armia najeźdźców nie mogła zignorować.I jakieś dwieście pięćdziesiąt mil na wschód, za Równinami Maredo, armia, jakiej nie widział nikt od czasów, gdy narody zebrały się przed Tar Valon podczas Wojny z Aielami, a może nawet od czasów Artura Hawkwinga.Tairenianie, Cairhienianie, Aielowie, wszyscy ustawieni na pozycjach, żeby runąć na Illian.Jeżeli nie poprowadzi ich Perrin, będzie musiał zrobić to Mat.Żeby tylko mieć jeszcze trochę więcej czasu.Czasu nigdy nie było dość.- Ażebym oślepł - mruknął Davram.- W ogóle o tym nie wspominałaś, Melaine.Lady Caraline i lord Toram rozbili obóz tuż za miastem, a oprócz nich również Wysoki Lord Darlin? Nie zeszli się przypadkiem, na pewno nie w tym momencie.Coś takiego to dół pełen jadowitych węży na twoim progu, kimkolwiek jesteś.- Niechaj algai’d’siswai zatańczą - odparł Bael.- Zdechłe węże nikogo nie ukąszą.Sammael był zawsze najlepszy w defensywie.Podpowiadały mu to wspomnienia Lewsa Therina z czasów Wojny z Cieniem.Może należało się spodziewać, że dwóch ludzi, którzy współegzystowali we wnętrzu jednej czaszki, będzie się wymieniać wspomnieniami.Czy Lewsowi Therinowi przypominały się znienacka wypas owiec, rąbanie drewna na opał albo karmienie kur? Rand słyszał go niewyraźnie, wściekającego się, że trzeba zabijać, niszczyć; myśli o Przeklętych niemal zawsze doprowadzały Lewsa Therina do furii.- Deira t’Bashere ma rację - stwierdził Bael.- Musimy się trzymać tej drogi, którą obraliśmy, póki albo nasi wrogowie nie zostaną zniszczeni, albo my.- Nie to miałam na myśli - rzekła sucho Deira.- Ale masz rację.Nie mamy wyboru.Dopóki nasi wrogowie albo my nie zostaniemy zniszczeni.Podczas studiowania mapy w głowie Randa wirowały śmierć, destrukcja i szaleństwo.Sammael dotrze do fortów niebawem po tym, jak armia przystąpi do ataku, Sammael z siłą Przeklętego i całą swoją wiedzą o Wieku Legend.Lord Brend, tak się przedstawiał, jeden z Rady Dziewięciu; Lord Brend, tak nazywali go ci, którzy nie chcieli przyznać, że Przeklęci wydostali się na wolność.Rand jednak znał go.Dzięki pamięci Lewsa Therina znał twarz Sammaela, znał go na wylot.- Co Dyelin Taravin zamierza zrobić z Naean Arawn i Elenią Sarand? - spytała Dorindha.- Wyznaję, że nie rozumiem tego zamykania ludzi.- To, co ona robi, raczej nie jest ważne - powiedział Davram.- Martwią mnie natomiast jej spotkania z Aes Sedai.- Dyelin Taravin to idiotka - mruknęła Melaine.- Wierzy w pogłoski, jakoby Car’a’carn ukląkł przed Zasiadającą na Tronie Amyrlin.Nie wyszczotkuje włosów, zanim te Aes Sedai nie udzielą jej pozwolenia.- Źle ją oceniacie - odparła stanowczo Deira.-Dyelin jest dostatecznie silna, żeby władać Andorem; udowodniła to w Aringill.Rzecz jasna, słucha Aes Sedai; tylko dureń ignorowałby je, niemniej jednak słuchać to jeszcze nie znaczy być posłusznym.Trzeba będzie ponownie przeszukać wozy sprowadzone ze Studni Dumai.Musiał gdzieś w nich być angreal w kształcie małego, tłustego człowieczka.Żadna z sióstr, które uciekły, nie mogła mieć pojęcia, gdzie on jest.Chyba że jedna z nich wcisnęła go jako pamiątkę po Smoku Odrodzonym do swego mieszka.Nie.Musiał się znajdować na którymś z wozów.Posiadając go, byłby więcej niż równym przeciwnikiem dla Przeklętych.Bez niego.Śmierć, destrukcja i szaleństwo.Nagle to, co właśnie usłyszał, przerwało rozmyślania.- Co takiego? - zapytał, odwracając się od stolika inkrustowanego kością słoniową.Zdziwione twarze zwróciły się ku niemu.Jonan, który stał zgarbiony przy drzwiach, wyprostował się.Panny, które przykucnęły swobodnie na piętach, nagle zaczęły sprawiać wrażenie czujnych.Dotąd rozmawiały ze sobą swobodnie, a teraz na powrót pełniły przy nim straż.Melaine spojrzała na Baela i Davrama, gładząc jeden z naszyjników z kości słoniowej, po czym przemówiła, ubiegając pozostałych.- W oberży zwanej “Srebrny Łabędź”, w tym miejscu, które Davram Bashere nazywa Nowym Miastem, przebywa dziewięć Aes Sedai.- Słowa “oberża” oraz “miasto” wymówiła w dziwny sposób; przed przekroczeniem Muru Smoka znała je jedynie z książek.- On i Bael powiadają, że musimy zostawić je w spokoju, dopóki nie zrobią czegoś przeciwko tobie.Myślę, że już się nauczyłeś, na czym polega czekanie na Aes Sedai, Randzie al’Thor.- Moja wina - westchnął Bashere - o ile ktokolwiek jest tu winny.Ale nie umiem orzec, czego spodziewa się Melaine.Osiem sióstr zatrzymało się w “Srebrnym Łabędziu” niemal miesiąc temu, tuż po twoim wyjeździe.Co jakiś czas kolejne przyjeżdżają albo wyjeżdżają, ale nigdy nie jest ich więcej jak dziesięć.Przestają wyłącznie we własnym towarzystwie, nie powodują kłopotów i z tego, co Bael i ja się dowiedzieliśmy, wynika, że nie zadają pytań.Do miasta zawitało też kilka Czerwonych sióstr; dwa razy.Wszystkim tym, które się zatrzymują w “Srebrnym Łabędziu”, towarzyszą Strażnicy, Czerwonym zaś nigdy.Przybywają w grupach po dwie albo trzy, pytają o mężczyzn kierujących się do Czarnej Wieży i po kilku dniach wyjeżdżają.Nie dowiedziawszy się wiele, powiedziałbym.Ta Czarna Wieża potrafi ukrywać swoje tajemnice równie dobrze jak forteca.Żadna z nich jak dotąd nie przysporzyła żadnych kłopotów, toteż osobiście wolałbym ich nie kłopotać, dopóki nie będę przekonany, że to konieczne.- Nie o to mi chodziło - odparł powoli Rand.Usiadł naprzeciwko Bashere i zacisnął dłonie na oparciach krzesła, tak silnie, że aż rozbolały go stawy palców.Aes Sedai tutaj, Aes Sedai w Cairhien.Zbieg okoliczności? Lews Therin pomrukiwał niczym daleki grzmot na temat śmierci i zdrady.Będzie musiał ostrzec Taima Nie przed Aes Sedai w “Srebrnym Łabędziu” - o nich Taim z pewnością już wiedział; dlaczego o nich nie wspomniał? - tylko, że ma trzymać się od nich z daleka, że ma trzymać z daleka Asha’manów.Jeżeli Studnie Dumai miały stanowić koniec całej afery, to tutaj nie będzie żadnych nowych początków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl