, Janet Evanovich Po czwarte dla grzechu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyjrzał się rewolwerowi z bliska.- Ach, już wiem, na czym polega problem.Facet, od którego to pożyczyłem, nie włożył jednego naboju.Kiki wycelował we mnie broń, ale zanim zdążył nacisnąć spust, skoczyłam m jeden z kontenerów.Bang, dzyń! Kula uderzyła w blachę.I znowu: bang, dzyń! Oboje byliśmy tak przerażeni, że zachowywaliśmy się jak para idiotów.Ja miota­łam się pomiędzy kontenerami niczym blaszana kaczka na strzelnicy, a Kiki kro­pił gdzie popadło.Wreszcie znowu usłyszałam wymowne kliknięcie.Kiki wystrzelał wszystkie naboje.Wyjrzałam zza kubła.- Cholera - powiedział Kiki.- Jestem żałosny.Nawet nie potrafię nikogo zabić.Cholera.Wsadził rękę w czerwoną torebeczkę i wyjął z niej rzeźnicki nóż.Stał pomiędzy mną i tylnymi drzwiami.Miałam tylko jedną szansę ucieczki - przez trawnik w stronę domu starców.Kiki był silniejszy ode mnie, ale miał na sobie szpilki i wąską spódnicę, a ja szorty i trampki.- Nie poddałem się! - krzyknął.- Zrobię to gołymi rękami, jeśli będę musiał.Wyrwę ci serce!Nie spodobała mi się ta obietnica, więc ruszyłam pełnym galopem przez traw­nik do domu starców.Byłam już kiedyś w tym budynku.W nocy mieli tam ochro­niarza.Dobrze oświetlony front, potem podwójne szklane drzwi i strażnik.Za strażnikiem hol, w którym przesiadują staruszkowie.Kiki dyszał za moimi plecami i wrzeszczał, żebym się zatrzymała, bo musi mnie zabić.Wpadłam przez drzwi i zaczęłam wzywać strażnika głosem, od którego aż trzęsły się ściany, ale nikt się nie zjawił.Zerknęłam za siebie i zobaczyłam opada­jący nóż.Odskoczyłam na bok; ostrze przeorało głęboko rękaw mojego swetra Rangersów.W holu było pełno staruszków.- Ratunku! - ryknęłam.- Dzwońcie po policję! Wezwijcie strażnika!- Nie ma strażnika - wyjaśniła mi jedna kobieta.- Cięcia budżetowe.Kiki znowu się na mnie zamierzył,Odskoczyłam, wyrwałam laskę jakiemuś staremu piernikowi i zaczęłam okła­dać nią Kikiego.Jak wielu ludzi, lubię sobie wyobrażać, że w chwilach zagrożenia zachowuję się po bohatersku.Ratuję dzieci ze szkolnych autobusów zawieszonych na skraju przepaści.Udzielam pierwszej pomocy podczas wypadków samochodowych.Wynoszę ludzi z płonących budynków.Prawda wygląda tak, że w sytuacji zagro­żenia zupełnie odbiera mi rozum, a jeśli wszystko kończy się dobrze, to na pewno nie dzięki mnie.Machałam na oślep laską, z nosa mi ciekło i wydawałam zupełnie nieludzkie dźwięki.Przez czysty przypadek laska zaczepiła o nóż i wyrwała go Kikiemu z ręki.- Suka! - zawył Kiki.- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Rzucił się na mnie i runęliśmy na ziemię.- W moich czasach kobiety nigdy się tak ze sobą nie biły - zauważył jakiś staruszek.- To przez tę telewizję.Tarzałam się po ziemi z Kikim i krzyczałam: “Zadzwońcie na policję, zadzwońcie na policję!" Kiki trzymał mnie za włosy i szarpał, aż wreszcie udało mi się go walnąć w krocze kolanem.Zakładam się, że wbiłam mu jądra do środka.Puścił mnie, zwinął się w kłębek i zwymiotował.Opadłam na wznak.Nade mną stał Ranger.Znowu się uśmiechał.- Pomóc ci?- Czy się zmoczyłam?- Nie widzę.- Dzięki Ci, Boże.Ranger, Sally i ja staliśmy przed domem starców i patrzyliśmy za oddalają­cym się radiowozem, w którym odjechał Kiki.Dygot prawie mi przeszedł, a po­drapane kolana przestały krwawić.- I co ja teraz zrobię? - odezwał się Sally.- Nigdy w życiu nie wbiję się w gorset o własnych siłach.A makijaż?- Niełatwo być drąg queen - wyjaśniłam Rangerowi.- No myślę - zgodził się Ranger.Wróciliśmy na parking.Noc była parna i bezgwiezdna.Pod dachem klubu szumiał system klimatyzacyjny, a przez otwarte drzwi sączyła się muzyka z płyt i odgłos rozmów.Sally odruchowo kiwał głową do taktu muzyki.Wsadziłam go do porsche'a i podziękowałam Rangerowi.- Zawsze lubię popatrzeć na ciebie w akcji - powiedział Ranger.Wycofałam samochód z parkingu i ruszyłam w kierunku Hamilton [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl