, Evanovich Janet Po trzecie dla draki (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobno szukał Ma-łego O.Otworzyłam szeroko usta.Mo był przed dwoma dniami na Stark Street.Jasnygwint. Co to za Mały O? Znasz go? Każdy zna Małego O.Mały to jedna z grubych ryb na Stark Street.Zrednia kla-sa.W razie potrzeby podejmuje się eksterminacji.Porozmawiałabym z nim, ale nie mo-głam go znalezć. Myślisz, że Mo go znalazł? Trudno wyczuć. Czy ktoś jeszcze go widział? Nic mi o tym nie wiadomo.Pytałam masę ludzi, ale przy tej pogodzie nikt nie łazipo ulicach. Lula przestąpiła z nogi na nogę i zatarła ręce dla rozgrzewki. Idę dodomu.Jest sobota i wieczorem mam randkę.Muszę się uczesać.Jestem piękna z natury,ale to nie znaczy, że nie trzeba mi czasem niewielkiej pomocy.Podziękowałam jej i odprowadziłam do windy.Wróciłam do mieszkania i zaczęłamsię zastanawiać nad tymi odkryciami.Niewiarygodne, Mo z jakiegoś powodu przyszedłna Stark Street.Ale nie mogłam dyskwalifikować niczego.nawet takich niestworzo-nych bredni.Zwłaszcza, że dysponowałam tylko tym.Połączyłam się z Rangerem i zostawiłam mu wiadomość na sekretarce.Jeśli ktokol-wiek mógłby odnalezć Małego O, to tą osobą na pewno jest Ranger.47 W niedzielę wstałam o dziesiątej.Zrobiłam sobie gorącą czekoladę i grzankę, zanio-słam to wszystko do salonu i włączyłam kasetę z przygodami misia Puchatka.KiedyKubuś Puchatek zakończył ostatnią przygodę w Stuakrowym Lesie, dochodziło połu-dnie.Doszłam do wniosku, że można by się wziąć do roboty.Skoro nie mam życia oso-bistego ani firmy, mogę pracować o dowolnej porze.A dziś miałam ochotę złapać tego głupiego mięczaka Stuarta Baggetta.OdstawiłamMo na jałowy bieg, a Stuarta kompletnie zaniedbałam.Wzięłam prysznic, ubrałam się i wskrzesiłam z martwych akta Stuarta.Okazało się,że mieszka z rodzicami na Applegate Street pod numerem dziesiątym w Mercerville.Rozpostarłam mapę na stole i namierzyłam ulicę.Znajdowała się o kilometr od domutowarowego, w którym pracował Stuart.Bardzo wygodnie.Podobno są w tym kraju takie miasta, w których w niedzielę zamyka się sklepy.Cośtakiego jest w Jersey nie do pomyślenia.Tego byśmy nie znieśli.Zakupy przez siedemdni w tygodniu to nasze konstytucyjne prawo.Zatrzymałam samochód na parkingu przed domem towarowym i z zaciśniętymi zę-bami udałam, że nie widzę spojrzeń właścicieli mniej fantazyjnych worów.Ponieważmoje konto świeciło pustkami, poszłam prosto do stoiska z hot dogami.Lepiej nie zba-czać do działu obuwniczego i nie narażać się na pokusy.Za ladą stały dwie dziewczyny. Co pani podać?  spytała jedna z nich. Stuarta Baggetta. Już tu nie pracuje.Oż ty w życiu.Przeze mnie ten biedny głupek wyleciał z roboty. Jej, to szkoda  powiedziałam. Może wiecie, co się z nim dzieje? Gdzie gomogę znalezć? Zrezygnował z pracy.Parę dni temu wyszedł w środku dnia i już nie wrócił.Niewiemy, gdzie może się podziewać.Mała porażka, ale niezbyt bolesna, ponieważ mogłam jeszcze odwiedzić go w do-mu.Applegate to przyjemna uliczka, pełna dobrze utrzymanych domków jednorodzin-nych i starych drzew.Dom Baggettów był biały, z błękitnymi żaluzjami i ciemnoniebie-skimi drzwiami.Na podjezdzie stały dwa samochody i dziecinny rowerek.Drzwi otworzyła pani Baggett.Stuart jest mniej więcej w moim wieku; mogliśmy byćprzyjaciółmi.Chciałam najpierw zagrać w ten sposób  nie zdradzać zbyt wiele i po-zwolić, by pani Baggett sama wyciągnęła wnioski. Dzień dobry  powiedziałam. Jest Stuart?Nastąpiła chwila wahania, która mogła także oznaczać troskę.A może pani Baggettstarała się tylko skojarzyć moją twarz.48  Przykro mi  odezwała się wreszcie. Nie ma go w domu.Miał się tu z tobąspotkać? Nie.Myślałam tylko, że go tu złapię. Jest u kolegi.Wyprowadził się wczoraj.Powiedział, że dostał nową pracę i że bę-dzie mieszkał razem z tym kolegą. Ma pani jego adres albo telefon? Nie.Nawet nie wiem, jak nazywa się ten kolega.Stuart poszeptał coś tam z ojcemi wypadł jak burza.Chcesz zostawić wiadomość?Dałam jej wizytówkę. Stuart nie pojawił się na rozprawie z sądzie.Musi ją wyznaczyć na inny terminnajszybciej, jak można.To bardzo ważne.Pani Baggett jęknęła cicho. Nie wiem, co z nim zrobić.Zachowuje się jak dzikus. Będę bardzo wdzięczna, jeśli pani do mnie zadzwoni, kiedy Stuart się odezwie.Pokiwała głową. Dobrze.Zadzwonię.Mogłam teraz stracić masę energii na poszukiwania Stuarta albo poczekać, aż wró-ci do domu.Wybrałam tę drugą możliwość.Pani Baggett wyglądała na odpowiedzial-ną, inteligentną kobietę.Byłam całkowicie pewna, że do mnie zadzwoni.Jeśli nie, za ty-dzień złożę jej następną wizytę.Ranger zadzwonił nieco po siódmej z wiadomością, że Mały O wyjechał na południena całą zimę.Nikt nie widział go od wielu dni, co prawdopodobnie powiedziano rów-nież Mo.O ósmej stałam przed sklepem wujka Mo i robiłam się coraz bardziej niespokojna.Miałam co prawda klucz do jego mieszkania, ale ktoś mógłby mnie przyłapać na gorą-cym uczynku.Oczywiście mogłabym skłamać, że wujek Mo prosił mnie o przypilno-wanie domu.Ale gdyby tym kimś był sędzia, podejrzewam, że wkroczyłabym na grzą-ski teren krzywoprzysięstwa.Dobrze by było tego uniknąć.Oczywiście w Jersey prawoczęsto ustępuje pierwszeństwa zdrowemu rozsądkowi.To znaczy, że krzywoprzysięstwojest lepsze, niż wąchanie kwiatków od spodu.Niebo było już czarne.Księżyc ukrył się za chmurami.Okoliczne domy i latarniebłyszczały światłem, ale okna mieszkania Mo pozostały mroczne.Jakiś samochód prze-jechał przez ulicę i zatrzymał się o trzy domy ode mnie.Czaiłam się w cieniu; kierow-ca przeszedł od samochodu do domu nie zauważając mnie.Buicka zostawiłam na Lin-dal Street, przecznicę stąd.49 Widziałam panią Steeger, chodzącą po salonie.Czekałam, żeby usiadła.Dopiero wte-dy zamierzałam podejść bliżej.Wyjrzała przez okno, a serce nagle przestało mi bić.Gdypo minucie cofnęła się, łapczywie zaczerpnęłam haust powietrza.Przed oczami latałymi mroczki.Przycisnęłam rękę do piersi.Ta kobieta doprowadzi mnie kiedyś do zawa-łu.Za rogiem błysnęły światła i przed domem pani Steeger zatrzymał się jakiś samo-chód.Kierowca przycisnął klakson, a moja była nauczycielka otworzyła drzwi i poma-chała ręką.Po chwili już zamykała drzwi na klucz.Wstrzymałam oddech i ze wszystkichsił starałam się zniknąć.Pani Steeger uważnie przeszła pomiędzy ciemnymi schodamii chodnikiem, usiadła koło kierowcy, zatrzasnęła drzwi i samochód odjechał.Mam dziś szczęście.Przeszłam na drugą stronę ulicy i spróbowałam otworzyć sklep kluczem od miesz-kania Mo.Bez większego sukcesu.Poszłam na zaplecze i ten sam klucz włożyłam dozamka tylnych drzwi.Tu też nie pasowałPodczas rozmowy z Rangerem doszłam do wniosku, że w związku z interwencją po-licji nie zdążyłam przeszukać sklepu.Nie wiem, co spodziewałam się tam znalezć, alenie lubię niezakończonych spraw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl