, Crichton Michael Jurassic Park 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za oknami w całym Parku zapalały się potężne sodowe światła.— Niech mnie licho.— mruknął Arnold.— Czy to oznacza, że płoty elektryczne są znowu pod napięciem? — zapytał Gennaro.— Jasne.Na osiągnięcie maksymalnego napięcia trzeba będzie trochę poczekać, bo przecież mamy ponad siedemdziesiąt pięć kilometrów ogrodzeń, a generator musi jeszcze naładować mnóstwo kondensatorów, ale za jakieś pół minuty wszystko będzie jak trzeba.Na przezroczystej mapie Parku zaczęły pojawiać się czerwone linie, sięgając coraz dalej od głównego generatora.— A co z czujnikami?— One też już działają.Minie kilka minut, zanim komputer policzy zwierzęta, ale teraz nie powinno już być żadnych problemów — odparł Arnold.— Popatrzcie sami: dopiero wpół do dziesiątej, a maszyna znowu gra jak należy.Grant otworzył oczy.Przez zakratowane wejście do wnętrza budynku przedostawało się jaskrawobłękitne światło; generator znowu działał! Lekko nieprzytomny, spojrzał na zegarek: dokładnie wpół do dziesiątej.Spał zapewne bardzo krótko.Po namyśle doszedł do wniosku, że zdrzemnie się jeszcze trochę, a potem wyjdzie na pole, stanie przed którymś z czujników i zacznie wymachiwać rękami, żeby zwrócić na siebie uwagę.Ktoś w dyspozytorni na pewno go zauważy i wyśle po nich samochód.Potem powiedzą Arnoldowi, żeby zawrócił z drogi statek, a pozostałą część nocy i on, i dzieci spędzą we własnych łóżkach.Tak, zrobi to zaraz, za chwilkę, tylko jeszcze trochę się prześpi.Ziewnął szeroko i ponownie zamknął oczy.— Całkiem nieźle — stwierdził Arnold, przypatrując się mapie.— W całym Parku mamy tylko trzy martwe miejsca w płotach elektrycznych.Znacznie lepiej, niż się spodziewałem.— Martwe miejsca? — powtórzył Gennaro.— Tam, gdzie z jakiegoś powodu wystąpiło zwarcie, jest automatycznie wyłączane zasilanie.Największa przerwa powstała w sektorze numer dwanaście, przy głównej drodze.— Tam, gdzie duży rex przewrócił ogrodzenie — powiedział Muldoon.— Dokładnie.Drugą przerwę widać w sektorze jedenastym, w pobliżu budynku technicznego.— A co tam się mogło stać? — zapytał Gennaro.— Jeden Bóg raczy wiedzieć — odparł główny inżynier.— Może uderzył piorun, a może zwaliło się drzewo? Niedługo sprawdzimy to na podglądzie.Trzecia przerwa jest przy samej rzece.Też nie mam pojęcia, co ją mogło spowodować.Nagle na mapie pojawiło się mnóstwo zielonych punktów, którym towarzyszyły cyfrowo — literowe oznaczenia.— Co to jest?— Zwierzęta.Czujniki znowu pracują, a komputer zaczął lokalizować poszczególne egzemplarze.Rejestruje zresztą nie tylko zwierzęta.— Czy to znaczy, że Grant i dzieci.— Tak.Kazaliśmy komputerowi odszukać ponad czterysta osobników, więc jeśli zaczną się poruszać, zostaną zidentyfikowani jako nowe zwierzęta.— Arnold przez chwilę przyglądał się uważnie mapie.— Ale na razie jakoś nie widzę nic nowego.— Dlaczego to trwa tak długo? — zapytał Gennaro.— Proszę nie zapominać, że w warunkach naturalnych mamy do czynienia z mnóstwem poruszających się obiektów, choćby takich jak gałęzie drzew, trawa czy ptaki.Komputer musi wyeliminować wszystkie nieistotne czynniki, żeby.Aha, właśnie skończył.— Widzi pan gdzieś dzieci?Arnold pochylił się do przodu w fotelu i uważnie przyjrzał się mapie.— Nie — odparł wreszcie.— Na razie komputer nie znalazł żadnych dodatkowych zwierząt.Wszystkie osobniki zaznaczone na mapie zostały zidentyfikowane jako dinozaury.Zapewne dzieciaki siedzą gdzieś na drzewie albo w jakimś innym miejscu, gdzie nie możemy ich zobaczyć.Moim zdaniem na razie nie ma powodu do niepokoju.Brakuje także kilku zwierząt, w tym dużego rexa.Prawdopodobnie uciął sobie drzemkę, i dlatego jest niewidoczny dla czujników.Dzieciaki i doktor Grant też mogą spać.Muldoon pokręcił głową.— Wolałbym załatwić wszystko jak najszybciej — powiedział.— Musimy przecież naprawić ogrodzenia i umieścić zwierzęta z powrotem na ich wybiegach.Według komputera pięć sztuk wydostało się poza swoje tereny.Zaraz wyślę ekipy.— Może zobaczyłby pan, jak czuje się doktor Malcolm? — zaproponował Arnold prawnikowi.— Przy okazji proszę powiedzieć doktorowi Hardingowi, że za jakąś godzinę będzie potrzebny Muldoonowi przy przewożeniu zwierząt.Ja tymczasem zawiadomię pana Hammonda, że wzięliśmy się do usuwania skutków awarii.Kiedy Gennaro wszedł do domku myśliwskiego, zobaczył Ellie Sattler idącą korytarzem z ręcznikami i miską pełną gorącej wody.— Znalazłam kuchnię — oznajmiła.— Gotujemy tam wodę do zmiany opatrunków.— Jak on się czuje? — zapytał Gennaro,— Zaskakująco dobrze.Przed drzwiami pokoju Malcolma Gennaro ze zdumieniem usłyszał donośny śmiech.Matematyk leżał na wznak na łóżku, Harding zaś podłączał mu kroplówkę.— A wtedy ten drugi mówi: „Wiesz, Bili, uznałem, że coś jest nie w porządku i zdecydowałem się jednak na papier toaletowy”.Weterynarz ponownie parsknął śmiechem.— Niezłe, prawda? — zapytał Malcolm.— Ach, pan Gennaro.Przyszedł pan w odwiedziny? Ma pan teraz okazję przekonać się na własne oczy, co się dzieje, kiedy ktoś próbuje dać nogę, ale robi to nie tak szybko, jak należy.Gennaro ostrożnie wszedł do pokoju.— Dałem mu dość dużą dawkę morfiny — wyjaśnił Harding.— Chyba jednak nie dość dużą — powiedział Malcolm.— Straszna z niego sknera — dodał na użytek nowo przybyłych.— Czy znaleźliście już pozostałych?— Jeszcze nie — odparł Gennaro.— Cieszę się, że jest pan w tak dobrej formie.— A w jakiej, pańskim zdaniem, mam być formie, ze skomplikowanym, otwartym złamaniem nogi, która najprawdopodobniej już niedługo zacznie pachnieć.powiedzmy, dość intensywnie? Ja jednak zawsze powtarzam: jeśli nie potrafisz w każdej sytuacji zachować poczucia humoru, to.Gennaro uśmiechnął się.— Pamięta pan, co się wydarzyło?— Oczywiście, że tak.Uważa pan, że można zostać ugryzionym przez tyranozaura i natychmiast ulec amnezji? Zapewniam pana, że pamięta się o tym do końca życia, a więc w moim przypadku chyba niezbyt długo.O, tak, nie zapomniałem żadnego szczegółu.— Opowiedział o swojej ucieczce z land cruisera.— To moja wina, bo rex był za blisko, ale wpadłem w panikę.W każdym razie dopadł mnie i złapał w pysk.— Jak? — zapytał Gennaro.— Za tułów.— Malcolm uniósł koszulę, odsłaniając rząd sinych zadrapań biegnących półkoliście od barku do pępka.— Podniósł mnie, potrząsnął tak, że zagrzechotały mi wszystkie kości, i wypuścił.Do tego momentu byłem jeszcze w porządku.Złamałem nogę dopiero przy upadku.— Pokręcił głową.— W porównaniu z tym samo ugryzienie nie było takie najgorsze.— Większość drapieżników wcale nie ma mocnych szczęk — wyjaśnił Harding.— Prawdziwa siła drzemie w mięśniach karku.Szczęki tylko przytrzymują ofiarę, podczas gdy zwierzę rozszarpuje ją na kawałki.Jednak w przypadku tak małej zdobyczy, jaką był doktor Malcolm, rex tylko potrząsnął nim, a potem rzucił na ziemię.— Tak właśnie było, niestety — potwierdził matematyk.— Wątpię, czybym to przeżył, gdyby mój nowy przyjaciel podszedł do sprawy z większym zapałem.Szczerze mówiąc, odniosłem wrażenie, że tak naprawdę zainteresowałoby go tylko coś wielkości domku jednorodzinnego, albo przynajmniej sporego samochodu.— Czy chce pan przez to powiedzieć, że nie poświęcił panu całej uwagi?— Ze wstydem muszę przyznać, że chyba tak właśnie było.Rzecz jasna, ja myślałem wyłącznie o nim, ale to stosunkowo łatwo zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę, że on waży osiem ton, a ja, niestety, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl