, Hudson Julian Czarny Alert 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz o sposobie, w jaki, według naszego przekonania, wykonali onito swoje zadanie.W każdych drzwiach bagażowych znajdują się dwa czuj-niki, które mają ostrzec pilota, kiedy któreś z tych drzwi nie są właściwiezamknięte.Po zdjęciu swego aparatu tlenowego, w samolocie który znalazłsię na wysokości jakichś trzech tysięcy stóp, ktoś zmostkował drutemwłącznik otwierający te drzwi tak, że kiedy włączył jego działanie, urzą-dzenie ostrzegawcze w kabinie pilotów nie zostało uruchomione no i przy-gotował się na kilka bardzo ekscytujących chwil.Kiedy drzwi uniosły się iodchyliły w strumień aerodynamiczny, uderzenie powietrza oraz następoweturbulencje musiały być rzeczywiście niesamowite.Ten ktoś sięgnął w dółi okleił kawałkiem bardzo wytrzymałej taśmy drugi czujnik, który znajdo-wał się przy progu drzwi.Następnie musiał jakoś przepchnąć urządzenieblisko drzwi i choć istotnie większość z tego brzmi dość arbitralnie, wy-pchnął je właśnie w momencie, kiedy przelatywał nad flotą.Koreańskisamolot zdołał dotrzeć do lotniska w Muscat na pozostałych dwóch silni-kach, a co dokładnie stało się potem z naszym sabotażystą lub sabotaży-stami, nie jest to nam jeszcze teraz wiadome.Być może on, albo oni, wy-skoczyli z samolotu jak tylko on wylądował, lub może opuścili samolotprzy użyciu spadochronów, kiedy był on jeszcze ciągle nad wodami Zatokii wodowali awaryjnie gdzieś niedaleko brzegu.Wiele z tego wszystkiego, to przypuszczenia, wiele to coś w rodzajupodsumowania.Ale może chcielibyście wiedzieć, że uznajemy, jak jużwielu z was do tego doszło, że nie mógł to być żaden z obecnych tu na-szych irańskich gości, jako że w czasie ataku znajdowali się oni pod klu-czem.Oni nie, ale informuję was wszystkich, a przyznaję, że czynię to z376 sercem pełnym smutku, że ci sabotażyści, te indywidua, którym zleconopodstawowe zadanie zaatakowania Grupy Szóstej z tak niszczycielskimskutkiem, nie tylko są właśnie teraz w tej sali, ale noszą także mundury SiłPowietrznych Stanów Zjednoczonych!To był grom z jasnego nieba! Jeżeli jakieś umysły w tej sali krążyły so-bie myślami w bezładzie, admirał Swanson na pewno odzyskał teraz ichuwagę.Wszyscy siedzieli w zdumieniu, spoglądając po sobie i usiłującodgadnąć, kim byli zdrajcy.Potrwało kilka chwil, zanim poziom hałasu obniżył się aż do stanu ci-szy.- Panowie, wiem że to musi brzmieć dla was raczej niewiarygodnie,ale żeby zapewnić dziś, tutaj, ich obecność, musieliśmy upewnić się, żedołączą tu do nas pod pozorem okolicznościowej uroczystości.GenerałWilson naraził tu państwa na pewien rodzaj apelu nie po to, żeby się upew-nić, że ci, którzy nie są zaproszeni, opuścili salę, ale po to, by potwierdzić,że wszyscy ci odpowiedzialni za ten atak są istotnie tutaj i są pod solidnąkontrolą.Przy okazji, Marines nie są tu po to, żeby pilnować więzniów,chociaż trzymanie ich na oku jest konieczne.Otóż nie.Ich celem jest za-gwarantowanie, że nikt nie wyjdzie już teraz z tej sali, zanim nasze spotka-nie nie dobiegnie końca.Wcześniejsze postawienie uzbrojonej straży przywyjściach mogło wzbudzić podejrzenia tych ludzi i spowodować, że spró-bują wyjść, zanim rzeczywiście zaczniemy.Ale wobec obecności tu więz-niów, ich aroganckie przekonanie o naszej nieudolności w wyśledzeniu ichuczestnictwa w tym wszystkim doprowadziło ich do upadku.Sierżancie,może pan teraz wprowadzić resztę swoich ludzi.W tym momencie drzwi zostały otwarte i do środka weszło dziesięciuMarines z bronią w ręku, zajmując stanowiska wokół pomieszczenia,szczególnie przy głównych drzwiach i przy wyjściu awaryjnym w tylnejczęści sali.Teraz wszystkie oczy zwrócone były na admirała.Każdy z obecnych nasali nie mógł się doczekać kiedy ujawni on sprawcę, ale Swanson nie spie-szył się.- Nie sądzę, żeby Irakijczycy mieli zbyt wiele czasu na zaplanowanieataków.Być może jakiś Palestyńczyk, mając nadzieję, że podłoży świnięIzraelczykom i zaszkodzi im w naszych oczach, porwał w Tel Awiwie cię-żarówkę i bardzo był zdziwiony, kiedy odkrył, że złapał znacznie większąrybę, niż oczekiwał.Nie jesteśmy pewni tego w jaki sposób odkryli onisposób użycia tego urządzenia i jego możliwości, ale posłużyli się nim.377 Pułkownik i jego kierowca, jadący tym pojazdem, zostali tak ciężko pobici,że ostatecznie zmarli na skutek odniesionych obrażeń - prawdziwa tragedia,tym bardziej niespodziewana, jeżeli wezmie się pod uwagę ich przekona-nie, że wiozą jedynie nowy typ amunicji.No, ale jakimś sposobem sprawcyzdobyli wystarczające informacje o sposobie użytkowania urządzenia iprzewiezli je statkiem do Kairu.Cała ta operacja była tak zaprojektowana,żeby sprowadzić nas do przekonania, że to Irańczycy otworzyli ogień donaszego konwoju i uderzyli w naszą flotę, kiedy w rzeczywistości spraw-cami tego wszystkiego byli Irakijczycy.Powinienem jeszcze dodać, żekapitan Davidson i jego załoga na pokładzie Philadelphii przeprowadziliintensywne przeszukanie dna w rejonie Bazy Gonzo, ale poza kilkoma ka-wałkami porozrywanej stalowej blachy, nie znalezli niczego.Być możeurządzenie po zadziałaniu uległo samozniszczeniu zanim wpadło do wody,choć nikt w tym czasie nie słyszał tam jakiejkolwiek eksplozji.Możemy teżmieć jedynie nadzieję, że drugie z tych urządzeń, które, jak sądzimy, zosta-ło ulokowane w pobliżu dużego obiektu na południu, zostanie na czas od-nalezione.I tak oto przypada mi polecić naszym uzbrojonym strażnikomaresztowanie czterech zdrajców, którzy umożliwili to wszystko: pilota izałogę samolotu-cysterny KC-135.I nagle ci wszyscy, którzy siedzieli wokół kapitana Brandena i jego za-łogi, rzucili się na nich.Bill i Phil, którzy siedzieli najbliżej załogi, chwyci-li pilota i nawigatora.Pięciu Marines skoczyło do przodu, unieruchomilimachające ręce, zatrzasnęli na nich wszystkich kajdanki, a kiedy kilka do-brze wymierzonych ciosów trafiło do swych celów, dało się słyszeć kilkajęków.- Niczego nie zrobiliśmy - krzyknął Branden.- Panie admirale, robipan jakiś koszmarny błąd!Wszystkich czterech członków załogi wywleczono z ich krzeseł i zacią-gnięto pod ścianę sali, gdzie wszyscy mogli ich widzieć.Swanson podniósł głos.- W porządku, proszę, żeby wszyscy wrócili na swoje miejsca.Jakmożecie dostrzec, nasi Marines całkowicie panują nad sytuacją.Sala powróciła do pewnych pozorów spokoju.- No cóż, Branden, jeżeli istotnie tak się pan nazywa, chcę wiedziećtylko jedno: czemu?Branden szarpnął się.- Czemu, co, panie admirale? Nie zrobiłem nicze-go! Byliśmy na dwudziestu pięciu tysiącach stóp, daleko od Koreańczyka!378 - Nie, pana tam nie było, to pański drugi pilot prowadził samolot, pod-czas gdy pan był na pokładzie -747.- To śmieszne, sir.Wszyscy wróciliśmy wczoraj z urlopu i wkrótcepotem otrzymaliśmy rozkaz wylotu.- Tak, pański podpis znajduje się w dzienniku, ale nikt nie pamięta,żeby pana tam widział.- Byłem tu przez cały ten czas, proszę mi wierzyć, - panie admirale, tojest prawda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl