, Richard A. Knaak WarCraft Dzien Smoka (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała również przyznać, że był przy­stojny, postarała się jednak, by jej myśli nie szły dalej tym to­rem.Elfka zastanawiała się, czy w jakiś sposób może ułożyć wygodniej nieprzytomnego maga, ale żeby to zrobić, musiała­by ujawnić, że jest w stanie go dotknąć.To z kolei mogłoby sprawić, że Senturus nakazałby jej związać Rhonina, co łow­czyni nie odpowiadało, gdyż czuła się związana z magiem.Nie widząc innej możliwości, Vereesa usadowiła się obok sztywnego ciała i rozejrzała dookoła w poszukiwaniu wszel­kich możliwych zagrożeń.Nagłe pojawienie się Rhonina wciąż wydawało jej się dziwne, i Duncanowi prawdopodob­nie też, choć nic na ten temat nie powiedział.Rhonin nie wy­glądał na zdolnego do przeniesienia się w sam środek ich obozu.Oczywiście taki wysiłek wyjaśniałby, dlaczego teraz leżał nieprzytomny, ale to rozwiązanie nie wydawało jej się prawdopodobne.Vereesie wydawało się raczej, że patrzy na człowieka, który został porwany, a potem wyrzucony, kiedy porywacz zrobił z nim to, co chciał.Pozostawało tylko jedno pytanie - kto mógł zrobić coś tak fantastycznego.i dlaczego?Obudził się ze świadomością, że wszyscy są przeciwko niemu.Cóż, może jednak nie wszyscy.Rhonin nie wiedział, jak stały sprawy z elfią łowczynią.Zgodnie z prawem, skoro przy­sięgała, że doprowadzi go bezpiecznie do Hasic, to teraz po­winna bronić go przed pobożnymi rycerzami.Nigdy jednak nic nie wiadomo.W trakcie ostatniej misji w jego drużynie był elf, starszy łowca bardzo podobny do Vereesy.Tamten jednak traktował czarodzieja podobnie jak Duncan Senturus, i to z mniejszym taktem.Rhonin odetchnął bardzo lekko, aby nikt się nie dowie­dział, że już jest przytomny.Mógł zrobić tylko jedno, żeby dowiedzieć się, jak wygląda jego sytuacja, ale potrzebował kilku chwil na zebranie myśli.Jedno z pierwszych pytań bę­dzie z pewnością dotyczyło udziału czarodzieja w katastrofie i tego, co działo się z nim później.O ile na pierwszą część zmęczony czarodziej mógł udzielić pewnych odpowiedzi, o ty­le w wypadku drugiej wiedział równie mało jak oni.Nie mógł dłużej czekać.Rhonin odetchnął jeszcze raz i ce­lowo przeciągnął się, jakby się właśnie obudził.Z zaplanowaną niedbałością otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.Z ulgą i, co go zdziwiło, przyjemnością przyjął fakt, że to zatroskana twarz Vereesy wypełniła jego pole widzenia.Łowczyni pochyliła się, jej zadziwiające błękitne oczy przy­glądały się mu uważnie.Te oczy tak dobrze do niej pasowały, pomyślał przez chwilę.i szybko o tym zapomniał, kiedy brzę­czenie metalu ostrzegło go, że inni też już wiedzieli o jego przebudzeniu.- Wrócił do życia, co? - zagrzmiał lord Senturus.- Zoba­czymy, jak długo to potrwa.Smukła elfka podniosła się gwałtownie, zamykając drogę paladynowi.- Dopiero otworzył oczy! Dajcie mu czas na dojście do siebie i przynajmniej zjedzenie czegoś, zanim zaczniecie go wypytywać!- Nie pozbawię go żadnego z podstawowych praw, pani, ale będzie odpowiadał na pytania w trakcie śniadania, nie po nim.Rhonin uniósł się na łokciach na tyle, że mógł zobaczyć skrzywioną twarz Duncana i domyślił się, iż rycerze Srebrnej Dłoni uznali go za zdrajcę, być może nawet mordercę.Osłabiony mag przypomniał sobie pechowego strażnika, który spadł z muru, i uznał, że mogło być więcej takich ofiar.Ktoś niewątpliwie wspomniał o obecności Rhonina na murze, a fak­ty w połączeniu z naturalnymi uprzedzeniami zakonu dały w efekcie fałszywą odpowiedź.Jak zwykle.Nie chciał z nimi walczyć, gdyż wątpił, czy w tym stanie będzie mógł rzucić coś więcej niż jedno czy dwa zaklęcia światła.Jeśli jednak chcieli potępić go za to, co zdarzyło się w fortecy, Rhonin będzie musiał się bronić.- Odpowiem najlepiej, jak potrafię - odrzekł czarodziej.Z tru­dem podźwignął się na równe nogi, odpychając pomocną dłoń Vereesy.- Ale owszem, tylko zjedzeniem i wodą w żołądku.Racje żywnościowe rycerzy, normalnie pozbawione sma­ku, od pierwszego kęsa wydawały mu się słodkie i przepysz­ne.Nawet ciepława woda z jednego z bukłaków bardziej przy­pominała mu wino.Rhonin nagle uświadomił sobie, że czuł się, jakby głodzono go przez tydzień.Jadł ze smakiem, namiętnie, zupełnie nie przejmując się dobrymi manierami.Niektórzy rycerze patrzyli na niego z rozbawieniem, inni - szcze­gólnie Duncan - z niesmakiem.Kiedy w końcu zaspokoił pierwszy głód i pragnienie, roz­poczęło się przesłuchanie.Lord Senturus usiadł przed czaro­dziejem, wzrokiem już go sądząc, i warknął - Nadszedł czas spowiedzi, Rhoninie Czerwonowłosy! Napełniłeś brzuch, te­raz uwolnij duszę od brzemienia grzechu! Powiedz całą praw­dę o swym złym czynie na murze.Vereesa stała obok powracającego do siebie maga, dłoń trzymała na rękojeści miecza.Wybrała dla siebie rolę obroń­cy w tym nieformalnym sądzie i to, jak wolał myśleć Rhonin, nie tylko z powodu przysięgi.W końcu po doświadczeniach ze smokiem znała go lepiej niż te gbury.- Opowiem ci wszystko, co wiem, a nie jest tego dużo, panie.Stałem na szczycie muru, ale to nie ja spowodowałem zniszczenia.Usłyszałem wybuch, a jeden z twoich blaszanych żołnierzy miał pecha wypaść na zewnątrz.Przyjmij moje wy­razy współczucia z tego powodu.Duncan nie założył hełmu i teraz przeczesał dłonią siwie­jące włosy.Wyglądał, jakby toczył bohaterską walkę ze swo­im własnym gniewem.- W twej historii są już dziury wielkie jak przepaść w twym sercu, czarodzieju, a dopiero zacząłeś! Ci, którzy przeżyli mimo twoich wysiłków, widzieli, jak rzucasz zaklęcia tuż przed katastrofą! Twe kłamstwa cię potępiają!- Nie, to ty mnie potępiasz, tak jak potępiasz wszyst­kich z mego rodzaju za samo istnienie - odrzekł cicho Rhonin.Odgryzł kolejny kęs twardego ciastka i dodał - Tak, mój panie, rzucałem zaklęcie, przeznaczone jednak jedynie do komunikacji na odległość.Potrzebowałem rady jednego ze starszych, dotyczącej mej misji, która została usankcjonowana przez najwyższe władze Sojuszu.co, jak sądzę, może potwierdzić obecna tutaj szlachetna łowczyni.Vereesa odezwała się, kiedy rycerz spojrzał w jej stronę.- To prawda, Duncanie.Nie widzę powodu, dla którego miałby spowodować takie zniszczenia.- Uniosła dłoń, kie­dy starszy wojownik zaczął się sprzeciwiać, prawdopodobnie chcąc znów podkreślić, że wszyscy czarodzieje stawali się przeklętymi duszami w chwili, kiedy zaczynali praktykować sztukę.-.i podejmę walkę z każdym, włączając w to ciebie, jeśli będzie to niezbędne, by przywrócić mu wolność i prawa.Lordowi Senturusowi wyraźnie nie spodobała się myśl, że miałby walczyć przeciwko elfce.- Dobrze.Masz lojalnego obrońcę, czarodzieju, i przyjmuję jej słowo, że nie jesteś winien temu, co się zdarzyło.- Gdy tylko skończył wypowiadać to zdanie, paladyn oskarżycielskim gestem wyciągnął palec w stronę maga.- Chciałbym jednak usłyszeć więcej o twych doświadczeniach w tamtym czasie i, jeśli potrafisz odnaleźć to w pamięci, o tym, jakim sposobem zostałeś upuszczony pośrodku obozu jak liść opa­dły z wysokiego drzewa.Rhonin westchnął ze świadomością, że nie będzie mógł tego uniknąć.- Jak sobie życzysz.Spróbuję ci powiedzieć wszystko, co wiem.Nie było tego wiele ponad to, co powiedział wcześniej.Po raz kolejny zmęczony mag opowiedział im o wędrówce po murze, próbie kontaktu z opiekunem i nagłym wybuchu, któ­ry poruszył całym fragmentem muru.- Jesteś pewien tego, co usłyszałeś? - od razu zapytał go Duncan.- Tak.Choć nie mogę tego dowieść bez żadnych wątpli­wości, brzmiało to jak odpalany ładunek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl