, Harry Turtledove Zaginiony Legion (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musisz mi wybaczyć - rzekł Gorgidas do Skaurusa.- Te biedaczyska potrzebują pomocy.- I nie czekając na zezwolenie trybuna, oddalił się pospiesznie, by pomóc rannym na tyle, na ile potrafił.Jednak Marek szczególnie przypatrywał się tym wojownikom, którzy nie odnieśli ran.Nie spodobało mu się to, co zobaczył.Jeśli kiedykolwiek jacyś żołnierze byli pobici, to właśnie ci.Widniało to w ich oczach, w odrętwiałym oszołomieniu na wymizerowanych twarzach, w obwisłych ramionach i wleczonej za sobą broni.Sprawiali wrażenie ludzi, którzy na próżno próbowali przeciwstawić się lawinie.Z ich ust wydobywały się dwa słowa.Jedno brzmiało: - Wody! - Każdą ofiarowaną manierkę przechylali, wysączali do ostatniej kropli, i dysząc podziękowania, zwracali pustą.Drugie słowo wypowiadano cicho.Pokonani nie czynili z niego ostrzeżenia, by nie szerzyć trwogi wśród swych wybawicieli.Marek pomyślał, że woleliby je przemilczeć.Lecz za każdym razem, kiedy grupki niedobitków, potykając się mijały jego legionistów, słyszał je wypowiadane przyciszonym i nabrzmiewającym strachem głosem.Ponieważ mówiono je szeptem, dopiero po paru minutach wyłowił imię Avshara.Usłyszawszy je, zrozumiał.Marek zobaczył, że uciekinierzy Onomagoulosa wprowadzili zamęt w porządek marszowy jego ludzi.Słońce niemal dotykało zachodniego horyzontu; zamiast posuwać się naprzód w takich - nie wróżących niczego dobrego - okolicznościach, Imperator rozkazał rozbić obóz, tak by mógł bezpiecznie wyjść na spotkanie następnego ranka.Żołnierze głównego korpusu armii zabrali się do tego z ochotą.Marek musiał przyznać, że pracowali lepiej w obliczu zagrażającego ataku.Palisady i proste ziemne barykady zostały zbudowane z szybkością będącą wyzwaniem nawet dla Rzymian, podczas gdy kawaleria, która wcześniej odpędziła Yezda od ludzi Onomagoulosa, teraz osłaniała przed nimi obozowisko.Nie przychodziło jej to łatwo.Druzgocąca szarża Namdalajczyków zmusiła Yezda do ucieczki, co wcale nie oznaczało, że zaprzestali walki.Nieustannie zasilani nowymi jeźdźcami przybywającymi z zachodu, z obrony obozu uczynili bitwę, z całym zamieszaniem typowym dla działań wiążących znaczne siły kawalerii.Oddziały jeźdźców pędziły tam i z powrotem, strzały spadały całymi chmurami, pałasze pobłyskiwały, wznosząc się i opadając.- To dobrze, że roboty przy fortyfikacjach posuwają się tak szybko - rzekł Gajusz Filipus, spoglądając przez mgłę kurzu na zachód.- Nie sądzę, żeby naszej konnicy powodziło się tam zbyt dobrze.Tamte przeklęte bękarty potrafią jeździć - a w ogóle, ilu ich tam jest?Na to Skaurus nie potrafił odpowiedzieć.Kurz i odległość uniemożliwiały określenie liczby tych, którzy brali udział w walce.Co więcej, zarówno Yezda, jak ich kuzyni Khamorthci walczący pod sztandarem Imperatora, mieli ze sobą zapasowe wierzchowce, co zapewniało im świeżego konia każdego dnia, lecz również tworzyło wrażenie, że jest ich o wiele więcej niż w rzeczywistości.Pomijając sprawę liczebności, centurion miał niestety rację.Namdalajczycy mogli przewyższać Yezda w bezpośrednim starciu, a Khamorthci dorównywać im w szybkości.Lecz Videssańczycy, którzy tworzyli podstawowy trzon imperialnej kawalerii, nie potrafili rozbić ich w starciu bezpośrednim ani nie mogli równać się z nimi w walce podjazdowej.Początkowo wolno, lecz jednak, jeźdźcy Mavrikiosa zaczęli cofać się, a potem chować za umocnieniami, które ich towarzysze wciąż jeszcze uzupełniali.Marek usłyszał ochrypłe okrzyki tryumfu, kiedy Yezda ruszyli w pościg.Zgromadziwszy się w zbyt dużej liczbie, by wjechać naraz, Videssańczycy i najemnicy stłoczyli się przy sześciu bramach wiodących do imperialnego obozu.Ich przeciwnicy, wykrzykując z radości, słali jedną salwę strzał za drugą w te łatwe cele.Ludzie jak gdyby w zwolnionym tempie osuwali się z siodeł; konie kwiczały trafione strzałami.Zranione zwierzęta wyrywały się na wszystkie strony, potęgując chaos panujący wokół bram.Co gorsza, w panującym zamęcie i gasnącym świetle dnia, żołnierze w obozie nie potrafili rozróżnić swoich Khamorthów od atakujących Yezda.Całkiem sporo najeźdźców przedostało się do obozu, gdzie dalej zabijali jak szaleni, dopóki nie zestrzelono ich z siodeł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl