, Harry Harrison Planeta smierci 2 (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiał to być wyjątkowo mało wydajny sposób zdobywania wody, gdyż w oko­licy zapewne istniało wiele naturalnych źródeł, rzek czy jezior.Ostry zapach wypełniający podwórze był chole­rnie dobrze znajomy i Jason właśnie doszedł do wniosku, że ich praca nie ma na celu pompowania wody, gdy z rury dobiegało gardłowe bulgotanie i trysnął z niej gęsty, czarny strumień.- Oczywiście, ropa naftowa - powiedział głośno.Kiedy jednak nadzorca spojrzał na niego brzydko i strzelił z bata, bez reszty poświęcił się pchaniu belki.To właśnie była tajemnica d'zertanoj i źródło ich potęgi.Ponad murami piętrzyły się wzgórza, a niedale­ko widać było góry.Ale schwytanych niewolników usypiano, dzięki czemu nie wiedzieli ani gdzie znajdo-wało się ukryte miejsce, ani ile czasu trwała podróż.Tu, w tej strzeżonej dolinie wydobywali nieoczyszczo-ną ropę, której ich panowie używali, by wprawiać w ruch swe wielkie pojazdy pustynne.Czy rzeczywiście używali nieoczyszczonej ropy? Płynęła teraz silnym strumieniem w otwartym korycie i znikała za ścianą tego samego budynku, co pasy transmisyjne.Jakie diabelstwo się tam działo? Budynek był zwieńczony wielkim kominem, z którego wydobywały się chmury czarnego dymu, podczas gdy z rozmaitych otworów w murze wydobywał się smród tak przeraźliwy, że głowa puchła.W chwili gdy Jason zrozumiał, co się tam dzieje, otwarły się strzeżone drzwi i zjawił się w nich Edipon wydmuchujący swój imponujący nos w kawałek szma­tki.Trzeszczące koło się obróciło i gdy Jason ponownie znalazł się koło d'zertano, zawołał do niego:- Hej, Ediponie, zbliż się.Chcę z tobą pomówić.Jestem dawnym Ch'aką, jeżeli mnie nie poznajesz bez mojego mundurka.Edipon popatrzył na niego i odwrócił się plecami, wycierając nos.Nie ulegało żadnej wątpliwości, że niewolnicy zupełnie go nie interesują, bez względu na to jaką pozycję zajmowali przed swym upadkiem.Nadbiegł z wrzaskiem nadzorca unosząc bat, a powol­ny obrót koła zaczął oddalać Jasona od Edipona.DinAlt zawołał przez ramię:- Słuchaj.wiem bardzo dużo i mogę ci pomóc.W odpowiedzi zobaczył tylko plecy d'zertano, a bat ze świstem opadł w dół.Był to ostatni dzwonek.- Lepiej mnie wysłuchaj.bo wiem, że to co otrzymujesz pierwsze, jestnajlepsze.Auu! - Ten ostatni okrzyk był zupełnie mimowolny.Po prostu bat trafił.Słowa Jasona były zupełnie niezrozumiałe zarów­no dla niewolników, jak i dla nadzorcy, który unosił już bat do następnego uderzenia, ale na Edipona podziałały tak, jakby nastąpił na rozżarzony węgiel.;- Zatrzymał się jak wryty i obrócił gwałtownie.Nawet z tej odległości Jason mógł zobaczyć, że jego smagła · twarz zszarzała na popiół.- Zatrzymać koło! -wrzasnął Edipon.Ten nieoczekiwany rozkaz zdziwił i zwrócił uwagę wszystkich.Nadzorca rozdziawiwszy szeroko usta opuścił bat, podczas gdy niewolnicy, potykając się, zaparli się nogami.Koło zamarło z piskiem.W zapad-; tej nagle ciszy głośno zadudniły kroki Edipona.Pod­biegł do Jasona, zatrzymując się o krok przed nim.Ściągnięte wargi obnażyły zęby, jakby szykował się do gryzienia.- Coś ty powiedział? - krzyknął do Jasona, na wpół wyciągając nóż zza pasa.Jason uśmiechnął się, zachowywał się o wielel spokojniej, niż czuł się w istocie.Jego pocisk trafił, alejeżeli nie będzie działał wyjątkowo ostrożnie, nóżEdipona ugodzi równie celnie - w jego brzuch.Był tonajwidoczniej nader delikatny temat dla d'zertanoj.- Słyszałeś, co powiedziałem i chyba nie chcesz, żebym to powtarzał przy wszystkich.Wiem, co się tam dzieje, bo pochodzę z dalekiego miejsca, gdzie robimy takie rzeczy przez cały czas.Mogę ci pomóc.Pokażę ci, jak uzyskać więcej najlepszego i jak sprawić, by twoje córo lepiej działało.Tylko spróbuj.Ale najpierwodczep mnie od tej belki i chodźmy gdzieś, gdzie będziemy mogli w spokoju pogadać.To, o czym myślał Edipon, było oczywiste.Przy­gryzł wargę, patrzył płonącym wzrokiem na Jasona i sprawdzał palcem ostrze noża.Jason zaś patrzył na niego z niewinnym uśmiechem i bębnił radośnie palca­mi po belce, sprawiając wrażenie, że tylko czeka na uwolnienie.Ale mimo panującego chłodu czuł, jak po grzbiecie spływa mu zimny strumyk potu.Postawił wszystko na inteligencję Edipona, wierząc, że jego ciekawość przezwycięży początkowe pragnienie uci­szenia niewolnika, który wie zbyt wiele o sprawach okrytych tak wielką tajemnicą.Miał nadzieję, że Edipon pamięta, że niewolnika można zabić w każdej chwili i że niczym nie ryzykuje zadając parę pytań.Ciekawość zwyciężyła, nóż powędrował znowu do pochwy, a Jason odetchnął z ulgą.To było duże ryzyko, nawet dla zawodowego gracza.Jego własne życie na szali, to zbyt wysoka stawka jak na jego wymagania.- Uwolnijcie go i przyprowadźcie do mnie - rozka­zał Edipon i odmaszerował, podniecony.Pozostali niewolnicy patrzyli szeroko rozwartymi oczyma jak przybiegł kowal i przy akompaniamencie wykrzykiwa­nych rozkazów, w wielkim zamieszaniu odczepił łań­cuch Jasona od belki.- Co robisz? - zapytał Mikah i jeden ze strażników celnym ciosem powalił go na ziemię.Jason uśmiechnął się tylko, przykładając palec do warg, gdy odprowa­dzano go do kieratu.Pozbył się więzów i sytuacja ta się nie zmieni, jeżeli uda mu się przekonać Edipona, żemoże być bardziej pożyteczny w innej roli niż siła pociągowa.Komnata, do której go wprowadzono miała pierw­sze elementy dekoracyjne, jakie udało mu się dostrzec na tej planecie.Meble były starannie wykonane, tu i ówdzie ozdabiały je rzeźby, a łoże było przykryte tkanym kilimem.Edipon stał przy stole, bębniąc nerwowo palcami po ciemnym, wypolerowanym blacie.- Przymocujcie go - rozkazał strażnikom, którzy posłusznie przyczepili łańcuch Jasona do solidnego kółka wmurowanego w ścianę.Gdy tylko strażnicy odeszli, Edipon stanął przed Jasonem i wyciągnął nóż.- Powiedz mi wszystko, co wiesz, albo umrzesz natychmiast!- Moja przeszłość jest otwartą księgą dla ciebie, Ediponie.Przybyłem z kraju, w którym wiemy wszyst­ko o tajemnicach przyrody.- Jak się ten kraj nazywa? Jesteś szpiegiem z Ap-psali?- Nie mogę nim być, nigdy bowiem o takim miejscu nie słyszałem - odparł Jason, zastanawiając się, czy może liczyć na inteligencję Edipona i do jakiego stopnia może pozwolić sobie na szczerość.Nie było czasu na wplątywanie się w bujdy o tutejszej geografii i najlepiej będzie, jeżeli spróbuje zaaplikować mu małą porcję prawdy.- Czy uwierzyłbyś mi, gdybym ci powiedział, że przybyłem z innej planety, innego świata znajdującego się wśród gwiazd?- Być może.Istnieje wiele starych legend, które mówią, że nasi praojcowie przybyli ze świata znajdują-cego się po drugiej stronie nieba, ale zawsze uważałem je za religijne bajki, zdatne jedynie dla kobiet.- Cóż, w tym przypadku dziewczyny miały rację.Wasza planeta została zasiedlona przez ludzi, którzy przebyli pustkę przestrzeni tak, jak twoje caro pokonu­je pustynię.Wasz naród zapomniał o tym, utracił wiedzę, którą kiedyś posiadał, ale na innych planetach wiedza ta jest do tej pory znana.- Szaleństwo!- Wcale nie.To wszystko jest nauką, choć niekie­dy istotnie myli sieją z szaleństwem.Udowodnię ci to.Wiesz, że nigdy nie mogłem znaleźć się w środku twego tajemniczego budynku i sądzę, że możesz być zupełnie pewny, że nikt nie zdradził mi jego sekretów.Ale mogę się założyć, że dość dokładnie opiszę ci, co znajduje się w środku - nie widząc tych urządzeń, lecz jedynie wiedząc, co trzeba zrobić, by otrzymać to, czego potrzebujesz.Chcesz usłyszeć?- Mów - odparł Edipon siadając z nożem w dłoni na krawędzi stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl