, Harry Eric L Strzec i bronic 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wojska chińskie czterokrotnie przewyższają liczeb­nością siły UNRUSFOR.Sądziłam, że przerzucenie na Syberię cięższych formacji, takich jak wasza Druga Dywizja, ma na celu zmniejszenie strat wśród piechoty.- Szeregowiec, który jeszcze przed chwilą uśmiechał się sze­roko na widok Faulka, teraz zmarszczył brwi.- Macie walczyć właśnie tutaj, w tych jamach wyrytych w ziemi, całkowicie pozbawieni cięższego sprzętu i jakichkolwiek pojazdów?Dziennikarka podetknęła mu mikrofon.Wzruszył ramionami.- Nie wiem.Pewnie ruszymy do walki, gdy Chińczycy podejdą bliżej.- Ale wiecie chyba, że w tę stronę kieruje się aż jedenaście chińskich dywizji, prawdopodobnie z zamiarem zajęcia portu we Władywostoku? To ponad sto tysięcy ludzi.W każdej chwili mogą uderzyć na wasze pozycje.Jak się czujecie w tej sytuacji?Znów podsunęła mu mikrofon, ale nie odpowiedział.Wcale nie musiał.Jego mina mówiła sama za siebie.- Wolfson! - wykrzyknął Andre, krzywiąc się z obrzydzenia.- To już wszystko.Zarzucił worek na ramię i odszedł szybko.Był przekonany, że jego wizy­ty w pododdziałach dodają ludziom otuchy, tymczasem obecność reporterki zburzyła radosny nastrój.Ogarnęła go złość.Dostrzegł kątem oka, że ekipa telewizyjna znów go dogania.- Ci biedni chłopcy zostali tu wysłani na śmierć! - warknęła korespon­dentka.- To sprawa kryminalna! Wojsko zbiera nieletnich i robi im pranie mózgu, żeby nie myśleli! Żeby o nic nie pytali! A potem zwyczajnie wysyła ich na pewną śmierć!Andre zatrzymał się gwałtownie i odwrócił, aż kobieta podskoczyła ze strachu.Tylko fuknął na nią z wściekłością, ale skutecznie ją uciszył.Skiero­wał się do następnego pododdziału.KREML, MOSKWA9 lutego, 02.00 GMT (16.00 czasu lokalnego)Po sutym obiedzie i gorącej herbacie Walentyna Karcewa zaczęła ogar­niać senność.Siedział w fotelu za biurkiem, a oczy same mu się zamykały.Mimo rozleniwienia próbował się skupić na słowach, które najlepiej oddawałyby rozpatrywane sprawy.Dla niego był to proces równie złożony, jak precyzyjne opisanie ruchów wszystkich bil na stole bilardowym.Wystarczy­ło jedno uderzenie, żeby wywołać lawinę, następstw.Prawa mechaniki wier­nie opisywały działające siły, a dobry komputer mógł wykonać matematycz­ny model przewidywanych zdarzeń na tysiące lat naprzód.Jednak tak wiele czynników wpływało na końcowy rezultat, że dla zwykłego śmiertelnika ru­chy bil stawały się niezwykle złożone, wręcz przypadkowe.Tymczasem wcale nie były przypadkowe, a Karcew zamierzał znaleźć wyjaśnienie ich skompli­kowanych ruchów.Ostatecznie poruszył wszystkie bile na stole bilardowym świata.Zamie­szał w politycznych kotłach kilkunastu największych mocarstw.Doskonale wiedział, jakie to wywoła reakcje, ale nie potrafił przewidzieć ich końcowe­go rezultatu.Ziewnął.Miał ochotę wyciągnąć się na kanapie, ale w kompute­rze czekały trzy nowe wiadomości.Kliknął ikonę elektronicznej poczty.Pierw­sze dwa listy były długimi spisami nazwisk.Poprzedniego dnia skazał dwóch ludzi na tryb A z zastrzeżeniem całodobowej ścisłej obserwacji.I teraz do­stał listy osób, z którymi ci dwaj się kontaktowali w ostatnim dniu swego życia.Zaczął zaznaczać kursorem wybrane pola.Ptaszek przy nazwisku rów­nał się wyrokowi śmierci.Wystarczyło tylko przejrzeć lakoniczne komenta­rze wywiadowców.“Spotkanie w kremlowskiej kawiarni”.Nie, to zbyt ru­chliwe miejsce.Trudno tam prowadzić konspiracyjne narady.“Obiad w pry­watnej restauracji”.Karcew szybko zaznaczył pole przy znajdującym się niżej nazwisku Stiepana Czapajewa.Nigdy o nim nie słyszał.Rzadko zresztą w ta­kich spisach trafiały się znane mu osoby.Była to cena władzy.Komputery pomagały mu odgrodzić się wysokim murem nawet od najbliższych współ­pracowników.Dzięki poczcie elektronicznej mógł załatwiać wiele spraw na odległość, co zapewne wysoko cenili także jego podwładni.W zamyśleniu stawiał kolejne ptaszki.Starał się robić to uczciwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl