,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hirsz poderwał głowę.Za granicą cienia majaczył zaskakujący kształt.Porucznik zrobił trzy kroki w przód.Gdy dotarło do niego, co widzi, wstrzymał oddech.JakubSzor wisiał ukrzyżowany na ścianie, dwa łokcie na podłogą.Był całkiem nagi.Zakrwawione ciałoprzecinały długie nacięcia.W boku ziała głęboka, rozszarpana rana.Do pełnego obrazu brakowałotylko korony cierniowej.- Ktoś ma ciekawe poczucie humoru - mruknął Mroczek zza jego pleców.- Powinniśmy go zdjąć - stwierdził z niechęcią porucznik.Wachmistrz splunął zamaszyście na deski.- Skoro tak uważasz.Zajęło im kilka zdrowasiek, zanim za pomocą noży i kolb pistoletów odczepili mężczyznę odściany.Po wszystkim Mroczek usiadł na krześle i otarł pot z czoła.- Mówiłeś, że był tylko jeden morderca.Jakim cudem zdołał go przybić?Hirsz wzruszył ramionami.- Wizje nigdy nie są jednoznaczne.Wprawdzie widziałem tylko jedną osobę, ale równie dobrzemogło ich być więcej.Mroczek uniósł brwi, rozejrzał się po zdemolowanym pomieszczeniu.- Więc co? - rzucił kpiącym tonem.- Mamy do czynienia z jakąś cholerną sektą? Zbierają sięwieczorami i krzyżują rabinów?Hirsz wykrzywił wargi w wątłym uśmiechu.- Miałeś rację, Tomaszu, to wszystko śmierdzi czarną magią.Przykucnął przy ciele białobrodego %7łyda i otwartą dłonią zamknął mu oczy.Nagle spojrzenie porucznika zatrzymało się na wybrzuszeniu pod szatami mężczyzny.Sięgnąłpod materiał i wyczuł pod palcami twardą, wyprawioną skórę.Domyślił się, co to za przedmiot.Serce zabiło mu żywiej.Przytrzymał nieboszczyka wolną ręką i wydobył wolumin.Okładka księgi nie miała tytułu ani żadnych oznaczeń.Wyglądała jednak na bardzo starą.Wachmistrz podniósł się z miejsca.- Co tam masz?Hirsz uniósł w górę znalezisko.- Białobrody czytał tę księgę tuż przed wtargnięciem zabójcy - wyjaśnił Mroczkowi.-Dawaj ją tutaj Porucznik podniósł się i podszedł do stołu.Położył wolumin na blacie.Przysunął lampę.Ostrożnie, zostawiając ślady krwi na oprawie, otworzył księgę.Zmrużył oczy.Niestety tekst napisany był w obcym języku, prawdopodobnie po hebrajsku.Zamieszczonorównież odnośniki w grece.Hirsz przekartkował kilkanaście kolejnych stron.- Umiesz to przeczytać, Joachimie?- W kolegium uczyli nas łaciny i podstaw greki, ale nie hebrajskiego.- Trzeba poszukać po wsi kogoś piśmiennego -zaproponował Mroczek.Hirsz uniósł głowę, przez moment rozważając propozycję.Jednocześnie w bezmyślnym odruchuprzełożył na raz kilkadziesiąt kartek.Opuścił wzrok i wybałuszył oczy.Całą lewą stronę wypełniała rycina.Siedem nagich dziewcząt i siedmiu nagich chłopców klęczało w półokręgu przed ciemnoskórymmężczyzną.Za jego plecami unosiły się dwa cienie w kształcie skrzydeł.Mroczek sapnął.- Cóż to jest, do diaska?- Nie wiem.Wygląda jak obrzęd religijny.Bez rabina nie dowiemy się więcej.- Może to jakiś kolejny żydowski bóg? - podsunął wachmistrz.- %7łydzi wierzą w jednego Boga.Tak jak my.Wprawdzie Pismo Zwięte wspomina o królachbałwochwalcach zwiedzionych przez kobiety z rodu Jezabel, ale.Joachim przerwał, gdyż odniósł wrażenie, że skrzydła zadrżały.Wizja trwała krócej niżmrugnięcie powieki.Hirsz chwycił lampę i zmrużył oczy.Teraz, gdy wiedział, czego wypatrywać, obraz nabrałprzejrzystości.Zarys skrzydeł tworzyły roje much.Tysiące miniaturowych insektów, oddanych z drobiazgowąszczegółowością.Przeniósł spojrzenie na prawą stronę.Tam, gdzie znajdowały się odnośniki w grece.Po chwiliodnalazł szukane słowo."Niebo po stronie praskiej szarzało, zapowiadając rychłe nadejście świtu.Dwaj jezdzcyprzemknęli ulicą Długą i dotarli przez Podwale do Bramy Pobocznej.Wrota wciąż były zatrzaśnięte, podobnie jak furta prowadząca na międzymurze, gdzie znajdowałasię gospoda.Hirsz zeskoczył ze zgonionego wierzchowca.Podbiegł do furty, chwycił kołatkę i opuścił jąparokroć.Po kilkudziesięciu oddechach, nie doczekawszy się odpowiedzi, ponownie zakołatał.Dopiero wówczas z pięterka dobiegło pojękiwanie oraz bełkotliwe przekleństwa.W wąskim okienkuukazała się blada gęba.- Jeszcze nie świta.Brama prawem miejskim zawarta.Czekajta na świt, jak insze ludzie -odezwał się opryskliwy głos.- Mówisz do instygatora królewskiego, chamie - warknął wściekle Mroczek.- Otwieraj zaraz, bopasy każę drzeć.Ostatni argument odniósł spodziewany skutek.Rozległo się człapanie na schodach, a potemszczęk przesuwanych rygli.Furta otworzyła się z jękiem zawiasów, ukazując chwiejącego się nanogach strażnika.Bijący od mężczyzny odór zawstydziłby niejedną gorzelnię.Hirsz uczynił krok, żeby przejść, lecz pachołek zaparł się dłońmi o ściany i z zaciętością łypałspode łba na intruza.- Pokaszsz gllleejt - wyseplenił, uśmiechając się chytrze.Tego było porucznikowi za wiele.Zdzielił ochlapusa w nos, wyładowując frustrację [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|