,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robiłto za pomocą wiecznego pióra.Ostre stalówki powszednich zapapranych atramentem obsadek,granatowych lub czarnych, rysowały papier, ciągnąc za sobą pasma celulozy cienkie jak włos, izostawiały kleksy.Czasem litera es rozszarpywała papier, stalówka rozdwajała się przy zbytmocnym przyciśnięciu, czarne krople rozmazywały mozolnie pisane zdania.Pióro KrzysiaPędziwiatra nie szarpało.Zlizgało się po papierze jak kulka, po tym śliskim śladzie szły zgrabnelitery z niebieskiego atramentu.Na to pióro Krzyś rozkochiwał w sobie wszystkie dziewczyny wklasie. Chcesz potrzymać? pytał, a jego ciemne oczy wbijały się w dziewczęcą nieśmiałośćjak włócznie.Nie podstawiał nogi dziewczynkom ani nie ciągnął ich za włosy.Tylko Anię.I tylko do Ani pisał drobne listy na wyrwanej ze środka dzienniczka podwójnej kartcepapieru. Kocham cię jak nikogo na świecie oświadczało pióro Krzysia Pędziwiatra.Ania biegła na przerwie do łazienki szkolnej, zaciskając mocno dłonie na kartce odKrzysia.Zamykała się w kabinie i powtarzała aż do dzwonka kocham cię, kocham cię,kocham cię.Siedziała na desce klozetowej, a Balbina waliła w zamknięte drzwi kabiny. Wychodz, chcę się wysikać!Kocham cię.Kocham cię.Kocham cię.Ania szarpała za porcelanową rączkę.Kochamcię.Woda z szumem spływała do muszli.Jak nikogo na świecie.Balbina stała przed drzwiamikabiny. Głupia. Balbina trącała ją w ramię./Kocham cię/. Sama jesteś głupia./Jak nikogo na świecie/. Jesteś głupia i Krzychu też jest głupi mówiła z wyższością Balbina. Tata mi kupitakie pióro.Pióra wieczne wtedy nie istniały.W świecie dzieci nie było takich piór.Dorośli, bogaci iniesprawiedliwi mogli mieć czasami takie pióro.I Krzyś.Ale nie Balbina.Kocham cię jak nikogo na świecie.Ania uśmiechała się.Wracała na lekcje jak gdyby nigdy nic.Jakby nigdy nie dostała listuod Krzysia Pędziwiatra.Urywała ukradkiem kawałek kartki i pisała ja też.Nad zet robiła sięwiększa plamka, z jej pióra powszedniego obsadka i srebrna stalówka spływał atrament,żet robiło się ciężkie i duże.Ważne.Krzyś dostawał zwinięty w rulonik liścik, rozprostowywałgo i patrzył na Anię.Ona patrzyła w okno.Ale słyszała, jak Krzyś Pędziwiatr wolno wyrywanastępną kartkę.Patrzyła w okno.Za oknem wisiało kocham cię.Szelest zwijanego papieru przerywał ciszę.Ale ten szelest słyszała tylko Ania.Potem Olastukała ją w ramię. Masz szeptała, wychylając się i podając jej kartkę.Zazdrośnie. Od narzeczonego dodawała złośliwie.Ożenię się z tobą, jak będę duży obiecywało pióro Krzysia Pędziwiatra.Litera ywypływała spod pióra Krzysia jak ptak z urwanym skrzydłem.Przez to duży Ani robiło sięciepło.Wracała do domu tak, żeby nie nadeptywać na przerwy chodnika.%7łeby nie było żadnegonieszczęścia.Jak nadepnąć na przerwę między płytami, to można wywołać nieszczęście.Podskakiwała z radości, bo był maj, miała prawie dziewięć lat i była szczęśliwie zakochana. Krzyś obiecał, że się ze mną ożeni, jak będzie duży oświadczyła rodzicom przyobiedzie.Tego dnia był makaron z białym serem.Jej siostra grzebała w talerzu i wyciągała dłuższepasemka widelcem.Chowała jeden koniec do buzi i z lekkim gwizdem powietrza wciągałamakaron do środka. Niech ona się nie bawi jedzeniem powiedział ojciec do mamy. Nie baw się jedzeniem powiedziała mama do siostry Ani. Ożenię się z Krzysiem, jak będę duża powiedziała Ania do nich.Siostra Ani z westchnieniem odłożyła widelec. Nie umiem inaczej jeść powiedziała. Niech ona się uspokoi, bo odejdę od stołu zagroził ojciec. Jak będę duża spróbowała jeszcze raz Ania.Siostra Ani zassała makaron. Powiedziałem powiedział ojciec i odszedł od stołu. Widzisz, co narobiłaś. Mama Ani trzepnęła w głowę siostrę Ani. Mamusiu powiedziała Ania Krzyś. Idz przeproś ojca powiedziała do jej siostry mama.Siostra Ani wstała od stołu, sięgnęła do półmiska z makaronem i palcami chwyciła jedendługi makaronik.Makaron jak żywy zwinął się i zniknął w jej ustach.Ania nasypała cukru na talerz.Kocham cię.Ser z makaronem i cukrem tworzył na talerzu jasną breję.Jak nikogo na świecie. Nie baw się jedzeniem krzyknęła mama do Ani.Kocham cię jak nikogo na świecie.Ożenię się z tobą, jak będę duży.* * *Krzyś Pędziwiatr miał lat osiem i pół.I nigdy nie miał więcej.Miał lat osiem i pół, kiedy został na sztachetach płotu, przez który przechodził [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|