, Goddart Kennetch ALCHEMIK 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Freddy i Kaaren natychmiast zaczęli odwiedzać wszystkiemożliwe kluby i klubiki, ale choć kilka razy zauważyli Rayneego,nigdy nie było z nim Pilgrima.Zasięgnęli języka, bardzo oględniei dyplomatycznie.Znów nic - Pilgrim gdzieś przepadł.Zawiadomili telefonicznie Fogarty'ego.Fogarty niezwlekał ani chwili: rozkazał Kodzie i Shannonowi, by tymczasowozaprzestali "niańkowania" i spenetrowali mniej wytworne lokaleSan Diego.Przez sześć nieskończenie długich nocy Ben i Charley włó-czyli się po spelunkach dla pedałów zwariowanych motocyklistów,po barach ze strip-teasem, po kinach porno i nielegalnychjaskiniach gry.I nic - poszukiwania nie przyniosły żadnychrezultatów.Wszystko wskazywało na to, że Jimmy'ego Pilgrima wSan Diego nie ma.Tak więc nic dziwnego, że Freddy Sanjanovitch był wstanie psychicznym, który najlepiej można by opisać słowami:"emocjonalnie wyniszczony", choć sformułowanie: "napalony jakmałpa w zoo" byłoby równie akuratne, a nawet chyba lepsze.Freddyzamierzał się z tego czym prędzej wyleczyć i chciał to zrobićjeszcze przed wyprawą nad rzekę, gdzie członkowie grupyspecjalnej Fogarty'ego mieli odbyć nadzwyczajne zebranie.Teraz, dodatkowo poirytowany niespodziewaną awarią sa-mochodu, zdał sobie sprawę, że ma tylko dwa wyjścia, z którychnajmniej zachęcające sprowadzało się do czasochłonnej wiwisekcjibagażnika, do próby podniesienia samochodu i wymiany koła, przyczym musiałby to zrobić nie brudząc smarem ani spodni, ani koszuli.Drugie wyjście to złapanie okazji albo nie wiadomo jakdługi spacerek do najbliższej budki telefonicznej.Musiałbyzadzwonić i przekonać mechanika z jakiegoś warsztatu, żebyzechciał tu przyjechać, a potem jeszcze zaufać karcie kredytowejnoszącej nieaktualne nazwisko Freddy'ego - dane na karcie miałysię nijak do reszty dokumentów, którymi obecnie dysponował - iprzyjąć zapłatę za niewątpliwie drogą usługę.W przeciwnymwypadku byłby zmuszony wydatkować znaczną ilość gotówki, jaka mujeszcze pozostała, i tym samym wyzbyć się funduszów niezbędnychdo odpowiedniego rozpracowania swojej nowo poznanej przyjaciółki.Mniej więcej trzy i pół kilometra dalej kulejący Freddynatrafił na małą stację benzynową z dwoma dystrybutorami ipodszedł do starszawego pompiarza.- Przepraszam pana.- zaczął.- Wygląda na to, że odbył pan niezły spacerek,młodzieńcze - zauważył tamten.Z nie ukrywanym rozbawieniemspojrzał na zniszczone buty Freddy'ego i wytarł pomarszczone ręcew uwalany smarem kombinezon.- Hmm, tak.Szukam kogoś, kto mógłby mi zmienić koło i.- Złapaliśmy gumę, hę? - Stary zachichotał radośnie.- Właśnie.- Po ciężkiej walce wewnętrznej udało sięzachować na twarzy miły uśmiech.- Trochę się śpieszę i mamkłopoty z gotówką.Czy przyjmie pan kartę kredytową innej sieciobsługowej?- Naprawa w terenie będzie pana kosztowała jakieś.sześćdziesiąt dolarów.- Zwietnie.Więc.- Ale nie przyjmujemy opłat powyżej pięćdziesięciudolarów gotówką.- No tak, ale.- I przyjmujemy tylko nasze karty kredytowe.Innych nie.- A czeki? Mógłbym.Starzec pokręcił głową.- Czeków też nie przyjmujemy.Dzisiaj pełno jest takich,co to ubierają się jak z żurnala i wciskają ludziom lewe czeki.- Sześćdziesiąt dolarów tak? - wymamrotał Sanjo.Popatrzył na siwiutkiego pompiarza, wyjął portfel i zaczął wolnoprzeliczać banknoty.- Gotówką.Tylko że tak od razu to panu nie pomogę.Trochę mi tu zejdzie.- Zejdzie?- Ano tak.Muszę zaczekać, aż szef wróci z ciężarówką.Nie mogę przecież zamknąć stacji.Taki młody człowiek jak pan mógłby.- A ile tu panu.zejdzie? - spytał Sanjo, zaciskajączęby.Każde słowo wymawiał powoli i starannie.- Czy ja wiem.Jakieś trzy, cztery godziny.- Trzy, cztery godziny?!- Ani chybi.Sanjo policzył do dziesięciu i dopiero wtedy mógłponownie zaufać własnemu głosowi.- Czy mógłbym skorzystać z telefonu? - spytał.- Budkajest po drugiej stronie szosy - odparł usłużnie stary i wyciągnąłprzed siebie rękę.- Halo! - krzyknął za rozwścieczonym agentem.- Taki młody człowiek jak pan powinien od czasu do czasu samzmienić koło.Jak się poczuje w żyłach trochę smaru, to i krewzaczyna szybciej płynąć.Kaaren Mueller stała przed drzwiami mieszkania Freddy'egoi uporczywie wciskała guzik dzwonka.Wcisnęła go czterokrotnie,zanim pogodziła się z tym, co oczywiste.Zerknęła na zegarek,stwierdziła, że do spotkania z Piszczykiem zostało jej niecałedwadzieścia minut, i wybiegła na ulicę, gdzie czekała Toyota.Kiedy zaparkowała przed Dziurawym Pączkiem, zauważyłaBylightera siedzącego samotnie przy jednym ze stolików przedsklepem.Ostrożnie zlustrowała najbliższą okolicę w poszukiwaniuznajomych twarzy, ale ponieważ nie dostrzegła niczego ani nikogopodejrzanego, wysiadła z samochodu i podeszła do Bylightera.- Cześć, Piszczyku - pozdrowiła go ciepło i usiadła nametalowym krześle naprzeciwko.- Jak leci?- Zwietnie - odpowiedział nieśmiało Bylighter.- Myślałem,że.no wiesz, że nie przyjdziesz.- Jej obcisłe dżinsy i niemalprzezroczysta biała bluzka były wiernym odbiciem erotycznychwizji drzemiących w jego zboczonej pamięci.Zmieszany zamrugał iodwrócił wzrok.- Dlaczego miałabym nie przyjść? - Kaaren uśmiechnęła sięwesoło.- Mój szef dostałby szału, gdybym zawaliła z towarem -dodała znacząco i delikatnie poklepała wierzch spoconej dłoniPiszczyka.- No jasne, tak.- Bylighter kiwnął pośpiesznie głową,szperał chwilę pod stolikiem i wyciągnął stamtąd białą papierowątorebkę wypełnioną czymś, co wyglądało na solidną,trzydziestogramową porcję trawki.- Widzisz? Mówiłem, że ci tozałatwię - rzucił z promiennym uśmiechem i wręczył jejprzesiąkniętą potem torebkę.Kaaren zerknęła obojętnie do środka, zamknęła szczelnietorebkę i równie obojętnym gestem położyła na blacie zwitekbanknotów. - Wygląda w porządku - powiedziała, lekko ściszając głos.- Sto pięćdziesiąt? Nic się nie zmieniło?- Nic a nic.- Bylighter posłał jej nerwowy uśmiech.- Na-wet ci colę zamówiłem.- Podsunął Kaaren plastikowy kubeczek zpokrywką.- Ja stawiam - dodał szybko, widząc, że Kaaren sięga podrobne.- No wiesz, tak jak na.eee.jak na prawdziwej randce- wydukał.- To bardzo miło z twojej strony, Piszczyku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl