, Shakespeare W. Tragedie (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.EMILIANic więcej? Jesteś nadzwyczaj uprzejmy,Cóż mi dasz za tę chustkę?JAGOJaką chustkę?EMILIAJakąż? tę, z której Murzyn DesdemoniePierwszy dar zrobił, którąś tyle razyWykraść mi kazał.290 JAGOWięceś ją wykradła?EMILIANie, upuściła ją przez nieuwagę,A ja, tu będąc, podniosłam ją z ziemi.Oto jest.JAGODaj ją, nieoszacowanaKobieta z ciebie.EMILIANa co ci ta chustka,%7łe tak usilriie nalegałeś na mnie.Bym ją wykradła?JAGO wyrywając jej chustkęCo tobie do tego?EMILIAJeżeli nie masz bardzo ważnych przyczyn,To mi ją oddaj, oszaleje biedna,Jak jej nie znajdzie.JAGOUdaj, że nic nie wiesz.Potrzebna mi jest, i kwita: idz z Bogiem.Wychodzi E m i l i a.W kwaterze Kasja podrzucę tę chustkę;Tam on ją znajdzie.Fraszki, jak puch błahe,Są dla zazdrosnych zarówno silnymiDokumentami jak cytaty z Pisma.To może zrządzić jaki taki skutek.Już Murzyn toczy walkę z moim jadem,Zdradliwy poszept jest istną trucizną,Co zrazu ledwie w smaku da się poczuć,Ale niebawem, z krwią złączona, paliJak roztopiona siarka.Wchodzi O t e l l o.Miałem słuszność.Ni wyskok z maku, ni sok mandragory,Ni żadna siła ziół usypiającychJuż mu nie wróci tego snu błogiego,Jakim spał wczoraj.291 OTELLOHa! ha! mnie niewierna?JAGOEjże, zapomnij już o tym, mój wodzu.OTELLOPrecz! precz! tyś to mię rzucił na katownię,O, lepiej tysiąc razy być zdradzonymNiż przez pół wiedzieć, że się nim jest.JAGOJak to?Aaskawy panie!OTELLOCzyliżem zamarzyłO jakichkolwiek jej pokątnych związkach?Dostrzegłżem tego? Trwożyłżem się o to?Dobrzem spał, dobrzem jadł, byłem swobodny,Lekki, wesoły; na jej słodkich ustachNie znachodziłem Kasja pocałunków.Gdy okradziony nie uczuwa brakuRzeczy skradzionej, nie mów mu nic o tym:A okradzionym, tak dobrze jak nie jest.JAGOBoleśnie mi to słyszeć.OTELLONiechby ją cały obóz był posiadał,Nie wyłączając ciur, szczęśliwy byłbym,Gdybym był tego nieświadom.O, teraz,Bądz zdrów na zawsze, spokoju! Bądz zdrowa,Pogodo myśli! Wy w kity piór strojneI wy poważne, w pancerz kute hufce,Co pychę w cnotę mienicie, o, bądzcie,Bądzcie mi zdrowe! Bądzcie i wy zdrowe,Rżące rumaki, grzmiące trąby, kotły,Ducha rzezwiące, wy rozgłośne flety,Zwietne proporce, z wszelkimi przyboryI przepychami właściwymi wojnie;I wy śmiertelne spiże, których gardłaNieśmiertelnego władcy na OlimpieGłos przedrzezniają, bywajcie mi zdrowe!Otello skończył swój zawód.JAGOO panie!Mamże mym uszom wierzyć? Czy podobna?292 OTELLONędzniku, dowiedz mi, że moja żonaJest wiarołomna; daj mi jaki dowódLub na istnienie wieczne duszy mojejLepiej ci było urodzić się kundlem.Niż gniew mój budzić.JAGODo tegoż mi przyszło?OTELLOSpraw, bym to ujrzał, lub przynajmniej daj miDowód, bez żadnych haczyków, na którychMogłaby jakaś wątpliwość zawisnąć:Inaczej biada ci!JAGOSzlachetny panie!OTELLOJeśli ją czernisz, a mnie próżno dręczysz,Nie módl się odtąd, wyrzecz się sumienia;Na okropnościach okropności gromadz,Czyń takie rzeczy, iżby patrząc na nieNiebo aż płakać musiało, a ziemiaDrętwieć ze zgrozy; nic gorszego bowiemDodać byś nie mógł do szczytu ohydyNad ten postępek.JAGOLitościwe nieba,Wejrzyjcie na mnie! Jestżeś, panie, mężem?Gdzież twoja mądrość, gdzie dusza? Bóg z tobą!Składam mój urząd.O, nędzny ja głupiec,Com swą uczciwość wystrychnął na zbrodnię!Przewrotny świecie! Zapisz to, że dzisiajPrawym, rzetelnym być jest niebezpiecznie.Dzięki ci, panie, za naukę! odtądNikt przyjaciela nie znajdzie w Jagonie,Skoro przychylność tak na złe wychodzi.Chce odejść.OTELLOStój! Powinien byś jednak być poczciwym.JAGOPowinienem był raczej być roztropnym.Poczciwość głupstwo, kiedy chybia celu,Którego stara się dosiąc.293 OTELLONa Boga!Myślę, że moja żona jest niewinnaI że nią nie jest; myślę, żeś ty prawyI żeś nim nie jest.Dowodu mi trzeba.Imię jej, niegdyś tak jasne, tak czysteJak lice Diany, tak się stało czarnymI powleczonym sadzą jak twarz moja,Sąli na świecie noże, stryczki, jady,Płomienie albo chłonące topiele:Nie zniosę tego.Gdybym się przekonał!JAGOWidzę, o panie, żeć namiętność trawi;%7łałuję, żem ci to nasunął.ChciałbyśSię więc przekonać?OTELLOChciałbym? Nie.Chcę tego.JAGOI możesz; ale jak, łaskawy panie?Jakże chcesz nabyć przekonania? ChceszliJej przeniewierstwa być naocznym świadkiem?Chceszli ich zejść na dobie?OTELLOZmierć i piekło!JAGOTrudnym to, mniemam, byłoby zadaniem,Chcieć ich wypatrzyć w takiej koniunkturze.Przeklnij ich, panie, jeśli kiedykolwiekWięcej ócz ludzkich jak ich cztery będziePrzy tym obecnych.Jakże więc? Cóż tedy?Skąd przekonanie? Niepodobna, panie,Abyś to ujrzał, choćby byli krewcyJak małpy albo wilki w czas wesela,I rozbestwieni jak pijana gawiedz.Oświadczam wszakże, iż jeżeli ważneOkoliczności, niezbite poszlaki,Wiodące prosto do bram prawdy, mogąćDać przekonanie, to je mam w mym ręku.OTELLODaj mi wyrazny dowód jej niewiary.JAGOArcy to dla mnie nieprzyjemna sprawa;Skorom jednakże zaszedł tak daleko,294 Powodowany głupią uczciwościąI przywiązaniem, zajdę jeszcze dalej.Spędziłem świeżo noc tuż obok Kasja,%7łe zaś cierpiałem ogromny ból zębów,Nie mogłem zasnąć.Zdarzają się ludzieDuszy tak słabej i niepowściągliwej,%7łe przez sen paplą o swych interesach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl