, Foster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obsypany był dojrzewającymi, czarnymi jagodami.Ogarnęło ją dziwne przeczucie, że nie będzie miała czasu, by je zrywać.Kamienie w jej trzewiach zadźwięczały.Pajęczak polujący w pobliskich krzewach plunął globulką lepkiego śluzu w pożywiającego się miodojada.Usidlony i obciążony kleistą kroplą owad opadł spiralą na ziemię, bezskutecznie walcząc o uwolnienie skrzydeł.Pomyślnie wystrzeliwszy ładunek sprężonego powietrza i lepiszcza ze specjalnego worka, pajęczak rzucił się na łup, pokrywając go swym pasiastym odwłokiem.Ta scenka przypomniała jej o czymś.– To musi być część zmowy Ampliturów – wyjaśniał Straat-ien.– Ten Cast-creative-Seeking nie może działać na własną rękę, albo w imieniu jakiejś małej grupki renegatów.Indywidualna inicjatywa jest obca temu gatunkowi.– Twarz jej przyjaciela wykrzywił grymas.– To jest wbrew Celowi.Ampliturowie wszystko robią jednomyślnie.– Jeśli szczegóły twoich informacji są prawdziwe – oświadczyła wyważonym tonem – to mamy tu do czynienia z całkowicie nową i poprzednio nieuwzględnioną polityką Ampliturów.Prawda jest wystarczająco przejrzysta.Chcą pomóc Ziemianom przejąć kontrolę nad Gromadą, a potem spróbują uzyskać władzę nad Ziemianami.Użyją twoich braci do zdobycia tego, czego sami nie potrafili zdobyć.– Oni twierdzą, że chcą tylko doradzać – odrzekł.Gestykulowała z rozmachem:– Tak jak doradzali Krygolitom, Mazvekom i wszystkim pozostałym byłym sojusznikom.– Głos jej przycichł.– Musisz im oddać sprawiedliwość.To jest bardziej subtelne.Dużo bardziej subtelne.To jasne, że włożyli wiele wysiłku, by was lepiej poznać.Chcieli nie tylko wykorzystać waszą powojenną frustrację, ale i waszą rasową pychę.– Jej oczy powoli się rozszerzyły, gdy zaczęła kojarzyć jego obecność ze swoją oceną wydarzeń.– Chyba nie myślisz, że to się może udać?Straat-ien na próżno próbował zidentyfikować coś zwisającego z niskiej gałęzi drzewa, po drugiej stronie łąki.– Nie wśród ludzi wykształconych.Ale jeśli chodzi o wielką masę prostych Ziemian, to szczerze mówiąc, nie wiem.Mój gatunek zawsze pociągały marzenia o absolutnej władzy.To stwarzało problemy od zarania cywilizacji.Potencjalni despoci, jak ten generał Levaughn, spełniają zwykle rolę zapalnika.Pióra na jej piersi drżały od szybkiego oddechu pod jaskrawo ubarwionymi pasmami metalizowanej materii.– Wiesz, że jeśli rodzaj ludzki ucieknie się do przemocy, by wyrównać prawdziwe, czy wyimaginowane krzywdy, Gromada będzie zmuszona stosownie zareagować.– To nie miałoby znaczenia.– Nie patrzył na nią.– Nie mielibyście szans.– Massudzi by walczyli, a jeśli chodzi o logistykę, to wy nie mielibyście szans.– Może – przyznał.– Ale z pomocą Ampliturów i ich wielu byłych sprzymierzeńców, nie wiem.Siły mogłyby być wyrównane.– Bez względu na rezultat, Ampliturowie wyjdą z tego wzmocnieni – powiedziała z goryczą.– Nie mogliby nas kontrolować.Z jej dzioba dobyło się zniecierpliwione klikanie:– Oni nie chcą was kontrolować.Oni chcą was zorganizować.Jesteście wspaniałymi wojownikami, ale nie jesteście zbyt rozwinięci w pozostałych sprawach.Ampliturowie są prastarzy i mądrzy.Myślę, że gdyby było potrzeba, to posunęliby się nawet do poświęcenia kilku z nich, by was przekonać.Zrobią wszystko, co konieczne, by zdobyć wasze zaufanie.Wtedy, za sto lat, albo za tysiąc, albo jeszcze później, wasza rasa zorientuje się, że spełnia ich polecenia, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Bo gdy dacie im dość czasu, ich inżynierowie od neurologii znajdą sposób, by zrównoważyć, obejść, albo w inny sposób pokonać specyficzne mechanizmy obronne waszych umysłów.Gdy to się już stanie, okaże się, że sugerują was tak samo, jak sugerowali Waisów, czy Massudów.Będziecie janczarami, a niezależna inteligencja stanie się tylko wspomnieniem w całej galaktyce.A co najgorsze, będziecie wierzyć, że to właśnie wy panujecie nad sytuacją.– Tak właśnie widzi te rzeczy większość z nas w Kadrze.Ale nie wszyscy.Jeszcze nie.W takiej chwili dobrze jest poznać zdanie kogoś, kto nie jest Ziemianinem.– Więc przyleciałeś do mnie.– Obserwowała ciemny kształt, który z gracją przemykał w wodzie obok jej stóp, zainteresowany jedynie jedzeniem i rozmnażaniem.W tym momencie przytłaczał ją ciężar całego życia pełnego trudnej pracy i pozazdrościła pływakowi prostoty egzystencji.Nie mogła być tak szczęśliwa, bowiem ciążyło na niej przekleństwo inteligencji.– Jestem zmęczona, Nevan.I choć bardzo obawiam się o przyszłość, jestem coraz mniej przekonana, czy powinnam zajmować się jej naprawianiem.Przy mojej polityce nie angażowania się, nie kusi mnie to, ani nie prześladuje.Moje otoczenie sprawia mi przyjemność, a od czasu do czasu bywam nawet obdarzona studentem, który wydaje się być szczerze zainteresowany moją powszechnie nielubianą dziedziną wiedzy.Perspektywa angażowania się w jakąkolwiek nie-waisowską działalność przeraża mnie.– Skąd wiesz, że chciałem prosić cię o coś więcej, niż twoja opinia?Patrzyła prosto na niego dużymi, okrągłymi i błękitnymi oczyma.– A nie chciałeś?Tym razem to Ziemianin odwrócił wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl