, Slaughter Karin Will Trent 06 Zbrodniarz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amanda podniosła rewolwer.Drewniana rękojeść była pęknięta.Wysunęła bębenek: jeden pocisk.Spojrzała na Evelyn, którasprawdziła swoją broń i pokazała jej cztery palce.A więc łączniedysponowały pięcioma pociskami, i niczym więcej.Ale też niczego więcej nie potrzebowały.Drzwi wejściowe były otwarte.Amanda wsunęła rękę do środka iwłączyła światło.Na kablu z sufitu zwisała samotna żarówka.Dombył wąski, z pomieszczeniami w amfiladzie.W pierwszym pokojustały dwa fotele.Na jednym z nich leżała otwarta Biblia.Na podłodzestała srebrna miska z wodą.Amandzie przyszły na myśl wielkanocneuroczystości w kościele.Kobiety przynosiły wtedy miski z wodą,545 którą obmywały stopy mężczyznom.Odkąd skończyła dziesięć lat, coroku obmywała stopy Duke a.Ciszę przerwało odległe zawodzenie syren.Nie jednej, dwóch,trzech.Nie była w stanie policzyć, ile ich musiało być.Razemposzły dalej korytarzem.Przed sobą miały kuchnię, po lewej i prawejstronie znajdowały się zamknięte drzwi.Evelyn wskazała napierwsze.Amanda jeszcze mocniej ścisnęła rewolwer w dłoni iskinęła głową na znak, że jest gotowa.Stanęły po obu stronach, Amanda położyła dłoń na klamce,nacisnęła ją i pchnęła drzwi.Jak tylko się uchyliły, sięgnęła dowłącznika.Zaświeciła się lampa podłogowa.Na środku pokoju stałometalowe łóżko z brudnym, poszarpanym materacem.Sterczały zniego nici.Oprócz tego były tam umywalka, zlew, krzesło i małystolik przy łóżku.Na stoliku leżały nożyczki do paznokci.Cążki.Pil-nik.Patyczki.Czerwony lakier Max Factor z białą spiczastą zakrętką.Szklana fiolka z obciętymi paznokciami.Jane Delray.Mary Halston.Kitty Treadwell.Lucy Bennett.Obskurne pokoje.Popękane ściany.Nagie żarówki zwisające zsufitu.Zwierzęce odchody na podłodze.Smród krwi i strachu.To tu je trzymał.Evelyn syknęła cicho przez zęby, żeby zwrócić na siebie uwagękoleżanki, i ruchem głowy wskazała na kolejne drzwi.Kątem okaAmanda zobaczyła, że policjant w mundurze wszedł do pierwszegopokoju.Nie zaczekały na niego.Nie potrzebowały jego pomocy.Stanęła przy drzwiach i nacisnęła klamkę.Zwiatło było jużwłączone.Umywalka.Zlew.Zestaw do manicure.Czerwony lakier.546 Kolejna fiolka z paznokciami.Dziewczyna leżała skulona na łóżku.Po jej brzuchu płynęła powoli krew, z ust wydobywała się różowapiana.Dłoń miała zaciśniętą na rękojeści wielkiego noża sterczącegoz jej piersi.- Nie! - Amanda rzuciła się naprzód, padła na kolana przy łóżku,chwyciła za rękę dziewczyny.- Nie wyjmuj go!- Wezwij karetkę! - zawołała Evelyn do policjanta.- Ona jeszczeżyje!Z gardła dziewczyny wydobywał się świszczący odgłos.Amandawyraznie czuła na dłoni przepływ powietrza.Ostrze było skierowanew lewo; z pewnością przebiło płuco, być może utkwiło w sercu.Nóżbył ogromny, taki, jakiego myśliwi używają do oprawianiazwierzyny.- Ha.- wyszeptała dziewczyna.Jej ciałem wstrząsały dreszcze.Zran dokoła zmasakrowanych ust sterczały nici.- Ha.- Wszystko w porządku - uspokajała ją Amanda.Delikatnieprostowała jej palce, starając się równocześnie nie zmienić położenianoża.- Czy to wstrząs? - zapytała Evelyn.- Nie wiem.Ręka dziewczyny opadła na materac.Palce drżały spazmatycznie.Oddech miał kwaśny, nieprzyjemny zapach.Mięśnie Amandy paliłyją żywym ogniem, tak bardzo starała się utrzymać nóż wniezmienionej pozycji.Mimo jej wysiłków, krew wciąż płynęła zrany.- Wszystko w porządku - wymamrotała.- Wytrzymaj jeszczetrochę.547 Dziewczyna usiłowała zamrugać, ale poszatkowana powiekaprzykleiła się do brwi.Z najwyższym trudem uniosła rękę, drżącepalce wskazały na otwarte drzwi.- Wszystko w porządku - powtórzyła Amanda po raz trzeci.Po jejtwarzy płynęły łzy.- Zabierzemy cię stąd.On już nie zrobi cikrzywdy.Dziewczyna odpowiedziała ni to westchnieniem, ni to słowem.- Zabierzemy cię stąd.Znów ten sam odgłos.- O co chodzi? - zapytała Amanda.- Ooo.haa.Amanda pokręciła głową.Nic nie rozumiała.Evelyn przykucnęłaobok niej.- O co chodzi, kochanie?- Hoo.haam.- Kocham? Kochasz?Ledwo dostrzegalnie skinęła głową.- Jego.Przestała oddychać.Drżenie ustało, ręka opadła bezwładnie, oczyprzybrały szklisty wyraz.Amanda pierwszy raz była świadkiemczyjejś śmierci.Odniosła wrażenie, że w pokoju nagle zrobiło sięzimno, że gdzieś w górze zawisł na chwilę jakiś cień, po czymbłyskawicznie znikł.- Lucy Bennett - powiedziała.Przez jakiś czas w milczeniu spoglądały na to nieszczęsnestworzenie.Zlady okropności, jakich doświadczała przez minionyrok, były wyraznie wypisane na twarzy, tułowiu, ramionach i nogach.- Jak to możliwe, żeby go kochała? - zapytała wreszcie Amanda.-Jak to możliwe?548 Evelyn otarła łzy wierzchem dłoni.- Nie mam pojęcia.Amanda patrzyła w oczy martwej dziewczyny.Zaledwie kilkaminut temu widziała ją przez okno.Ten obraz wrył jej się w pamięćjak scena z horroru.Dziewczyna leżąca na łóżku, z dłonią na piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl