, Chmielewska Joanna Wszystko czerwone 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wleciał mi do fontanny.Mam nawet zdjęcie, akurat jak się nachylam.Alicja zamilkła na chwilę i wpatrzyła się w Zosię z wyjątkowym natężeniem.Zosia spojrzała na nią, rzuciła niespokojne spojrzenie do lustra i na wszelki wypadek zdjęła toczek.— Co się stało? Nie wolno go mierzyć.?Alicja w zadumie podrapała się w głowę, przekrzywiając kapelusz.— A gdzie ja mam te zdjęcia z Florencji? Nie wiecie? Nie widziałyście ich w tej kupie?— Widziałyśmy, ale to były slajdy.— A, nie.Slajdy są późniejsze.Tamte to były zwyczajne odbitki i chyba nawet miałam dwa filmy.— Alicja, jeśli już nawet zdjęcia zaczynasz gubić.Zaczęło mi coś chodzić po głowie.— Czy to nie były przypadkiem te filmy, o których było tyle gadania jeszcze na placu Świętej Anny? — spytałam z zainteresowaniem.— Co to miałaś zrobić odbitki i komuś posłać, i najpierw nie odbierałaś z wywołania, a potem nie mogłaś się zdecydować, które powiększać, i w ogóle jeden melanż?— Rzeczywiście, było coś takiego.To te? Nie odbierałam z wywołania.Nie wiesz, co ja z nimi mogłam zrobić?— W Warszawie ich nie było — powiedziała Zosia kategorycznie.— Żeby nie było na mnie.Żadnych filmów z Florencji nie robiłaś w Warszawie.— Tutaj też nie ma.Chyba że masz zdjęcia jeszcze gdzie indziej.— Nie, nigdzie więcej nie mam.To gdzie one są?— Według mojego rozeznania Herbert je wozi w samochodzie — powiedziałam jadowicie.— Niech pęknę, jeśli to nie jest ta tajemnicza paczka.— A wiesz, możliwe, że masz rację — przyznała Alicja w zamyśleniu.— O ile sobie przypominam, zamierzałam zrobić odbitki i powiększenia i zapakowałam je, żeby oddać do zakładu.I potem już wszelki ślad po nich zaginął.Zosia stanowczym gestem poprawiła jej przekrzywiony kapelusz.Za drzwiami trzasnęła furtka i rozległy się kroki, po czym ktoś zapukał.Otworzyłam, bo one obie zajęte były szarpaniem nakrycia głowy, które Alicja usiłowała zdjąć, a Zosia uparła się jej w tym przeszkodzić.— Dobry wieczór — powiedziała Elżbieta.— Czy one się biją? Boże, jaki piękny kapelusz!Elżbiety nie widziałyśmy już prawie dwa tygodnie, sensacyjnych wiadomości miałyśmy mnóstwo, ale wszystko zeszło na drugi plan w obliczu wielkiego czerwonego ronda.Oszałamiający kapelusz przymierzyła z kolei Elżbieta i okazało się, że jest jej chyba jeszcze lepiej niż Alicji.— Będziesz go nosić? — spytała jakoś niepewnie i z wahaniem.— Wątpię — odparła Alicja, z upodobaniem przyglądając się jej w lustrze.— One się mnie czepiają, ale chyba im jednak nie ulegnę.Raczej powinnaś go nosić ty.Elżbieta spojrzała na Alicję spod czerwonego ronda oczami pełnymi niezwykłego blasku.Ten kapelusz miał coś w sobie.— Dałabyś mi go.? Albo nie, może chociaż pożycz.!— Możesz go sobie wziąć na zawsze.Przynajmniej będę miała pewność, że mnie te megiery nie zmuszą do wygłupów.Wyglądasz znakomicie!Poczucie estetyki i sprawiedliwości nie pozwoliło nam zbyt gwałtownie zaprotestować.Rzeczywiście, kapelusz był jakby stworzony dla Elżbiety! Na noszenie go przez Alicję nadzieja była nikła, jej gust odzieżowy bowiem uległ zdecydowanej odmianie.Elżbieta chodziłaby w nim z pewnością i w ten sposób arcydzieło nie zostałoby zmarnowane.Z pewnym wahaniem pogodziłyśmy się z tą decyzją.Elżbieta, nie odrywając niemal oczu od lustra, powiadomiła nas, że Kazio wkrótce wyjdzie ze szpitala, ona sama zaś została zwolniona przez pana Muldgaarda z domowego aresztu i wraca do Sztokholmu.Zostało jej kilka drobnostek, które ktoś tam miał od niej odebrać, ale tego kogoś jeszcze nie ma i chciałaby te drobiazgi zostawić u Alicji, żeby ów ktoś mógł odebrać od niej.Nie przyniosła ich na razie, bo nie wiedziała, czy Alicja się zgodzi.— Duże to jest? — spytała nieufnie Alicja, nauczona smutnymi doświadczeniami.Niejednokrotnie już drobnostka okazywała się tobołem wielkości szafy.— Ach, nie.Zmieści się w zwyczajnej torbie na zakupy.Może sobie postać byle gdzie, chociażby w piwnicy.— No dobrze, to przynieś.Elżbieta zapowiedziała w takim razie, że przyniesie torbę jutro wieczorem i poszła, zabierając ze sobą kapelusz i nie interesując się tematem zbrodni i śledztwa.Wróciłyśmy do zdjęć z Florencji.— Coraz bardziej mnie ciekawi, co ten Herbert wozi w samochodzie — powiedziałam.— I coraz bardziej mi się wydaje, że chyba te zdjęcia.Może jednak odbierz mu to?— Odbiorę, oczywiście.Jestem z nim jutro umówiona.Co ja tam jeszcze takiego mogłam zostawić?— Co ty jeszcze takiego możesz wiedzieć.? Schowajcie już te kapelusze, do licha ciężkiego, bo myśli zebrać nie można! Alicja, rusz umysłem, czy nie spotkałaś Ewy albo Anity gdzieś w Europie w podejrzanych okolicznościach? Czy nie widziałaś, jak któraś z nich konspiracyjnie odkleja paczkę przyczepioną w restauracji pod stolikiem? Albo jak zakrada się w masce na twarzy do gabinetu jakiegoś dyplomaty.?— Co za idiotyzmy mówisz? — zdziwiła się Zosia, układając kapelusze na powrót w pudle.— Nie wiem, rany boskie, snuję przypuszczenia! Usiłuję znaleźć coś, przez co ona może być niebezpieczna dla mordercy!— Czekaj no, czekaj — przerwała Alicja z ożywieniem.— Owszem, chyba coś widziałam.Zmarszczyła brwi i zapatrzyła się w dal.Czekałyśmy w napięciu i bezruchu, żeby jej nie rozpraszać.— No co widziałaś, do pioruna?! — zniecierpliwiłam się.— No właśnie nie mogę sobie przypomnieć — odparła Alicja z żalem.— Mam wrażenie, że widziałam Anitę, tylko nie pamiętam, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach.Możliwe, że w Rzymie, a możliwe, że w Paryżu albo jeszcze gdzie indziej.Spotkałam ją przypadkowo i tylko raz, to wiem na pewno, tylko jak.? Jak mówiłaś te brednie, coś mi się jakby skojarzyło.— Powtórz te kretyństwa jeszcze raz — zażądała Zosia.Powtórzyłam, dodając kilka następnych.Alicja wpatrywała się melancholijnie w słój z nowymi kiszonymi ogórkami.Potrząsnęła głową i wyjęła sobie jednego.— Na nic.Nie przypomnę sobie.Zdaje się, że na jakiejś poczcie, i zdaje się, że któraś z nas wysyůaůa list.Ale nie jestem pewna.W kaýdym razie z pewnoúciŕ nie byůa w masce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl