, Feist Raymond E Srebrzysty ciern 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przeciwnym razie przetoczyłby się przez Midkemię jak tajfun.Nikt ani nic na całej planecie nie byłoby w stanie go powstrzymać.Wędrówka na północ stała się nużąca i monotonna.Szedł, dopóki nie udało mu się dotrzeć na szczyt wzniesienia, skąd rozciągał się rozległy widok.Koncentrował się, wbijając wzrok w najdalszy widoczny punkt.Przenoszenie się za pomocą magii było jednak wyczerpujące i trochę ryzykowne.Zmęczenie przytępiło nieco jego zmysły.Najdrobniejsza pomyłka w treści zaklęcia potrzebnego do zdobycia energii, która by go przeniosła, mogła wyrządzić mu krzywdę, a nawet pozbawić go życia.W związku z tym pokonywał zazwyczaj przestrzeń piechotą do chwili, gdy poczuł w sobie energię i znalazł odpowiednią lokalizację w terenie dla właściwego przewodzenia zaklęcia.Pewnego dnia ujrzał na horyzoncie coś dziwnego.Wydało mu się, iż ponad ostrą krawędzią lodowego urwiska wypiętrza się jakiś inny kształt.Z powodu zbyt wielkiej odległości nie mógł dokładnie rozróżnić jego zarysów.W magii Niższej Drogi istniało zaklęcie dalekiego widzenia.Pamiętał je z taką wyrazistością, jakby dopiero przed chwilą przeczytał jego treść.Ta zdolność umysłu została w niewytłumaczalny sposób zwielokrotniona podczas tortur zadanych przez Wodza Wojny oraz za sprawą przedziwnego zaklęcia, dzięki któremu zdołał utrzymać się poza zasięgiem jego magii.Niestety, w obecnej sytuacji brakło stymulacji w postaci przerażenia i obawy przed śmiercią, która pozwalała mu wkroczyć na Niższą Drogę.Mimo kilku prób nie potrafił sprawić, aby zaklęcie zadziałało.Westchnął ciężko, wstał z ziemi i mozolnie powlókł się dalej ku północy.Od trzech dni widział już wyraźnie lodową wieżycę strzelającą w niebo ponad krawędzią wielkiego lodowca.Wspiął się na wysokie wzniesienie.Zmrużył oczy i ocenił odległość.Przenoszenie się bez znajomości docelowej lokalizacji, wzorca, na którym można by skoncentrować umysł, łączyło się z wielkim niebezpieczeństwem, gdy miejsce, do którego się zmierzało, znalazło się poza zasięgiem wzroku.Skupił spojrzenie na niewielkim występie skalnym – miejscu, które wydawało mu się wejściem – i wypowiedział zaklęcie.Nagle znalazł się przed drzwiami prowadzącymi do wnętrza kunsztownej lodowej wieży.U wejścia pojawiła się wysoka postać w długiej szacie.Poruszała się cicho, a jej ruchy były płynne.Rysy twarzy krył cień opuszczonego nisko kaptura.Pug czekał w milczeniu.Thuny wyraźnie obawiały się tych istot.Pug nie lękał się o siebie, jednak nieopatrzny ruch czy słowo mogło go pozbawić jedynego istniejącego źródła pomocy, dzięki któremu mógł myśleć o powstrzymaniu Nieprzyjaciela.Z drugiej strony, gdyby zaistniała konieczność, w każdej chwili był gotów do obrony.Wicher wzbijał tumany śniegu.Postać o niewidocznej twarzy skinęła na niego, dając znak, by szedł za nią, i zniknęła we wnętrzu wieży.Pug zawahał się przez moment, po czym ruszył za nią.Wycięte w ścianie spiralne schody prowadziły w górę, ku szczytowi, i w dół, gdzie ginęły w lodowych czeluściach.Pug odniósł wrażenie, że cała wieża była skonstruowana z brył lodu.Mimo to wewnątrz nie było zimno.Wprost przeciwnie, po zimnych podmuchach wichru w tundrze, miejsce wydało mu się ciepłe i przytulne.Gdy Pug przekroczył próg, postać w długiej szacie znikała już prawie za kolejnym zakrętem.Nie namyślając się dłużej, poszedł za nią.Opuszczali się coraz niżej i niżej.Pug domyślił się, że cel ich wędrówki musi się znajdować głęboko pod lodowcem.Gdy w końcu zatrzymali się, był pewien, że od powierzchni dzieliło go kilkaset metrów.Dolny podest kończył się wielkimi drzwiami wykonanymi z takiego samego ciepłego lodu jak ściany.Jego przewodnik nie zatrzymując się przekroczył próg, a Pug poszedł w jego ślady.To, co ujrzał wewnątrz, sprawiło, że stanął jak wryty.Pod powierzchnią zamarzniętych pustaci Arktyki Kelewanu, pod gigantyczną pokrywą lodu, rozciągał się bezkresny las.Co więcej, nie przypominał on w niczym lasów, które widział tu do tej pory.Serce zaczęło mu walić jak młotem.Jak okiem sięgnąć, wszędzie rosły potężne dęby, wiązy, sosny i jesiony.Pod stopami miał leśne runo, a nie lód.Cała okolica była prześwietlona delikatnym światłem, sączącym się poprzez zielony ażur gałęzi i listowia.Przewodnik wskazał na ścieżkę i znów ruszył przodem.Po długim marszu w głąb lasu dotarli do sporej polany.Chociaż nigdy w życiu nie widział czegoś takiego, wiedział jednak, że istnieje inne miejsce, daleko stąd, w innym świecie, które wyglądało niemal identycznie jak to tutaj.Na środku wielkiej polany strzelały w górę niebotyczne drzewa.W wielu miejscach widać było obszerne platformy, połączone siatką gościńców, biegnących konarami.Srebrzyste, białe, złote i zielone liście emanowały mistyczną poświatą.Przewodnik podniósł dłonie do kaptura i powoli zsunął go z głowy.Oczy Puga zrobiły się okrągłe jak spodki.Nie mogło być najmniejszych wątpliwości! Miał przed sobą istotę, która do złudzenia przypominała inne, znane mu dobrze z Midkemii.Patrzył z niedowierzaniem, nie mogąc wykrztusić z siebie ani jednego słowa.Tuż przed nim stał wiekowy Elf! Gospodarz uśmiechnął się lekko.– Witaj w Elvardein, Milamberze ze Zgromadzenia.A może wolisz, aby nazywano cię Pugiem z Crydee? Oczekiwaliśmy twego przybycia.– Wolę: Pug.– szepnął.Odkrycie jednej z dwóch najstarszych ras Midkemii, żyjącej w tym nie dającym się zaakceptować przez racjonalny umysł lesie, głęboko w lodzie i na obcej planecie, wprawiło go w osłupienie.– Co to za miejsce? Kim jesteś? Skąd wiedziałeś, że do was przybędę?– Ja dużo wiem, synu Crydee.Znalazłeś się tutaj, ponieważ nadchodzi czas, abyś stanął twarzą w twarz z największą potwornością, abyś zmierzył się z tym, którego nazywasz Nieprzyjacielem.Jesteś tutaj, aby się uczyć i aby nauczać.– Kim jesteś?Elf zachęcił go gestem i poszli w stronę drzew.– Wiele spraw musisz zgłębić.Będziesz mieszkał z nami przez rok, a gdy nadejdzie czas rozstania, posiądziesz moc i wiedzę, o których teraz masz zaledwie mgliste pojęcie.Bez tej wiedzy nie byłbyś w stanie przetrwać nadciągającego starcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl