,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy ten Domingo obudził się z rana, opowiedział im swój sen; śniło mu się mianowicie, że Seńor Kon-Tiki złowił pięć tuńczyków.- A więc brakuje jeszcze dwóch - oświadczył krótko wójt i zanim się spostrzegłem, już cała gromada zaczęła jeszcze raz przetrząsać kamienie, z wielkiego zapału wychodząc przy tym czasem poza obręb koła.Wszyscy postanowili znaleźć dwa brakujące wieloryby, aby spełnił się sen Dominga.Późnym popołudniem znaleziono dwa niewyraźne wizerunki ryb wyrzeźbionych w kamieniach, uznano je za wieloryby i wyspiarze tryumfalnie ułożyli pięć figur rzędem.Wójt wziął mały kamyk i na piasku przed figurami narysował tajemniczy łuk, w środku tego łuku wydłubał niewielki dołek i powiedział:- Gotowe.On i Lazarus ustawili się przy łuku i odśpiewali fragment starej pieśni Hotu Matui kołysząc do taktu biodrami.Potem znów odśpiewali jakiś fragment, umilkli i znów zaczęli, powtarzając to w krótkich odstępach.Wreszcie zapadł wieczór i wszyscy rozeszli się do domów.Następnego dnia wczesnym rankiem wkradł się do mego namiotu Lazarus z workiem na plecach.W worku stukały o siebie kamienne rzeźby.Odtąd Lazarus był częstym nocnym gościem w obozie.We dnie pracował razem z innymi i razem z nimi kładł się spać w pieczarze.Lecz pod osłoną ciemności wykradał się ponad śpiącymi postaciami, wskakiwał na konia i przepadał za grzbietem wzniesienia, pędząc na zachód.Wójt chodził i dumał przez trzy dni, potem nie mógł już dłużej wytrzymać.Poszliśmy razem na zbocze i ucięliśmy sobie długą rozmowę.Opowiedział mi o jakimś przyjacielu, który ma zakopaną w ogrodzie wielką czerwoną figurę bez żadnego numeru, i przyrzekł mi ją ofiarować na szczęście, abym ją wziął na statek.Na moje wyjaśnienie, że takich rzeczy nie wolno wywozić, gdyż są pod ochroną, wójt się zupełnie wyraźnie speszył.A więc jego dobre chęci chybiły celu.Siedział przez jakiś czas sztywno, widocznie dotknięty, potem zaś oświadczył cicho, że pomówi ze swoimi ludźmi.Wielu z nich miało rodzinne pieczary, spróbuje ich przekonać.Nie powinienem się jednak dać wprowadzić w błąd, gdy ktoś przyniesie świeżo wyczyszczone kamienie, nawet choćby się zaklinał, że je znalazł lub sam wyrzeźbił.Ludzie obawiają się mówić otwarcie o tych sprawach, a kamienie myją i czyszczą.Objaśniłem z mocnym naciskiem, że tego nie powinni robić, gdyż niszczą w ten sposób kamienie.I teraz pierwszy raz wójt się zdradził.Zaczął mnie zapewniać, że jego ojciec wyraźnie nakazywał, aby myć.- Powinieneś tylko zdmuchiwać z nich pył - pouczałem go.- Wtedy nie zniszczysz rysunku.Wójt uznał to za doskonały pomysł.Pochwalił mnie, że dużo wiem i że opowie o tym pouczeniu w szerszych kołach.Zwierzył się jednak z obawy przed małymi korzonkami i larwami owadów, które mogą się dostawać w pory kamieni.W zaniedbanych pieczarach wiele rzeźb pękało i niszczyło się.Zanim zdał sobie z tego sprawę, wyjaśnił mi dokładnie, że wszystkie swoje rzeźby mył raz na miesiąc.Przyjąłem tę wiadomość z niezmąconym spokojem, a wójt rozsypał się potem do reszty.Ceremonia mycia zabierała mu piętnaście nocy, gdyż jako najstarszy brat ponosił odpowiedzialność za cztery pieczary.Gdy on zajęty był kamieniami, żona musiała starać się o łowienie ryb; nie mogła mu pomagać przy myciu, gdyż należała do innego rodu.Musiał więc sam chodzić do pieczar.Zachowując się cicho jak mysz, musiał szybko decydować, co się bierze, to, to i to, potem prędko wychodzić na zewnątrz i zabierać się do mycia.W jednej pieczarze miał również pieniądze.Żelazne pieniądze.Pieczary były zbyt wilgotne, nie trzymano więc w nich drewnianych rzeźb.Ale on odziedziczył również dwie pieczary innego typu, ana miro, a te zawierały mnóstwo rzeczy z drzewa.Dotąd jednak nie udało mu się znaleźć ukrytych wejść do tych dwu pieczar [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|