,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W drodze powrotnej do Prezydium spędził on parę minut na osobności z Brezovskym przekonując go, iż rozsądniej będzie powstrzymać generała Wencla od występowania w roli oskarżyciela i anioła karzącego za grzechy.Sam Kunze nie bardzo się kwapił do przesłuchiwania męża Anny.Nie znał tego człowieka w ogóle, a wiedział o nim tylko tyle, że zamiast obiecującej kariery w wojsku wybrał miłość do nimfomanki.Musiał być, zdaniem Kunzego, albo chory, albo bezgranicznie naiwny.W jednym i drugim przypadku zasługiwał raczej na litość niż na potępienie.Istniała minimalna szansa, iż jest domniemanym Charlesem Francisem, a jeśli nawet nim był, to sam fakt, że się porwał na zgładzenie aż tylu ludzi, czynił tego rogacza istnym bohaterem tragedii.Człowiek takiego pokroju z pewnością załamałby się pod gradem słów generała, kapitan zaś nie miał najmniejszej ochoty być świadkiem takiego widowiska.Metoda generała polegała na odarciu człowieka z wszelkiej godności jeszcze na długo przed wymierzeniem mu kary.W trakcie swej służby w wojsku Kunze bywał od czasu do czasu świadkiem degradacji któregoś z towarzyszy broni.Za każdym razem odnosił wrażenie, jakby jego własna godność także została poniżona.Friedrich Gabriel nie miał najmniejszego pojęcia, w jakim celu wezwano go do Prezydium Policji.Pozew nakazywał natychmiastowe zgłoszenie się po „otrzymaniu niniejszego pisma”.Zjawił się tam krótko po pierwszej, gdy komisja właśnie udała się do hotelu Bristol, toteż powiedziano mu, by zaczekał.Kiedy zaproponował, że pójdzie do domu i wróci po obiedzie, dyżurujący funkcjonariusz poinformował go szorstko, że nie wolno mu opuszczać gmachu.Zgłodniały i oburzony, ale nadal bez cienia niepokoju, nie miał innego wyboru, jak czekać do trzeciej po południu.Przed paroma tygodniami jacyś nieznani sprawcy próbowali włamać się nocą do budynku poczty.Policja wszczęła śledztwo, które do niczego nie doprowadziło.Kiedy Friedrich Gabriel wkroczył do kancelarii szefa policji Brezovsky’ego i rozpoznał z miejsca generała Wencla i Kutscherę, doszedł do wniosku, że obecność osób w mundurach oznacza, iż celem tego tajemniczego włamania musiały być zapewne jakieś wojskowe dokumenty.Podczas najbliższych trzydziestu minut inspektor Weinberger zdołał pognębić Friedricha Gabriela jako człowieka, męża, obywatela, a nawet jako urzędnika państwowego.Pierwsze jego pytanie dotyczyło prawdziwych motywów kryjących się za jego rezygnacją ze służby w wojsku.Następnie przeszedł do kwestii finansowych i zaczął wypytywać, ile Gabriel zarabia i wydaje, czy ma lub miał jakieś pilne długi.Mąż Anny czuł, jak stopniowo krew uderza mu do głowy.Trwając dalej w przypuszczeniu, iż przedmiotem śledztwa jest włamanie, gubił się w domysłach, czemu traktują go nie jako świadka, lecz podejrzanego.- Proszę mi powiedzieć, o co chodzi, inspektorze - zażądał wreszcie.- Czego ode mnie chcecie? Pytajcie mnie wprost, a ja na wszystko odpowiem.Inspektor zrobił głęboki wdech.- Zgoda, panie Gabriel.Zapytam pana wprost.Czy przesłał pan nieżyjącemu kapitanowi Maderowi prospekt reklamowy podpisany nazwiskiem Charles Francis wraz z kopertą zawierającą dwie kapsułki, z których każda mieściła w sobie gram cyjanku potasu?Przez parę sekund Gabriel wpatrywał się nieruchomo w inspektora, po czym zamrugał powiekami, jakby oślepiony nagłym błyskiem światła.- Że co ja takiego zrobiłem? - spytał cicho, z niedowierzaniem.- Czy posłał pan Richardowi Maderowi śmiertelną dawkę cyjanku w liście zaadresowanym do jego biura w Ministerstwie Wojny?Wreszcie treść tego pytania dotarła do świadomości Gabriela.- Do diabła! Nic podobnego! - odparł.Głos miał spokojny, bez jakichkolwiek tonów urażonej niewinności [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|