, Denning Troy Morze piaskow (SCAN dal 732) (2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- tu szejk zamilkł w pół słowa zdziwiony, że znowu słyszy swój głos.Jego osłupienie rozśmieszyło Ruhę.- Nie tobie - powiedziała.- Ale słupkowi, w który uderzałeś.To było zaklęcie absorbujące dźwięk ze wszystkiego w promieniu kilku stóp.Sa'ar schował bułat i odwrócił się do towarzyszy, czerwieniąc się ze wstydu.- Na co czekamy? - zapytał machając w stronę obozowiska.- To niczego nie zmienia.Ruszajmy do bitwy.- Nie - odrzekł Lander podchodząc do jednego z namiotów Ruwaldich.- Zhentarimczycy tego by właśnie chcieli.Lepiej opracujmy inny plan.- Co masz na myśli? - spytał Yatagan, bezzębny mężczyzna o zasuszonej twarzy.W przeciwieństwie do aba pozostałych Beduinów nosił zakurzone jaskrawe spodnie oraz krótką bluzę przykrytą zieloną kamizelką.- Zhentarimski dowódca chce mieć pewność, że zaatakujemy, inaczej nie wysyłałby najemników, aby dokonali tego okropieństwa - wytłumaczył Lander.- Według mnie wskazuje to, iż wybrał uważnie teren i przygotował kilka niespodzianek.Sądzę, że rozsądniej będzie zmienić nasze plany.- Zajrzał do namiotu, zrobił zdegustowaną minę, po czym cofnął głowę i popatrzył na szejków.- To oczywiście tylko sugestia.Utaiba skinął i powiedział:- Słowa Harfiarza są prawdziwe.Omówmy to w moim obozie.- A przedtem wyślijmy kogoś, by obmył i pogrzebał zmarłych - dodał Yatagan.Sa'ar i kilku innych skwitowało to mruknięciem, ale zostali przegłosowani i nie mieli innego wyboru, jak zgodzić się na naradę.Zeszli ze wzgórza nie zapraszając do przyłączenia się do nich ani Landera, ani Ruhy.Wdowa zdawała sobie sprawę, że było to celowe uchybienie: wojownicy aż rwali się do bitwy i lepiej byłoby, gdyby winą za opóźnienie walki nie obarczano ani jej, ani Landera.Szejkowie odeszli, a Lander zaczął chodzić od namiotu do namiotu, powtarzając swoje ostrzeżenie, które Ruha słyszała z jego ust za każdym razem, gdy tylko natykali się na jakiś zmarłych.- Umarli, wszędzie spotkacie popleczników N'asra, pamiętajcie swych bogów i wierzcie, albo przepadniecie z kretesem.Kiedy Lander przemawiał do ciał, Ruha posuwała się kilka kroków za nim, zaglądając do namiotów.Widok był zawsze podobny: w tylnej części namiotu było wielkie rozcięcie, najwyraźniej zrobione przez napastników, a na środku namiotu w ciasnym kole leżało sześć spalnych dywanów.U wezgłowia każdego z nich leżała kuerabiche służąca wojownikowi w chwili odcinania mu głowy za poduszkę.W niektórych namiotach sześć bezgłowych korpusów zawleczono w róg, a miękkie części ciał zostały pożarte zupełnie tak, jakby zrobiły to wygłodzone psy.Ruha, nie mogąc dłużej patrzeć na makabryczną scenerię, chwyciła rękę Harfiarza i zatrzymała go.- Napatrzyłam się już na dzieło Yhekala - rzekła.- Może powiesz mi, co teraz robisz?- Obóz zmarłych pełen jest piekielnych sług N'asra.Polują oni na dusze, które straciły wiarę albo nigdy jej nie miały - wyjaśnił.- Ostrzegam więc zmarłych, aby pamiętali o bogach.Dopóki nie przestaną w nich wierzyć, dopóty będą bezpieczni.- Skąd ty to wszystko wiesz?Harfiarz zaczerwienił się, ale nie odwrócił wzroku.- Moja matka czciła Cyrica, który wśród Beduinów jest N'asrem - wytłumaczył Harfiarz.- Tego się nauczyła od swoich kapłanów.- I naprawdę sądzisz, że umarli będą pamiętać to, co im powiedziałeś? - spytała Ruha.Lander wzruszył ramionami.- Nie jestem nawet pewien czy mnie słyszą - powiedział.- Jednak ostrzec ich nie zaszkodzi.Ruha skinęła.- To prawda - powiedziała.- Idź i dokończ.Gdy Harfiarz wrócił do swojego zajęcia przybyli pierwsi przymusowi grabarze.Wdowa pozwoliła im na kilka minut wstrętów i oburzenia, po czym skierowała ich w stronę zmarłych, do których zwracał się właśnie Lander.Kiedy Harfiarz kończył wypełniać swoje zadanie, At'ar znajdowała się o dwa obroty nad horyzontem, a dzień stawał się już wyraźnie upalny.Ruha, uzmysłowiwszy sobie, że ani ona, ani Lander od rana nic nie jedli, zaproponowała powrót do jej khreima i śniadanie.Gdy szli w stronę obozu Sa'ara, twarz Landera wyglądała na apatyczną i znużoną.Wdowa pamiętała, jakie wrażenie wywarło na niej zaledwie kilka namiotów, pomyślała więc, że Harfiarz może nie chcieć jeść.Jej własne uczucia dzieliły się na podniecenie, spowodowane poczuciem akceptacji, którego doświadczyła dzisiejszego ranka, oraz rewulsję za to, czego Zhentarimczycy dopuścili się na Ruwaldich.- Może nie jesteś głodny - podsunęła.- Może wolałbyś znaleźć jakieś miejsce wypasu dla naszych wielbłądów?Lander uśmiechnął się z wdzięcznością i odpowiedział:- Nie jestem zbyt głodny, ale powinniśmy spróbować coś zjeść.Jeżeli szejkowie, mimo wszystko, zdecydują się na atak, to do następnego posiłku może upłynąć sporo czasu.- Wygląda na to, że sporo wiesz o długich walkach - zauważyła.Lander pokręcił głową.- Nie więcej niż inni Harfiarze - rzekł.- Sądzę, że na świecie mamy ich więcej niż wy tutaj, na Anauroch.- Nic w tym dziwnego - odparła wdowa.- Dla Beduinów to pierwsza prawdziwa wojna od czasu Rozproszenia.Lander spuścił oczy na ziemię.- Obawiam się, że nie ostatnia.Nawet jeśli pokonamy armię Yhekala, Zhentarimczycy przyślą następną.Dotarli do sękatego kadzidlanego drzewa u stóp pagórka Sa'ara, ale nim zaczęli się wspinać, Lander przystanął i spojrzał czarodziejce w oczy.- Kiedy nadejdzie kolejna armia, Beduini będą potrzebować twojej magii tak samo, jak i teraz.Może nawet bardziej.Czy jesteś pewna, że chcesz jechać do Sembii?Serce wdowy ścisnęło się, poczuła się tak, jakby Harfiarz uderzył.- Ty nie chcesz, żebym pojechała do Sembii, prawda? - nim zdążył odpowiedzieć, odwróciła się i zaczęła wspinać na wzgórze.Lander rzucił się za nią.- Poczekaj!Ruha zignorowała go, przepchnęła się przez grupę zaskoczonych wojowników i weszła do namiotu.Pytanie Harfiarza zraniło ją bardziej niż to okazała, bo chciała jechać do Sembii - choć teraz z innego, niż początkowo powodu.Lander wpadł do namiotu o dwa kroki za nią.- Pozwól mi dokończyć.- Zostaw mnie! - warknęła wdowa próbując powstrzymać cisnące się jej do oczu łzy.Harfiarz klęknął obok niej i chwycił za ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl